Koszt wojny w Afganistanie
(PAP)
Lotnictwo amerykańskie kontynuowało w czwartek operację antyterrorystyczną w Afganistanie, a siły opozycji informowały o postępach w walce z talibami na północy kraju. Tymczasem prezydent Pakistanu, który jest kluczowym sojusznikiem USA w trwającej wojnie, wezwał do natychmiastowego zaprzestania nalotów.
08.11.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Od rana lotnictwo USA prowadziło intensywne bombardowania pozycji talibańskich na północny wschód od Kabulu. Naloty rozpoczęły się o godz. 6.00 czasu lokalnego w regionie miasta Kapisa, gdzie w rękach talibów pozostaje jedna z trzech dróg wiodących do afgańskiej stolicy. Było to ósme bombardowanie tych pozycji w ciągu ostatnich 12 dni.
Pozostałe strategiczne szlaki, na północy kraju, bombardowano od godzin południowych. W nalotach uczestniczył m.in. ciężki bombowiec B-52. Przywódcy opozycyjnego wobec talibów Sojuszu Północnego podali, że cele nalotów znajdowały się wiele kilometrów za linią frontu, były to m.in. magazyny paliw i broni.
Wg afgańskiej agencji AIP, samoloty amerykańskie 27 razy bombardowały miasto Herat na zachodzie Afganistanu, tamtejsze lotnisko oraz obiekty wojskowe. Pod bombami miały zginąć trzy osoby cywilne, a wiele zostało rannych.
W nocy z środy na czwartek na konferencji prasowej w Pentagonie przedstawiono skutki nalotów. Po raz pierwszy pokazano dziennikarzom taśmę wideo, na której widać było atakowanych ludzi. Według danych Pentagonu, w nalotach na Afganistan zginęło wielu talibów, a także bojowników terrorystycznej organizacji Osamy bin Ladena, al-Qaedy.
Amerykański sekretarz obrony Donald Rumsfeld zaznaczył, że niemożliwe jest podanie konkretnych danych na temat strat talibów i al-Qaedy; ocenił jednak, iż siatka terrorystyczna i popierający ją reżim nadal dysponują 40-50 tysiącami uzbrojonych ludzi. Dodał, że do tej pory nie udało się zlokalizować bin Ladena. (aka)