Koszmar Polaków na Krecie. Plaga w hotelu
Do zbiorowego zatrucia salmonellą doszło w miniony weekend w rajskim resorcie spa na Krecie. Bakteria powaliła 70 proc. gości i hotelowej obsługi. Opustoszały hotelowe plaże i baseny, bo ludzie leżeli w pokojach z boleściami żołądka, wymiotami, biegunką i wysoką temperaturą.
Do niefortunnych wydarzeń doszło w luksusowej rezydencji letniej w Grecji, Kalypso Cretan Vilage & Resort Spa. - Warunki sanitarne w hotelu urągają wszelkim normom. Znajdowaliśmy brudne sztućce, woda w basenach jest zielona od glonów - relacjonuje w rozmowie z WP jeden z uczestników wyjazdu, który wykupił wycieczkę w biurze turystycznym TUI Polska. Okazało się, że ta tykająca sanitarna bomba eksplodowała. W niedzielę w gwarnym latem hotelu zapanowała złowroga cisza.
Według uczestnika wyjazdu, który do Polski wrócił w poniedziałek nad ranem, po sobotniej kolacji część osób zaczęła się uskarżać na drobne problemy żołądkowe. Było tam dużo Polaków, więc konwersowali na korytarzach hotelowych i wymieniali wrażenia.
Zaczęli też kontaktować się z organizatorem wyjazdu, biurem podróży TUI Polska, należącym do jednej z największych w Europie sieci turystycznych operatorów -TUI. - Napisałem na czacie zawiadomienie - mówi turysta Wirtualnej Polsce. - TUI potwierdził wdrożenie procedury, zalecił zgłoszenie się do lekarza lub kontakt z ubezpieczycielem, by skorzystać z porady lekarskiej. Poinformował też o powiadomieniu lokalnego sanepidu w celu zbadania pożywienia w hotelowej restauracji.
Koszmar w hotelu Kalypso na Krecie. W boleściach turyści i personel
- Większość osób zgłaszała się do recepcji. Tam już pracownicy mieli przygotowany lek przeciwbiegunkowy i rozdawali go za darmo gościom - opowiada uczestnik wyjazdu. Mówi, że bóle brzucha, biegunkę, wymioty skarżyła się nie tylko większość turystów, ale także personel. W niedzielę rano Kalypso zamarło. Na plaży hotelowej było pusto, wyludniły się zawsze pełne wczasowiczów baseny. Niedysponowani turyści zmuszeni byli pozostać w zaciemnionych pokojach i leczyć się z zatrucia.
Zarząd TUI Polska musi już wiedzieć o sprawie na Krecie, skoro wielu klientom odpisywał, zapewniając o wszczęciu procedur i o kontakcie z greckimi służbami sanitarno-epidemiologicznymi. Informacja na czacie zawierała też poradę, by w celu ubiegania się o ewentualne odszkodowanie zabezpieczyć dokumentację, między innymi zaświadczenie od lekarza o chorobie.
W poniedziałek jednak biuro TUI nabrało wody w usta. Działają wszelkie infolinie, funkcjonują aplikacje rezerwacji wyjazdu, ale niespodziewana awaria dopadła telefoniczną linię głównych biur na warszawskim Mokotowie. Próbowaliśmy dodzwonić się na stacjonarne telefony do biur zarządu na ulicy Wołoskiej - są cały czas zajęte. Kontakt z rzecznikiem prasowym możliwy jest tylko przez stronę mejlową, która nie wydaje się być sprawdzana przez kogokolwiek w ciągu ostatnich godzin, bo na naszą przesyłkę na elektroniczną pocztę z pytaniem o to, co zaszło na Krecie, nikt nie odpowiedział.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Korzystałem przez lata z wyjazdów z biurami podróży. Byłem wiele razy w Egipcie, w Grecji, w Europie. Nigdy nie spotkałem się z taką sytuacją. Ten hotel, który był luksusowy 25 lat temu, to prawdziwa porażka - zielona woda w basenie chlorowana łopatą wapna, zatęchłe pokoje. Ja nie jestem pieniaczem, nie awanturuję się, ale tym razem nie jestem w stanie odpuścić - mówi podróżnik i dodaje, że obawia się, iż organizator wyjazdu będzie chciał wyciszyć sprawę, aby nie doszło do zbiorowego pozwu.