Koszmar 7-latka na koloniach. "Cwel to jest taki facet...". Sprawę badają policja i prokuratura
- O całej sprawie dowiedzieliśmy się z mediów. Kontaktowaliśmy się z matką chłopca i o całym zajściu powiadomiliśmy prokuraturę w Koszalinie jako organ właściwy do zbadania sprawy - powiedziała dyrektor Kuratorium Oświaty w Katowicach. Sprawę 7-latka, który opowiedział o tym, jak podczas wakacji padł ofiarą przemocy kolegów, zajęła się również policja.
- Z racji, że wypoczynek miał miejsce w Łazach, nadzór nad koloniami sprawował zachodniopomorski kurator oświaty, którego poprosiliśmy o wcześniejsze skontrolowanie, czy organizator spełnił m.in. warunki określone w ofercie oraz kwalifikacje kadry. W czasie kontroli nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości - powiedziała w rozmowie z portalem dziennikzachodni.pl dyrektor Kuratorium Oświaty w Katowicach Anna Kij.
Koszmar, którego doświadczył od swoich kolegów 7-latek podczas kolonijnego pobytu w nadmorskiej miejscowości, bada również policja. - Postępowanie prowadzone jest w dwóch kierunkach. Wyjaśniamy sprawę ewentualnej demoralizacji nieletnich oraz ewentualnego niedopełnienia obowiązków przez wychowawców i organizatorów kolonii - mówi w rozmowie z dziennikarzem portalu nadkomisarz Marek Słomski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach.
Kij dodaje, że o sprawie kuratorium dowiedziało się z mediów.- Kontaktowaliśmy się z matką chłopca i o całym zajściu powiadomiliśmy prokuraturę w Koszalinie jako organ właściwy do zbadania sprawy - zapewnia.
Protest przeciwko reformie edukacji
W grę wchodzi demoralizacja
Chłopiec otrzymał wsparcie psychologiczne. - Rozmawiał długo z psychologiem z Komitetu Ochrony Praw Dziecka w Sosnowcu. Myślę, że wyrzucenie z siebie tego wszystkiego odpowiedniej osobie, trochę mu pomogło. Musi jednak minąć jeszcze dużo czasu zanim wróci do siebie - powiedziała dziennikowizachodniemu.pl jego matka.
Policja zapewnia, że ze względu na wiek chłopców, którzy mieli gnębić i przymuszać do molestowania 7-latka, ich ewentualne czyny nie będą traktowane jako przestępstwo. - Sąd sprawdzi rodziny nieletnich i podejmie decyzję, czy doszło w nich do demoralizacji dzieci - dodaje nadkom. Słomski.
Jeżeli zarzuty matki chłopca się potwierdzą, wychowawcy oraz organizator kolonii będą odpowiadać za narażenie siedmiolatka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Jak wynika z informacji portalu, matka chłopca chce również domagać się zadośćuczynienia w procesie cywilnym.
Co się wydarzyło na koloniach
Chłopiec mieszka razem z mamą w Gliwicach. Na kolonie pojechał dzięki pomocy opieki społecznej. Jego mama w programie "Uwaga" TVN opowiedziała o tym, co przeżył na koloniach jej syn. - W kąpieli w pewnym momencie zaczął temat, czy ja wiem, co to jest cwel. Zaraz udzielił mi odpowiedzi, że "cwel to jest taki facet, którego się ru...a w d..." - stwierdziła kobieta.
Dręczyć mieli go chłopcy w wieku 8 i 11 lat. Wtedy pierwszy raz usłyszała od syna, co mu robiono. - Mamo, bo oni mnie tam bili. Łapali mnie za ręce, za nogi i rzucali o podłogę. Mówili, że jestem ich zabawką - mówił chłopiec mamie.
Gdy kobieta dzwoniła do syna w trakcie kolonii, chłopiec nie mówił nic niepokojącego. Dopiero gdy wrócił i wysiadł z autokaru, zobaczyła na jego twarzy szramę. Na plecach dziecka wyrysowano penisy. Współuczestnicy wyjazdu mieli opuszczać przy nim bieliznę i przymuszać go do "zrobienia loda".
Źrodło: dziennikzachodni.pl, WP