Koziński: Decydująca trzecia fala. Ona może przesądzić o politycznych konsekwencjach pandemii (Opinia)
Błędy popełnione przy zarządzaniu trzecią falą COVID-19 mogą się okazać politycznie nie do odrobienia dla PiS. Obóz władzy kolejnej szansy może już nie otrzymać.
"To nie jest koniec. To nawet nie jest początek końca. To dopiero koniec początku" – powiedział Winston Churchill w 1942 r., komentując zwycięstwo aliantów nad Niemcami w Egipcie. Zdaje się, że te słowa idealnie pasują do momentu pandemii, w jakim się znajdujemy. Bo z jednej strony końca walki z COVID-em nie widać. Z drugiej strony w tym starciu pojawiają się pierwsze sukcesy, przede wszystkim coraz powszechniejszą szczepionkę.
Właśnie przygotowujemy się na szczyt trzeciej fali. Jak daleko do ostatecznej wygranej z koronawirusem? Konia z rzędem temu, kto by umiał to przewidzieć. Eksperci – pytani o prognozy – albo nabierają wody w usta, albo wieszczą czarne scenariusze o tym, że jeszcze latami będziemy borykać się z koronawirusem. Optymistę równie trudno znaleźć co miejsce na parawan nad Bałtykiem w piękny letni dzień.
Natomiast trzecia fala może się okazać przesądzająca pod względem politycznym. Obóz rządzący został już mocno przez pandemię poszczerbiony – nie na tyle jednak, by Polacy uznali, że już czas się od niego odwrócić i szukać rozwiązań u opozycji. Sytuacja znalazła się w zawieszeniu. Ale wszystko wskazuje na to, że trzecia fala będzie decydująca – to ona rozstrzygnie, czy Polacy uznają obóz władzy za winnego całej sytuacji, czy też raczej docenią go za skutecznie zarządzanie w sytuacji kryzysowej. Od czego to zależy?
Po dwóch falach 1:1
Stan politycznej nieważkości, w jakim się teraz znajdujemy, świetnie pokazał ostatni sondaż CBOS. Wynika z niego, że PiS może liczyć na 33 proc. Z kolei wynik Koalicji Obywatelskiej, ruchu Hołowni i Lewicy to (łącznie) 34 proc. Niemal remis. Najlepsze potwierdzenie tego, że Polacy wyczekują. Nie osądzają, kto ma rację: czy rząd, który twierdzi, że radzi sobie z pandemią w sposób najlepszy z możliwych, czy opozycja, która krytykuje go za każdy właściwie ruch. Decyzję podejmą dopiero wtedy, gdy rzeczywiście będzie widać możliwość zakończenia pandemii. Gdy z końca początku przejdziemy do fazy początek końca.
Ten brak jednolitego wskazania ma swoje uzasadnienie w tym, jak pandemia przebiega w Polsce. Do tej pory doświadczyliśmy dwóch fal. I ocena działań obozu rządzącego układa się w remis. Polska przez pierwszą falę przeszła stosunkowo suchą nogą – mierząc to liczbą zachorowań i zgonów na tle innych państw europejskich. Stało się tak dzięki szybkim decyzjom o zamknięciu granic, wprowadzeniu wyłączeń gospodarki czy zamknięcia szkół. Rząd zareagował tak, jak powinien.
Ale już przy drugiej fali było dokładnie odwrotnie. Obóz władzy ewidentnie nie docenił siły wirusa. Zabrakło szybkich, wyprzedzających sytuację decyzji. W rezultacie statystyki zakażeń i zgonów wystrzeliły w górę, osiągając poziomy w górnej stawce pomiędzy innymi krajami UE. Jednocześnie oglądaliśmy permanentne zarządzanie kryzysowe polegające na ciągłym gaszeniu pożarów – czego symbolem stały się karetki jeżdżące od szpitala do szpitala, szukając miejsca, w którym mogą zostawić chorego.
Po dwóch falach mamy więc remis – 1:1. Która z tych fal mówiła prawdę o obozie władzy? Wygląda na to, że pokaże to trzecia fala, która wchodzi właśnie w kulminacyjną fazę.
Bomba czy kapiszon
Wydawać by się mogło, że teraz rząd ma wszystkie narzędzia do tego, żeby kontrolować rozwój trzeciej fali. Po pierwsze, doświadczenie w radzeniu sobie z pandemią. Po drugie, niezbędną infrastrukturę – powstały szpitale tymczasowe, nie brakuje już respiratorów i innego sprzętu, co było potężnym kłopotem rok temu.
Po trzecie wreszcie, ma czas. Już nie trzeba nic robić na chybcika, kolejne fazy można było starannie zaplanować. Widać zresztą, że rząd chce, by czas pracował na jego korzyść – temu przecież służyły kolejne obostrzenia pandemiczne wprowadzane w okolicach Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Zarządzano je, by maksymalnie obniżyć bazę zachorowań – by w momencie kulminacji fali łatwiej było wypłaszczyć krzywą zakażeń.
Jednocześnie już widać, że trzecia fala nie ominie nas szerokim łukiem. Jej szczyt przypadnie w trzeciej dekadzie marca, a już teraz w niektórych szpitalach zaczyna brakować covidowych łóżek. NFZ zalecił ograniczenie liczby planowanych zabiegów –kolejny sygnał, że służba zdrowia z powodu pandemii traci sterowność.
Zawodzi wreszcie pandemiczna wunderwaffe, czyli szczepionki. Mateusz Morawiecki przekonuje, że służba zdrowia jest w stanie szczepić nawet 10 mln Polaków miesięcznie, ale w rzeczywistości wszystko idzie dużo wolniej. I drugorzędne znaczenie ma tu fakt, że to problem wszystkich, bo wszędzie są problemy z dostawami. Jak mawiał Napoleon: od dwóch dobrych generałów wolę jednego, który ma szczęście.
Bo z trzecią falą nadciąga jeszcze jeden problem dla rządzących: całkowite zmęczenie. Polacy mają zwyczajnie dość całej pandemii. Są psychicznie na skraju wytrzymałości –kolejnymi ograniczeniami, zakazami, koniecznością noszenia maseczki. Jest tylko kwestią czasu, kiedy zacznie się szukanie winnych tego stanu rzeczy. A gdy się zacznie, to już teraz wiadomo, gdzie on zostanie znaleziony: przy Nowogrodzkiej i w alejach Ujazdowskich w Warszawie.
Rząd widać, że ma tego świadomość – stąd też ciągle powracające przecieki o tym, co znajdzie się w "Nowym Ładzie", wielkim popandemicznym programie gospodarczym, który ma pomóc odzyskać sterowność obozowi władzy po koronawirusie. Ten projekt w kategoriach politycznych może rzeczywiście dać efekt, zwłaszcza jeśli zostaną do niego wpisane atrakcyjne wyborczo pomysły (mówi się m.in. o indeksacji 500 plus, wyższej kwocie wolnej od podatku czy emeryturze bez podatków). Umiejętnie skomponowany tego typu program ma szansę stać się trampoliną, która pozwoli PiS odbić się od problemów pandemicznych i odzyskać inicjatywę.
Ale do tego potrzebne są dwa warunki. Po pierwsze, program musi być naprawdę dobrze skomponowany, to znaczy atrakcyjny dla wyborców, a jednocześnie skuteczny gospodarczo. Po drugie, musi być zwodowany w odpowiednim momencie. Bo nawet jeśli jego inauguracja okaże się sukcesem, ale tydzień później czołówki serwisów informacyjnych zapełnią doniesienia o rekordowych poziomach zgonów z powodu pandemii, to efektu politycznego z "Nowego Ładu" nie będzie. Bomba okaże się kapiszonem.
Drugiej takiej szansy PiS nie dostanie. Obóz władzy ma tylko jeden strzał – bo zwyczajnie nie ma pieniędzy na zwodowanie podobnego programu na przykład za rok. Dlatego właśnie trzecia fala koronawirusa jest decydująca. Jeśli rząd ją sprawnie okiełzna i przejdzie do ofensywy dzięki "Nowemu Ładowi", to opozycji będzie trudno zbudować szersze poparcie dla siebie. Ale to działa też na odwrót – błędy w zarządzaniu tą falą będą politycznie nie do odrobienia. Dziś remisowe sondaże przechylą się wyraźnie na stronę opozycji. I takie mogą pozostać już do wyborów.