Koronawirus w Polsce. Zmierzamy tam, gdzie Czechy? Grzesiowski: Wkrótce może być podobnie
Koronawirus w Polsce zaczyna budzić coraz większy niepokój. Jak podkreśla dr Paweł Grzesiowki, czekają nas kolejne wzrosty zakażeń, a za niedługo możemy przechodzić ten sam scenariusz co obecnie Czechy.
04.10.2020 10:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W niedzielę Ministerstwo Zdrowia podało informację, że w ciągu ostatniej doby przybyło 1 934 przypadków zakażeń koronawirusa w Polsce. Oznacza to, że od początku pandemii w naszym kraju jest już 100 074 osób z COVID-19.
Koronawirus w Polsce. Dr Grzesiowski: To się z dnia na dzień nie wyciszy
W rozmowie z Wirtualną Polską dr Paweł Grzesiowski podkreślił, że w najbliższym czasie możemy spodziewać się kolejnych wzrostów zakażeń koronawirusem. - Weszliśmy na znacznie wyższy poziom aktywności epidemii. Nie należy się spodziewać, że to z dnia na dzień się wyciszy. Epidemia rozwija się zgodnie z matematycznymi regułami - zaznaczył immunolog.
- Każdy człowiek w Polsce zakaża obecnie około 1,5 kolejnej osoby. To efekt kuli śnieżnej - stopniowego nasilania się kontaktów międzyludzkich od maja. Wzrosty będą utrzymywać się przez najbliższe kilka tygodni. Zwykle fale zakażeń wygasają w ciągu około ośmiu tygodni. Tak samo było w marcu, na początku pandemii. Pierwsze uderzenie trwało blisko dwa miesiące - przypomina ekspert.
Koronawirus w Polsce. Czeka na "czeski" scenariusz? Już jest podobnie
Jak tłumaczy immunolog, wkrótce może stać się tak, że będziemy przechodzili przez ten sam scenariusz co obecnie Czechy. - W Polsce może być za kilka tygodni podobnie jak u naszych południowych sąsiadów, dlatego konieczne są dodatkowe obostrzenia. Zauważmy jednak, że Czechy - z kraju, który miesiąc temu miał około trzech zakażonych na 100 tys. osób i ogłoszono, że epidemia wygasła - w ciągu dwóch tygodni weszły do grupy rekordzistów Europy. W tej chwili jest tam prawie 300 osób zakażonych koronawirusem na 100 tys. mieszkańców - mówi dr Paweł Grzesiowski.
Jego zdaniem wprowadzenie stanu wyjątkowego było tam koniecznością. - U nich fala epidemiczna przyszła błyskawicznie. Nie ogłosili stanu wyjątkowego ot tak sobie. Tam są zablokowane szpitale, w ciągu czterech tygodni zmarło 300 osób. Trzeba było zostawić ludzi w domach - zaznacza.
Koronawirus w Polsce. Potrzebny stan wyjątkowy? Dr Grzesiowski: To krok ostateczny
Grzesiowski podkreśla jednak, że w Polsce na ten moment nie ma takiej konieczności. - Oczywiście, jeżeli sytuacja się nie pogorszy. Codziennie przybywa nam około 100 do 150 osób hospitalizowanych, potrzebne są nowe miejsca w szpitalach z dostępem do respiratorów i personelu, który może się zaopiekować pacjentami. Z medycznego punktu widzenia, jeżeli nie musimy wychodzić, to najlepiej zostać w domach - tłumaczy i dodaje, że wprowadzenie stanu wyjątkowego to zawsze krok ostateczny.
Pytany o to, czy nie należałoby wprowadzić obowiązku noszenia maseczek na świeżym powietrzu, ekspert wprost przypomina, że taki nakaz wciąż obowiązuje w miejscach publicznych, a problemem jest jego egzekwowanie.
Koronawirus w Polsce. Dr Grzesiowski o karach
- Oczywiście kary powinny być nakładane na recydywistów. Jeżeli ktoś neguje istnienie koronawirusa, namawia do anarchii, to powinno się za to karać - mówi dr Paweł Grzesiowski. Jak dodaje, wszystko zależy jednak od tego, kto i jak łamie przepisy. - Jeżeli jest to manifestacyjne, to należy te osoby karać. Trzeba pamiętać jednak, że to karanie jest przemocą wobec ludzi. Mandaty budzą sprzeciw. Kara powinna być za poważne uchybienia z premedytacją, nie za drobne potknięcia - zaznacza ekspert.
- Najskuteczniejsza jest edukacja. Jeżeli wszyscy politycy i osoby publiczne będą nosić maseczki, to uda się przekonać też inne osoby - podkreśla dr Paweł Grzesiowski.