Koszmarny błąd czy przypadek...?
Jednostki specjalne tuż przed szturmem (PAP/EPA)
Wciąż nie jest jasne, dlaczego rosyjskie siły specjalne rozpoczęły szturm na szkołę w Biesłanie – tragiczna pomyłka, przypadek czy błąd dowódców? Tego na razie nie wiadomo...
Przedstawiciele Federalnej Służby Bezpieczeństwa zapewniają, że nie planowali akcji militarnej. Dlaczego więc rozpoczął się szturm? Kilka godzin po ataku pojawiła się wersja, że kilkoro dzieci w pewnym momencie wybiegło ze szkoły, a specnaz – w ich obronie – otworzył ogień do terrorystów. Wtedy dopiero nadszedł rozkaz, żeby zacząć akcję.
Druga hipoteza jest taka, że w szkolnej sali gimnastycznej, gdzie przetrzymywano zakładników, przypadkowo wybuchły ładunki, przywiązane do obręczy kosza do koszykówki. Wersję tę potwierdziła jedna z uwolnionych zakładniczek, która powiedziała, że oderwała się taśma samoprzylepna, którą przymocowana była bomba. Po eksplozji do budynku weszli Rosjanie.
Czy któraś z tych wersji jest prawdziwa? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że akcja była albo przypadkowa, albo koszmarnie źle przygotowana – jak twierdzi były dowódca GROM-u, płk. Roman Polko. Ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego Bartłomiej Sienkiewicz ma wątpliwości, bo – jak mówi – nikt rozsądny nie podjąłby decyzji o ataku w biały dzień.