Kossek: rozlewnie gazów powinny być chronione przez specjalne oddziały
Rozlewnie gazu płynnego, podobnie jak inne
obiekty mające znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego
państwa, powinny być pod szczególną ochroną oddziałów specjalnych -
uważa Marcin Kossek, zajmujący się szkoleniem antyterrorystów.
Tymczasem w Polsce za bezpieczeństwo rozlewni odpowiadają
bezpośrednio firmy, do których one należą.
Może najwyższy czas, żeby ktoś w końcu zadał sobie sprawę, że w takich obiektach powinny się odbywać ćwiczenia dotyczące zagrożeń bioterrorystycznych. Odziały specjalne powinny mieć te obiekty znakomicie rozplanowane w sensie taktycznym - podkreślił Kossek. Dodał, że w Polsce nadal "tak nie jest". Organizuje się natomiast "fikcyjne ćwiczenia np. w Pałacu Kultury".
Poznańska policja, prokuratura i Agencja Bezpieczeństwa Wewnetrznego badają sprawę obcokrajowca - Francuza pochodzenia arabskiego - zatrzymanego 13 sierpnia w podpoznańskim Swarzędzu podczas fotografowania urządzeń rozlewni gazu. Mężczyzna jest podejrzany o terroryzm. Poznańska prokuratura zarzuca mu, że przygotowywał wybuch wielkich rozmiarów, który mógł zagrozić życiu i mieniu. Jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do śledztwa, podczas przeszukania jego mieszkania psy policyjne wyczuły, że w pomieszczeniu mogły być przechowywane materiały wybuchowe.
Burmistrz Swarzędza Anna Tomicka razem z policją i strażą pożarną w środę przed południem wizytowała przepompownię gazu należącą do koncernu BP. Koncern nie chciał udzielać żadnych informacji na temat zabezpieczeń swoich obiektów. Magdalena Karndefer z biura prasowego BP powiedziała, że koncern poproszono o wstrzymanie się z udzielaniem jakichkolwiek informacji ze względu na dobro śledztwa.
Według Kosska, w Polsce, podobnie jak w innych krajach, obiekty takie jak rozlewnie gazów czy rafinerie powinny być chronione przez specjalną formację - o podobnych kompetencjach np. do straży ochrony lotniska. Formacja ta powinna ściśle współpracować z policją, a szefami ochrony tych obiektów - jego zdaniem - powinni być np. byli funkcjonariusze jednostek antyterrorystycznych.
Tymczasem, jak dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do służb ratowniczych, polskie firmy posiadające m.in. rozlewnie gazów są zobowiązane do przygotowania tzw. "raportów o bezpieczeństwie". Zawierają one różne scenariusze wydarzeń, które mogą wystąpić przy składowaniu paliw, transporcie i ich przeładunku, a także analizę związanych z nimi zagrożeń. Na terenie zakładów odbywają się także ćwiczenia zakładowych ratowników.
Skutki zapalenia się cystern wypełnionych gazem - jak przyznają rozmówcy PAP związani ze służbami ratowniczymi - mogą być fatalne. Przykładowo w wyniku zapalenia się 60-tonowej cysterny może powstać chmura gazowa, która zniszczy wszystko w promieniu ok. 300 metrów. Na przeżycie nie mają też szans ludzie znajdujący się na tym obszarze.