"Korzeń" wraca na Podkarpacie?
Kończący w przyszłym roku karierę wybitny chodziarz Robert Korzeniowski szuka ponoć posiadłości, gdzie mógłby spędzać czas na sportowej emeryturze. Myśli o kupnie ziemi w rodzinnych stronach, w okolicach Lubaczowa lub Jarosławia. Lokalni samorządowcy już zacierają ręce, wierząc, że wybitny sportowiec przyczyni się do promocji tej części Podkarpacia.
02.09.2003 20:26
Robert Korzeniowski, który na ostatnich Mistrzostwach Świata w lekkoatletyce w Paryżu w wielkim stylu wywalczył złoto w chodzie na 50 kilometrów, już zapowiedział, że po przyszłorocznej olimpiadzie w Atenach zawiesza buty na kołku i kończy swą karierę sportową. W jednej z ogólnopolskich gazet ogłosił ostatnio, że pragnie powrócić w rodzinne strony. - Poszukuję ciekawej ziemi do zagospodarowania w moich rodzinnych stronach, okolicach Lubaczowa czy Jarosławia. Postawiłbym tam letni dom na czas emerytury – obwieścił jeden z najwybitniejszych polskich sportowców.
Wiadomość ta bardzo ucieszyła jego krajanów, którzy już rozglądają się za odpowiednim miejscem dla mistrza. Nadzieję, że słynny “Korzeń” zrealizuje swe zamierzenia i powróci na Podkarpacie, ma burmistrz Cieszanowa Zdzisław Zadworny, który z otwartymi ramionami przyjąłby mistrza u siebie.
- To wybitna, znana na całym świecie postać. Wokół Korzeniowskiego na pewno rodziłoby się wiele cennych inicjatyw kulturalnych i sportowych. W okolicach Cieszanowa nie brakuje terenów, które zainteresowałyby Roberta Korzeniowskiego. Okolice są przepiękne, zalesione, idealne do wypoczynku. Jest tu bardzo spokojnie i bezpiecznie, ludzie życzliwi - powiedział nam burmistrz Cieszanowa Zdzisław Zadworny.
W Jarosławiu już pojawiły się nawet oferty pomocy Korzeniowskiemu w znalezieniu odpowiedniego terenu do osiedlenia się. - Jeżeli tylko pan Robert Korzeniowski poprosi, z wielką przyjemnością pomogę. Nie tylko jako burmistrz, ale również jako rzeczoznawca majątkowy. Pan Robert musiałby określić, jakiej wielkości ma to być teren, jakiego rodzaju, w której części Jarosławia lub powiatu jarosławskiego, jeżeli tu chciałby kupować ziemię. Dla mnie będzie to sprawa priorytetowa pomóc tak znanej osobie – zapewnił wiceburmistrz Jarosławia Tadeusz Pijanowski.
Wicestarosta lubaczowski Adam Sobczak również nie ukrywa, że chętnie widziałby świetnego sportowca urodzonego w Lubaczowie na swoim terenie. Okazja do porozmawiania na ten temat będzie już niedługo. 24 września w Lubaczowie odbędzie się inauguracja sportu szkolnego, na którą zaproszony został Robert Korzeniowski.
- To znana na całym świecie postać. Bylibyśmy niezmiernie radzi, gdyby zdecydował się na zakup ziemi w naszej okolicy. To człowiek pełen zapału i zapewne po zakończeniu kariery będzie się mocno angażować w działalność społeczną. Jako osoba z ogromnym autorytetem na pewno mógłby zrobić wiele dobrego dla całego regionu – powiedział wicestarosta lubaczowski Adam Sobczak.
Wielokrotny mistrz świata i mistrz olimpijski, 35-letni dziś Robert Korzeniowski znany jest nie tylko z doskonałych wyników sportowych, ale również z działalności społecznej. Zapewne, gdy zakończy karierę, jako honorowy obywatel Jarosławia i Lubaczowa, jeszcze bardziej zaangażuje się w tego typu działalność.
Agnieszka Korzeniowska, żona trzykrotnego mistrza świata: - Owszem, to prawda, że nosimy się z zamiarem kupienia ziemi gdzieś w okolicach wschodniej granicy Polski. Na razie jednak nie ma mowy o budowaniu jakiejkolwiek posiadłości – po prostu kupno gruntów traktujemy jako lokatę kapitału. Przeprowadzka z Krakowa gdziekolwiek indziej na świecie nie wchodzi w grę, z całą pewnością będziemy tu mieszkać do końca życia. Robert zapowiedział już zakończenie kariery po olimpiadzie w Atenach, ale jak go znam, nie zawiesi od razu butów na kołku. To zresztą niemożliwe choćby dlatego, że nie można tak nagle zerwać z tym, co się robi przez całe życie. Definitywne zerwanie ze sportem mogłoby być niebezpieczne dla jego zdrowia. Dlatego Robert będzie się żegnał z czynnym uprawianiem sportu stopniowo. A co będzie robił na emeryturze? Któż to może teraz wiedzieć – to jak myślę jeszcze dość odległe czasy. Może rzeczywiście zbudujemy letni dom na Podkarpaciu?
Szymon Jakubowski, kp