PublicystykaKoziński: USA szukają porozumienia z Niemcami i Rosją. Polska schodzi na boczny tor [OPINIA]

Koziński: USA szukają porozumienia z Niemcami i Rosją. Polska schodzi na boczny tor [OPINIA]

Joe Biden przyjeżdża do Europy, ale omija Polskę. Wyraźny sygnał, że w porównaniu z kadencją Trumpa nasze znaczenie jest dziś dla USA mniejsze. Ale gdy będzie bliżej końca kadencji Bidena, to ulegnie zmianie.

Na zdjęciu Barack Obama i Joe Biden
Na zdjęciu Barack Obama i Joe Biden
Źródło zdjęć: © East News
Agaton Koziński

Polityczne déjà vu. Barack Obama jako prezydent USA ogłosił wycofanie się z planu umieszczenia elementów tarczy antyrakietowej w Polsce. W dodatku zrobił to 17 września, czyli w równą, 70. rocznicę napaści ZSRR na Polskę. Trudno sobie wyobrazić większy afront wobec naszego kraju. W połączeniu z ogłoszonym niewiele wcześniej "wielkim resetem" w relacjach USA i Rosji wyglądało to na sytuację, w której Polska po raz kolejny okazuje się być państwem leżącym w pasie "ziemi niczyjej", a mocarstwa dogadują się ponad naszymi głowami.

Teraz do Europy z pierwszą wizytą przylatuje niedawno wybrany prezydent Joe Biden. Tuż przed nią wywiadu CNN udzielił Obama. I wskazał on Polskę i Węgry jako przykłady państw niedemokratycznych. - Jeszcze 10 lat temu były dobrze funkcjonującymi demokracjami, a stały się w gruncie rzeczy autorytarne - zauważył były szef Bidena przez dwie kadencje. Dodając do tego fakt, że obecny lokator Białego Domu Polskę i Węgry omija szerokim łukiem trudno nie dostrzec analogii z sytuacją 17 września 2009 r. Może nie wprost - ale powiedzenie Marka Twaina o tym, że historia się nie powtarza, tylko rymuje, wydaje się tu wyjątkowo celnie pasować.

Morderca i wartości

Dlaczego Obama powiedział to tuż przed wylotem Bidena? Jako że najprostsze wytłumaczenia są zwykle najbardziej prawdopodobne, to trzeba uznać, że zrobił to w imieniu swego byłego zastępcy. Bidenowi – jako urzędującemu prezydentowi – wprost pewnych rzeczy mówić nie przystoi. Obama – jako były – może walić prosto z mostu. A że demokraci zawsze lubili się przedstawiać jako obrońcy wartości (w ten sposób podkreślając kontrast wobec uprawiającego politykę transakcyjną Trumpa), to ten element zaakcentowali. Ich wyborcy powinni być zadowoleni.

Słowa Obamy (w domyśle: Bidena) nie służyły tylko przypomnieniu, że demokraci stoją na straży wartości. Te słowa miały też duże znaczenie w twardej polityce. Należy je czytać w dwóch wymiarach. Po pierwsze, wymiar rywalizacji Demokratów z Republikanami. Trump bardzo mocno postawił na współpracę z Polską (w mniejszym stopniu z Węgrami, choć za jego kadencji relacje Waszyngton-Budapeszt bardzo się poprawiły), więc Biden musiał się od tej polityki spektakularnie odciąć. I właśnie to robi. Omija Polskę w czasie tej wizyty, dodatkowo Obama mówi to, co mówi. Polityka zagraniczna w służbie polityki wewnętrznej.

I jeszcze jest drugi wymiar – już czysto międzynarodowy. Wyłożył go Biden w swoim tekście w "Washington Post". Jasno w nim napisał, że przyjeżdża do Europy, by tutaj zbudować koalicję państw, które pomogą USA w rywalizacji globalnej z Chinami. Liczy przede wszystkim na kraje NATO (w tym na Niemcy – kolejna wyraźna zmiana amerykańskiej polityki w porównaniu z kadencją Trumpa, który Berlin omijał szerokim łukiem), ale także na Rosję. Choć we wspomnianym tekście jasno określił działania Kremla jako "szkodliwe" (a niedawno nazwał Putina "mordercą"), to jednak wyraźnie szuka z nią porozumienia.

Skażeni Trumpem

A Polska? Ukraina? Europa Środkowa? Czekają. To nie jest czas, by ogłaszać, że zostaliśmy sami, że zostaliśmy osamotnieni przez sojuszników, że Ameryka nas pozostawiła. Nie. USA po prostu wiedzą, że kraje naszego regionu nie za bardzo mają możliwość manewru. Dotyczy to zwłaszcza Polski. Z powodów politycznych i historycznych trudno nam zbudować sojusz z Rosją i Niemcami. Pozostają USA. A Waszyngton ma tego świadomość.

W czasach Trumpa wyglądało to inaczej przede wszystkim dlatego, że on nie znalazł porozumienia ani z Moskwą, ani z Berlinem. A że Ameryka potrzebuje solidnego sojusznika w tej części świata, to nagle współpraca Polski i USA rozkwitła.

Ale Biden ma inny pomysł. Już dokonał resetu w relacjach z Niemcami, pewnie poważnie rozważa reset w relacjach z Rosją. Siłą rzeczy relacje z nami spadają na plan dalszy. Z roli podmiotowej spadamy do pozycji partnera wagi średniej, którego można pouczać w kwestiach wartości, gdy to pasuje do politycznej układanki.

A może Bidenowi rzeczywiście chodzi o wartości? Gdyby tak było, to byłby w tym konsekwentny. A tak nie jest – co pokazują czasy, gdy był wiceprezydentem, a Obama jego zwierzchnikiem. Wtedy Biały Dom też fundował nam afronty, jak wspomniana na początku sytuacja z 17 września. Równolegle wzmacniał relacje z Niemcami i Rosją. Ale to wszystko pękło, jak tylko Putin zajął Krym, a Berlin niewiele zrobił, by go powstrzymać.

Wtedy Obama natychmiast podjął decyzję o wprowadzeniu amerykańskich wojsk do Polski, generalnie bardzo się ożywił. Pouczał Polskę odnośnie wartości, ale jednocześnie wyraźnie było widać, że – rozczarowany Kremlem – stawia na nas.

Na razie Biden wchodzi w te same buty. Edward Lucas wręcz napisał, że popełnia te same błędy co Obama. Jednak nic dwa razy się nie zdarza. Historia się nie powtarza, tylko rymuje. Bo jeśli ma się powtarzać literalnie, to będziemy świadkami powtórki z sytuacji z Krymu, a jednak trudno uwierzyć, by Amerykanie dopuścili do tego po raz kolejny.

Polska musi czekać. W oczach Bidena obecna ekipa rządząca jest "skażona" współpracą z Trumpem, poza tym teraz ważniejsze są sąsiednie stolice. Ale też mamy solidne atuty. Najważniejszy: nie próbujemy wykorzystać Ameryki czy wystrychnąć jej na dudka. Ani o Niemczech, ani (tym bardziej) o Rosji tego powiedzieć się nie da. Jesteśmy solidni i przewidywalni w relacjach z Waszyngtonem. I to zaprocentuje. Pewnie nie w ciągu najbliższych miesięcy, ale w ciągu dwóch-trzech lat już tak. Taka jest dynamika naszych wzajemnych relacji od czasów Billa Clintona. Póki co nie wydarzyło się nic, co by sugerowało inny rozwój zdarzeń.

Źródło artykułu:WP Opinie
usapolskajoe biden
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)