PolskaKoziński: Od Płażyńskiego do Budki, od Tuska do Trzaskowskiego. Wszystkie twarze Platformy [OPINIA]

Koziński: Od Płażyńskiego do Budki, od Tuska do Trzaskowskiego. Wszystkie twarze Platformy [OPINIA]

Platforma jest zbudowana na nazwiskach. Żadne inne ugrupowanie nie jest tak uzależnione od osobowości w swoich szeregach. Ta metoda dała PO największe sukcesy – ona też stała się przyczyną jej kryzysu.

Platforma Obywatelska walczyła w ostatnich wyborach, startując jako Koalicja Obywatelska
Platforma Obywatelska walczyła w ostatnich wyborach, startując jako Koalicja Obywatelska
Źródło zdjęć: © GETTY, SOPA Images/LightRocket via Gett | SOPA Images
Agaton Koziński

24.01.2021 07:02

Platforma Obywatelska kojarzy się przede wszystkim z twarzami. Od chwili jej powstania zawsze od programu ważniejsi byli politycy. Jakie są tego konsekwencje?

Nie liczy się "jędrność pośladków"

W 1966 r. powstał zespół Cream – i dziś zgodnie się go uważa za pierwszą w historii rocka supergrupę (grupę złożoną ze znanych muzyków). Chwyciło i pomysł zaczęto powielać. Z czasem także w innych dziedzinach. W 1990 r. wspólnie zaczęło koncertować "trzech tenorów": José Carreras, Plácido Domingo, Luciano Pavarotti. W 1992 r. furorę na olimpiadzie zrobił "Dream Team", drużyna złożona z najlepszych koszykarzy świata. Regularnie ten format wykorzystywany jest także w kinie (a przynajmniej był, gdy kina działały).

W kulturze i sporcie ten format jest dość popularny, ale już nie w polityce. Z prostej przyczyny – wspólne koncerty czy mecze wielkich gwiazd to tylko kwestia pogodzenia ich indywidualności. Tymczasem przy zakładaniu partii to nie jest kwestia tylko osobowości, ale też wizji, idei, programów. "Polityka to nie konkurs piękności i z całą pewnością nie będzie się liczyła jędrność pośladków" – Władysław Frasyniuk w ten sposób komentował powstanie w 2001 r. Platformy Obywatelskiej (ten cytat znajduje się na stronie internetowej PO).

Właśnie Platforma stanowiła rzadki przykład politycznej supergrupy – i już sam ten fakt przesądza o wyjątkowości tej partii. To z tego powodu jej kongres założycielski sprzed 20 lat dziś obrósł politycznym mitem. 24 stycznia 2001 r. 4 tys. osób zgromadzonych w gdańskiej Hali Olivii było świadkiem, jak trzech politycznych tenorów - Maciej Płażyński, Andrzej Olechowski i Donald Tusk - zapowiada powołanie nowego ugrupowania (bo PO z założenia partią miało nie być).

Ale tenorów było więcej. Do dziś trwają dyskusje o tym, kto grał pierwsze, kto drugie, a kto trzecie skrzypce. Jaka była rola w PO Jana Rokity? Pawła Piskorskiego? Grzegorza Schetyny? Bronisława Komorowskiego? Swoim życiem żyje cytat z wywiadu gen. Gromosława Czempińskiego, który mówił o sobie jako jednym z założycieli PO.

Gwiezdny czas

Platforma od początku była ugrupowaniem silnych, wyrazistych osobowości. To zawsze był jej znak rozpoznawczy. I jej wyróżnik. Wszystkie inne partie w Polsce były w ten czy inny sposób ideowe. SLD to lewica, ale też postkomunizm. AWS był ogólnie prawicowy (tak ogólnie, że rozpadł się chwilę po tym, jak powstał). PiS zawsze miał wyrazisty rys ideowy. PSL z kolei to partia mieszkańców wsi.

Tylko Platforma od początku wyrazistości unikała. "Zamknięcie się w wąskim kręgu jest złamaniem idei Platformy Obywatelskiej" – podkreślał Maciej Płażyński w wywiadzie dla WP.pl w 2003 r. "Wszyscy skądś przyszliśmy" – mówił Tusk i, budując PO, konsekwentnie ścierał jakiekolwiek kanty ideowe partii. I to dawało wynik. Im bardziej Platforma unikała jasnych deklaracji, tym wyżej była w sondażach, tym jej pozycja polityczna była silniejsza.

Wprawdzie wiele osób z wnętrza partii podkreślała, że nieskrępowaną władzę w nim sprawuje "zakon KLD". W ten sposób swoje odejścia z PO argumentowali kolejno Płażyński, Rokita, Olechowski. Piskorski, choć przecież on również był członkiem KLD, został z PO wypchnięty przez "dwór Tuska" (tak przynajmniej mówił w swojej książce "Między Nami Liberałami").

Tak wyglądały najlepsze lata Platformy. Gwiezdny czas tej partii zaczął się w roku 2006 i trwał do mniej więcej roku 2012. Wszystko kręciło się wokół nazwisk. Media rozpisywały się o sporach personalnych, mniej lub bardziej upublicznionych. Ekscytowano się transferami do partii takich osobistości jak Radosław Sikorski, Bartosz Arłukowicz, Joanna Kluzik-Rostkowska, Dariusz Rosati. "Czy na pewno Platforma jest Platformą, jeśli sięgamy dzisiaj od Gowina do Arłukowicza, od Libickiego do Sierakowskiej? Chcę powiedzieć bardzo mocno, że w dzisiejszych czasach Polska potrzebuje dokładnie takiej formacji, która wszystkich, którzy rozumieją i akceptują to, co proponuje Platforma" – mówił Tusk przed wyborami w 2011 r.

I tak rzeczywiście było, co najlepiej potwierdziły tamte wybory. PO wygrała je z dużą przewagą, stając się pierwszą partią po 1989 r., która rządziła przez drugą kadencję. Słowa Tuska o tym, że "nie ma z kim przegrać" wydawały się wtedy niezwykle celne.

Hołownia zbliża się

Dlaczego więc to, co się tak świetnie sprawdzało w czasie pierwszej kadencji rządów PO, przestało działać w latach 2012-2015? Z dwóch powodów. Po pierwsze, wyraźnie wzrósł poziom konfliktów wewnętrznych. Ścierały się ze sobą ostro frakcje Grzegorza Schetyny i Cezarego Grabarczyka. Z drugiej, polityka personalna straciła swój czar. Następne transfery (Bartłomiej Sienkiewicz, Michał Kamiński) już nie robiły takiego wrażenia. Innych pomysłów nie było.

Polityka personalna zawiodła też w innym miejscu. Stare powiedzenie mówi, że najpierw ludzie tworzą instytucje, później instytucje tworzą ludzi. PO zbudowali ludzie z zewnątrz. Im dłużej partia rządziła, tym więcej w niej do powiedzenia mieli jej polityczni wychowankowie. I im byli oni ważniejsi, tym PO bardziej traciło. Symbolem tego była zmiana premiera w 2014 r., gdy Tuska zastąpiła Ewa Kopacz. Wcześniej właściwie nieznana, całą swoją karierę zawdzięczała PO. Aż została szefem rządu. I nikt dziś nie ma wątpliwości, że to był najgorszy moment rządów tej partii.

Dziś ton Platformie nadają osoby w pełni ukształtowane przez tę partię: Borys Budka, Rafał Trzaskowski, Marcin Kierwiński, Cezary Tomczyk. Wewnętrzną opozycję wobec nich tworzy przede wszystkim Schetyna – ostatni z pokolenia "ojców założycieli", który zachował pozycję w partii i wokół którego skupia się wiele osób pamiętających czasy z Hali Olivii. To dziś główna oś podziału w PO.

Tyle że to cały czas spory głównie personalne, nie programowe. Nie ma merytorycznych dyskusji, tylko walki frakcyjne. Pod tym względem Platforma się nie zmienia. Jakby cały czas żyła wspomnieniami swojego gwiezdnego czasu, wychodząc z założenia, że ten styl uprawiania polityki, który wtedy dawał efekty, znów mógł przynieść wyniki.

Tyle że jest odwrotnie. Odejście Joanny Muchy, jednej z ważniejszych osobowości partii, bardzo PO ukuło. Musiało, bo w tak skupionym na nazwiskach ugrupowaniu, taki cios boli podwójnie. Czy to wymusi sposób funkcjonowania całej Platformy? Od dawna wiadomo, że ta partia w jakiejś części musi się wymyślić od nowa. Być może to jest ten impuls. Bo Szymon Hołownia w sondażach jest coraz bliżej.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1163)