Koziński: "Szkoła, gender i Nasza Klasa. Wszystkie przypadki ministra edukacji" [Opinia]
Przemysław Czarnek chętnie przebiera się w szaty obrońcy Polski przed neomarksizmem i ideologią LGBT. Dokąd zaprowadzi go taka polityka?
Podobno nie ma przypadków, są tylko znaki. To jak odczytać następującą sekwencję zdarzeń? Ostatnie dni to ofensywa medialna Przemysława Czarnka. Minister edukacji zapowiedział konserwatywną kontrrewolucję, przedstawił pomysły na zmiany w kanonie lektur szkolnych oraz korekty w podręcznikach szkolnych, otworzył wreszcie uczelnię wyższą tworzoną przy współpracy z Ordo Iuris.
A jakby w cieniu tej ofensywy pojawiła się informacja o zamknięciu portalu Nasza Klasa. Serwis powstał w czasach, gdy ministrem edukacji był Roman Giertych. Szybko stał się najważniejszym polskim adresem w internecie, pierwszym medium społecznościowym dla milionów Polaków. Teraz po cichu został zamknięty, po prostu przestał istnieć. W tym samym czasie Czarnek dociska gaz w szkołach i na uczelniach. Jakie zatem wnioski można wyciągnąć z powyższego?
Pięć minut
Nasza Klasa była autentycznym fenomenem. Uruchomiono ją w 2006 r., cztery lata później konta na niej miała niemal połowa dorosłych Polaków. Dlaczego? Bo ten portal bardzo umiejętnie połączył w sobie dwie ważne użyteczności. Po pierwsze, pokazał inną stronę internetu. Wcześniej z sieci korzystało się jak z telewizji czy gazety – po prostu przełączało się kanały czy przewracało kolejne karty w poszukiwaniu interesujących treści. Nk.pl pokazało siłę internetu, polegającą na usieciowieniu, interakcjach, wielofunkcyjności. To był inny wymiar.
Zobacz także: Posłowie KO w PiS? Wiceminister mówi o kilku osobach
Po drugie ten serwis świetnie wykorzystał siłę resentymentu. Przecież każdy chodził do szkoły, każdy miał przyjaciela ze szkolnej ławy, gdzieś tam w szkolnych murach przeżywał pierwsze miłości. W większości przypadków te wszystkie więzi się przerwały – a dzięki NK można je było nagle odbudować. Wszyscy zaczęli odświeżać stare znajomości, spotkania klasowe stały się bardzo trendy, odżyły wspomnienia - dlatego, że powstała NK.
Portal miał swoje pięć minut. Dosłownie. Bo chwilę później wszedł Facebook, potem kolejne media społecznościowe. Nasza Klasa na ich tle wyglądała coraz bardziej rachitycznie. Siła emocji związanych z powrotem do szkolnej przeszłości też przestała działać – szybko każdy sobie przypomniał, czemu te szkolne znajomości nie wytrzymały próby czasu. Ostatecznie serwis został zamknięty.
Natomiast teraz swoje pięć minut ma Przemysław Czarnek. Jeszcze kilka lat temu kompletnie nieznany, dziś to jedno z najbardziej gorących nazwisk obozu władzy. Świetnie wykorzystuje swój talent do zwięzłych, wyrazistych opinii. Ma również dużą wiedzę prawniczą, co pozwala mu skutecznie docierać do bardziej konserwatywnych wyborców.
Ale nic dziwnego. W końcu wymiar sprawiedliwości to jeden z najbardziej kontrowersyjnych tematów ostatnich lat w polityce – a niewielu prawników z talentem retorycznym jest gotowych bronić reform wprowadzanych w tym obszarze przez PiS. Czarnek w pełni zaangażował się w ten spór po stronie rządowej. Z takimi umiejętnościami i poglądami w takim momencie politycznym był właściwie skazany na sukces. Dziś jego gwiazda świeci bardzo jasno.
Falowanie i spadanie
O Czarnku głośno zrobiło się przede wszystkim z powodu tego, w jaki sposób się wypowiada. Nie ma żadnych oporów, żeby wyruszać na krucjaty przeciwko "ideologii postmodernimu i neomarksizmu" (dokładnie takich słów używał, przemawiając podczas otwarcia Collegium Intermarium). Bez problemu można znaleźć jego cytaty, w których jednoznacznie uderza w LGBT, ideologię gender, polityczną poprawność. Pod tym względem jest jednym z najbardziej nieprzejednanych polityków w swoim obozie.
Gdy takie hasła rzuca partyjny radykał, można to jeszcze wytłumaczyć realiami kuchni politycznej i koniecznością docierania do różnych grup wyborców. Ale tak hardcorową retorykę stosuje minister edukacji. Do takiej funkcji rola partyjnego radykała już nie przystaje – a jednak właściwie każdą wypowiedzią publiczną Czarnek temu zaprzecza.
Czemu to robi? Na pewno mocnymi wypowiedziami buduje swoją rozpoznawalność. Poza tym w ten sposób ucieka z pułapki, jaką jest kierowanie resortem edukacji. Jak to swego czasu określiła Krystyna Szumilas, popularnie nazywana "najgorszym ministrem edukacji". - Po mnie każdy minister też był najgorszy - zauważyła trzeźwo w wywiadzie z Elizą Olczyk.
I trudno nie przyznać jej racji. Na szkole w Polsce zna się każdy, więc siłą rzeczy szef tego resortu od początku jest pod pręgierzem. Trudno wyjść z tej funkcji obronną ręką.
A Czarnek zrobił unik – bo już wiadomo, że nie będzie ministrem najgorszym, tylko najbardziej kontrowersyjnym. Dla połowy Polaków będzie beznadziejnie fatalny, ale dla drugiej połowy (podzielającej jego opinie o gender i LGBT) stanie się bohaterem. To już coś. W polityce to kapitał, na którym można budować.
Bo to, że on chce budować, widać od początku. Ma parcie. Rolę szefa resortu edukacji wyraźnie traktuje jako przystanek, nie stację docelową. Gdyby Jarosław Kaczyński zaproponował mu fotel ministra sprawiedliwości, znalazłby się w politycznym siódmym niebie. Zresztą ostra retoryka upodabniająca go do preferowanego przez Zbigniewa Ziobrę stylu zdaje się to potwierdzać.
Tyle że ta retoryka to miecz obosieczny. Owszem, dziś pasuje ona do współczesności, wielu jego wyborców bije głośno brawo, gdy słyszy takie słowa. Ale czasy się zmieniają. Przekonała się o tym Nasza Klasa, która w swoim czasie była bezkonkurencyjna, ale przegapiła zmianę w wirtualnej rzeczywistości i na tym zakręcie wypadła z trasy. A polityką rządzą podobne reguły co światem nowoczesnych technologii.
"Miraż tworzenia/Złuda istnienia/Im wyżej skaczesz/Tym bliżej dna" – śpiewał Maanam w piosence "Falowanie i spadanie". Słowa idealnie pasujące też do polityki. Bo nie ważne, jak wysoko w niej skaczesz – ważne, jak długo skakać jesteś w stanie. Na pewno sporo wie o tym Roman Giertych, poprzedni najbardziej kontrowersyjny minister edukacji. On pełniąc tę funkcję "skakał" bardzo wysoko – ale od tamtej pory nie odnalazł swojego miejsca w polityce. Do dziś. Ot, specyfika polityki. O pozycji w niej nie przesądza prędkość, którą rozwija się na długich prostych, tylko styl, w jakim się pokonuje zakręty. Póki co Przemysława Czarnka na żadnym zakręcie jeszcze nie widzieliśmy.