Koronawirus. Warszawski Marriott chce odszkodowania za lockdown
Ponad 40 milionów złotych domaga się od ubezpieczyciela spółka zarządzająca hotelem Marriott w centrum Warszawy. Chodzi o odszkodowanie za utracone zyski podczas wiosennego lockdownu. Jednak ubezpieczyciel odmawia wypłaty.
23.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 23:50
To wyjątkowa sprawa. Od jej rozstrzygnięcia może zależeć los podobnych roszczeń. Według informacji nieoficjalnych WP wiele firm zgłasza się do towarzystw ubezpieczeniowych o wypłatę ubezpieczeń od utraty zysku.
Chodzi o firmę LIM sp. z o.o., która jest właścicielem budynku i zarządza hotelem Marriott przy Alejach Jerozolimskich w Warszawie. To w tym hotelu zatrzymują się odwiedzający Polskę prezydenci USA.
Spółka w kwietniu 2019 roku zawarła z jednym z największych krajowych ubezpieczycieli umowę ubezpieczenia od utraty zysków, którą pierwszego kwietnia tego roku przedłużono do marca 2021 roku. W dniu 29 kwietnia spółka LIM złożyła do ubezpieczyciela roszczenie, które dotyczy "utraty zysków, czynszów w wyniku interwencji władz poprzez ograniczenie lub całkowite zamknięcie placówek handlowych, rozrywkowych, hotelarskich czy restauracji w marcu i kwietniu 2020 r.".
Ubezpieczyciel: szkoda nie mieści się w zakresie ubezpieczenia
Jednak firma ubezpieczeniowa odmówiła wypłaty. Powołała się na postanowienia dodatkowe do umowy w postaci wyłączenia dotyczącego działania organów administracji.
Stwierdziła też, że nie miała miejsca szkoda rzeczowa w ubezpieczonym mieniu oraz że nie doszło do interwencji władz cywilnych lub wojskowych w miejscu ubezpieczenia lub jego obrębie.
Przedstawiciel spółki: mieliśmy wypasione ubezpieczenie
Jeden z członków zarządu spółki zapewnia nas, że firma obsługująca słynny warszawski Marriott odnotowuje w tym roku ponad 90 proc. spadek dochodów.
– Według naszych prawników i brokera, mamy prawo do odszkodowania. Zapisy w naszej umowie dotyczyły nie tylko zniszczenia mienia czy budynku hotelu. Polski rząd wprowadzał różne lockdowny, których skutkiem było dramatyczne ograniczenie działalności hotelarskiej. Sprawa pewnie skończy się w sądzie – mówi przedstawiciel spółki zarządzającej hotelem.
Prawnicy LIM sp. z o.o. w złożonej reklamacji twierdzą, że wprowadzenie stanu epidemii i nałożenie związanych z tym zakazów na mocy kolejnych rozporządzeń ministra zdrowia oraz Rady Ministrów stanowi zdarzenie losowe objęte ochroną ubezpieczeniową na podstawie "Klauzuli władz publicznych".
W razie zajścia zdarzenia określonego w klauzuli ochrona ubezpieczeniowa w zakresie utraty zysków istnieje niezależnie od tego, czy zaistniała szkoda rzeczowa.
Sytuacja byłaby jasna gdyby rząd wprowadził stan klęski żywiołowej
WP poprosiło o ocenę tej sytuacji niezależne kancelarie prawne.
- Ubezpieczyciel ma mocne argumenty. Trzeba też jednak zrozumieć przedsiębiorców, którym pandemia dosłownie zdemolowała biznes. Formalne wprowadzenie stanu klęski żywiołowej otwierałoby w takich sytuacjach drogę do odszkodowań od Skarbu Państwa. Jeżeli ubezpieczyciel uznaje, że globalna pandemia to nie jest zdarzenie ubezpieczeniowe to koło się zamyka - mówi adwokat Tomasz Gałczyński z kancelarii Gałczyński Osowiecki Banasik.
- Odmowa towarzystwa ubezpieczeniowego co do wypłaty odszkodowania w związku z utraconym zyskiem podyktowana może być swoistym globalnym charakterem wprowadzonych zakazów i nakazów, tj. wykraczającym poza obszar miejscowości, w której siedzibę ma przedsiębiorstwo lub prowadzona jest działalność gospodarcza – uważa adwokat Marek Małecki.
Prawnik dodaje, że z jego doświadczeń wynika, iż towarzystwa ubezpieczeniowe przyjęły w takich sprawach bardzo rygorystyczną strategię - i w większości przypadków spór będzie rozstrzygał sąd.