Korupcja - deklaracje i rzeczywistość
Zaledwie kilkanaście dni temu minister Janik
wyrażał zadowolenie, że w międzynarodowych badaniach korupcji
uplasowaliśmy się pod koniec piątej dziesiątki, w samym środku
stawki. Nie na końcu - pisze w "Pulsie Biznesu" Kazimierz Krupa.
13.08.2003 | aktual.: 13.08.2003 06:38
Jego zdaniem, wynik może i byłby dobry, gdybyśmy mozolnie wdrapywali się z ostatniego miejsca i byli już w środku stawki, tyle tylko, że my z każdym rokiem tracimy kilka pozycji. Miast poprawiać swoją lokatę, tracimy w rankingu - inni idą szybciej, sprawniej i prostszą drogą.
Nie przebrzmiały jeszcze słowa ministra od policji, a już kilku jego doradców, o wyjątkowo dziwnych nazwiskach, straciło pracę. Minister obwieścił odniesienie kolejnego sukcesu w walce z korupcją. A dla mnie - zaznacza Krupa - jest to kolejna porażka, przyznanie się do błędu, że w odpowiednim czasie procedury nie zadziałały.
Teraz trwa prawdziwe polowanie na czarownice, w oparciu o wyjątkowo powierzchowną, na kolanie, na zamówienie napisaną, ustawę antykorupcyjną. Kolejne kontrole, niemalże na wzór komisji senatora McCarthy'ego, działającej w latach pięćdziesiątych w Stanach Zjednoczonych, badają, czy nie jest ona łamana, omijana.
Każdy sukces (wytropienie kolejnego urzędnika łamiącego przepisy ustawy) obwieszczany jest jako kolejny krok na drodze walki z korupcją. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to działanie w myśl zasady: łapać złodzieja, bo w powstałym zamieszaniu łatwiej ukryć się prawdziwemu złodziejowi - ocenia komentator "PB".