Koziński: "Łukasz Szumowski ustępuje w połowie pandemii. To budzi wątpliwości" [Opinia]
Nie można zapomnieć o zasługach Łukasza Szumowskiego z początku pandemii. Wiele jego decyzji było wtedy bardzo w punkt. Ale też jest sporo wątpliwości, które nie zostały wyjaśnione – a dymisja tylko je podgrzeje.
Nad całym obozem Zjednoczonej Prawicy wisi cień rekonstrukcji. To ona jest tematem makro sezonu powyborczego, to ona jest wspólnym mianownikiem większości procesów politycznych, które teraz obserwujemy. To najważniejsza rekonstrukcja od chwili objęcia władzy przez PiS w 2015 r. – bo ona w dużej mierze zdecyduje o tym, czy ta partia będzie w stanie walczyć o wyborcze zwycięstwo w 2023. Nic dziwnego, że wszystko jest podporządkowane właśnie jej.
I nagle pojawia się informacja o dymisji ministra zdrowia. Popularnego polityka odpowiedzialnego za walkę z koronawirusem – w dodatku w chwili, gdy mówi się o drugiej fali pandemii, a za chwilę rozpocznie się sezon grypowy. Skoro wymiana na stanowisku szefa resortu zdrowia nie mogła poczekać do jesiennej rekonstrukcji, to w słowa Łukasza Szumowskiego mówiącego o tym, że jego odejście było zaplanowane i uzgodnione, trudno traktować inaczej niż jako językową ekwilibrystykę.
Przecież jeszcze trzy tygodnie temu plotkarskie portale obiegły "prywatne" zdjęcia ministra z urlopu – pokazujące, jak bawi się z dziećmi, jak pływa w jeziorze, jak spada z pomostu. Doświadczenie uczy, że takie fotografie nie pojawiają się w przestrzeni publicznej u polityka, który zamierza podać się do dymisji. Wręcz przeciwnie, one zwykle "wyciekają" wtedy, gdy taki polityk ma duże ambicje i chce grać w polityce przez duże "P". Aż nagle Szumowski z tej polityki spada (dalej pozostaje posłem, ale to jednak polityka, której wielką literą się nie pisze). Wszystkie znaki wskazują na to, że jego dymisja była nagła i wymuszona. Z jakiego powodu?
Dziwna sekwencja zdarzeń
Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że Szumowski był zmęczony. W końcu scena jak śpi w Sejmie, jak często widzieliśmy jego podkrążone oczy to jeden z bardziej wyrazistych obrazów walki z pandemią w Polsce. Ale z drugiej strony miał urlop. Skrócił go, gdy pojawiły się informacje o tym, że liczba przypadków COVID-19 w Polsce rośnie, że bite są dzienne rekordy zachorowań.
I widać było jego rękę w decyzjach po skróceniu urlopu – choćby koncepcja regionalizacji obostrzeń w walce z pandemią. Czyli działał, szukał rozwiązań. Udzielał wywiadów, w których tłumaczył swoje decyzje. Tak się raczej nie zachowuje polityk, który planuje swoją dymisję. Tym bardziej, że wywiadzie dla Wirtualnej Polski na początku sierpnia jasno mówił, że nie zamierza odchodzić z rządu.
Natomiast nie da się ominąć całej serii publikacji o wątpliwościach przy zakupie sprzętu medycznego potrzebnego do walki z koronawirusem. Sam Szumowski mówił, że "maseczki kupilibyśmy nawet od diabła", ponieważ na początku pandemii były bardzo trudno dostępne. Ale nawet biorąc to pod uwagę, nie można tak po prostu przejść obok medialnych doniesień, mówiących o tym, że wiele kontraktów było zawartych w podejrzanych okolicznościach, przy pomocy pośredników niemających żadnego doświadczenia w tego typu transakcjach, a kupiony za absurdalnie wysokie sumy sprzęt był złej (czy wręcz żadnej) jakości.
Tego typu opisów było wystarczająco dużo, by oczekiwać precyzyjnych wyjaśnień, czy wszystkie transakcje przeprowadzono z zachowaniem odpowiedniej rzetelności – najlepiej ze strony wyspecjalizowanych w tego typu wyjaśnieniach służb państwowych. Choćby NIK. Dwa tygodnie temu pojawiły się informacje, że Izba przygotowuje raport o działaniach państwa w sprawie COVID-19. Ma on ujrzeć światło dzienne w trybie pilnym.
Póki co jednak sprawa wyjaśniona nie została, dostaliśmy za to dymisję szefa resortu. A dzień wcześniej ze stanowiska ustąpił jego zastępca, który w ministerstwie odpowiadał za zakupy sprzętu medycznego. Sekwencja zdarzeń, która każe zachować dużą czujność, gdy słyszy się dyżurne tłumaczenia o tym, że to wszystko jest proces zaplanowany i uzgodniony z dużym wyprzedzeniem.
Polityczny worek kamieni
Jak to w polityce – jedna decyzja może mieć wiele różnych kontekstów, często kompletnie niezrozumiałych dla otoczenia. Być może Szumowski przestał pasować do rządowej układanki. Sprawdził się w pierwszej fazie pandemii, podjął dobre decyzje, dzięki którym Polska znajduje się w światowej czołówce pod względem liczby osób zmarłych w czasie pandemii. W naszym kraju na milion mieszkańców umiera z powodu koronawirusa średnio 50 osób, podczas gdy w Niemczech 111, we Francji 452, a w Belgii 870.
Ten wskaźnik to konsekwencja dobrych decyzji Szumowskiego z początku pandemii – i za to należą mu się gratulacje i uznanie. Minister zdrowia zachował się wtedy z dużym refleksem i wyczuciem. Kto wie, jak źle by wyglądała sytuacja, gdyby wtedy na czele resortu stał ktoś inny.
Ale tym bardziej wyjście z rządu człowieka, który podejmował właściwie decyzje, musi budzić wątpliwości. Przecież nie zmienia się koni w połowie brodu. Jeśli Szumowski teraz odchodzi, to sugestia jest bardzo wyraźna: coś stało się bardzo nie tak. Co? Być może to kwestia wewnętrznych układanek w obozie władzy. A być może kwestia nieprawidłowości wcześniej opisywanych w mediach. Tak nagłe odejście spekulacje o nich tylko podgrzeje.
Uciąć je można tylko w jeden sposób: szybko i przejrzyście wyjaśniając kwestię przetargów na sprzęt medyczny. Sama dymisja nie powinna być końcem tej sprawy. Bez jej jasnego zakończenia PiS sam sobie wrzuci na plecy worek kamieni, który będzie niósł do końca tej kadencji. I będzie mu on ciążył w czasie kolejnych wyborów.