Kościół obchodzi Święto Bożego Miłosierdzia
Kościół katolicki obchodzi dziś Święto Bożego Miłosierdzia. Ustanowił je w 2000 roku Papież Jan Paweł II, kanonizując siostrę Faustynę Kowalską, orędowniczkę Bożego Miłosierdzia.
15.04.2007 | aktual.: 15.04.2007 07:27
Miłosierdzie - największy przymiot Boga
Siostra Faustyna, a za nią teologowie i Papież, wskazali na miłosierdzie jako na największy przymiot Boga - przypomina w ksiądz prałat Jan Sikorski. Miłosierdzie - tłumaczy - to nieskończona Boża miłość, która przebacza, nie liczy się ze swoją krzywdą, z niedoskonałością ludzką, tylko jak ocean wylewa się na ludzi, żeby ogarnąć nas swą potęgą i żebyśmy na tę miłość odpowiedzieli.
Ksiądz Sikorski podkreśla przy tym, że Boże miłosierdzie to dla nas wielka obietnica - że nie zmarnujemy swego życia, a jednocześnie wielkie zadanie. Bo ta miłość nie ma nic wspólnego z pobłażliwością, naiwnością, lecz jest wspaniałym darem, który nas onieśmiela i który powinien skłonić nas do rozwoju i kształtowania własnej miłości.
"Miłosierdzie jest silniejsze niż ludzkie grzechy"
Trzeba przyjąć tę Bożą miłosierną miłość w sposób dojrzały, chociaż oczywiście to miłosierdzie jest silniejsze niż jakiekolwiek ludzkie grzechy - podkreśla ksiądz Sikorski. Ale miłosierdzie nie jest zasłoną dla wszystkich, którzy sądzą, że skoro Pan Bóg jest miłosierny, dobry, to wszystko przebaczy, więc mogą robić, co im się podoba - dodaje.
Miłość miłosierna jest miłością adresowaną do człowieka w potrzebie - tłumaczy z kolei ksiądz Marek Dziewiecki. Znany duszpasterz zwraca uwagę, że w potrzebie - materialnej, duchowej czy moralnej - jest każdy człowiek.
Dzieci potrzebują nie tylko pokarmu i opieki rodziców, ale wychowania, zasad moralnych, wartości. I jeżeli rodzice nie wychowują swoich dzieci, są za mało obecni, to są wobec nich niemiłosierni. Niemiłosierni są też dorośli, którzy żeby zarobić na dzieciach i młodzieży, sprzedają im alkohol, narkotyki czy pornografię - podkreśla ksiądz Dziewiecki.
Miłosierna miłość polega na mądrej miłości - podkreśla ksiądz Marek Dziewiecki. Tłumaczy, że miłosierdzie nie ma nic wspólnego z naiwnością, z tolerancją, z pobłażaniem złu, czy z "ratowaniem" kogoś poprzez wyręczanie go. Kiedy ktoś sam siebie krzywdzi, trudno mu pomóc, by sam siebie zmieniał, bo osoba w potrzebie materialnej, duchowej czy moralnej automatycznie próbuje nami manipulować - tłumaczy ksiądz Dziewiecki, który jest psychologiem. "Szczytem miłosierdzia jest uczenie dojrzałości"
Ks. Dziewiecki zauważa, iż im bardziej ktoś potrzebuje pomocy i miłości, tym bardziej chce, żebyśmy za niego rozwiązali jego problemy. Ale ktoś, kto jest mądrze miłosierny, potrafi wspierać w taki sposób, żeby ta osoba sama sobie zaczęła radzić z życiem - uważa ksiądz Dziewiecki.
Szczytem miłosierdzia jest więc uczenie dojrzałości. Jeżeli ja kocham w taki sposób, że druga osoba kochana przeze mnie uczy się kochać, to jest to najpiękniejsza miłość miłosierna, jaką mogę okazać - podkreśla ksiądz Dziewiecki. I jest to zawsze mądra miłość- dodaje. Radzi, że jeżeli ktoś się zwraca do nas o pomoc, to powinniśmy się zastanowić, jaka forma pomocy będzie najmądrzejsza, a nie najłatwiejsza. Bo najłatwiej jest dać jałmużnę, najłatwiej jest kogoś pocieszyć, mimo że się nie zmienia jego sytuacja życiowa; najłatwiej jest za kogoś rozwiązywać jego problemy, zamiast pomóc mu, żeby sam je rozwiązywał. A zdaniem księdza Dziewieckiego miłosierdzie to jest wychowywanie, to jest uczenie miłości, a nie dawanie jakiejś jałmużny.