Koronawirus w Polsce. Zielona wyspa na Mazurach. Tutaj koronawirus wciąż nie dotarł
Zielona wyspa wciąż istnieje na Mazurach. Ma 27 tysięcy mieszkańców i zero przypadków koronawriusa. To powiat gołdapski, obecnie ewenement na skalę kraju. - Jakiś anioł nad nami czuwa - śmieje się starosta. Są jednak obawy, że wkrótce epidemia dotrze również do ich powiatu.
Sytuacja epidemiczna w całym kraju się pogarsza, padają kolejne rekordy nowych zakażeń. Eksperci biją na alarm, a w kilkunastu powiatach wróciły obostrzenia. Są jednak w Polsce dwa powiaty, gdzie koronawirusa jeszcze nie widziano. Jeden z nich to powiat drawski, a drugi leżący wzdłuż granicy z Kaliningradem powiat gołdapski.
I właśnie w położeniu swojego powiatu starosta Marzanna Wardziejewska upatruje jednej z przyczyn tak dobrej sytuacji epidemicznej. - Poza tym mamy zamkniętą granicę z obwodem Kalinigradzkim, gdzie jest dużo zakażeń - zauważa w rozmowie z WP. - I chyba po prostu mamy szczęście, jakiś anioł nad nami czuwa - śmieje się.
Jednak nie tylko anioł, ale też działania podjęte przez władze powiatu mogły mieć wpływ na sytuację. Szczególnie, że zostały podjęte szybko i zdecydowanie. - Od początku prowadziliśmy działania informacyjne, były plakaty, komunikaty na stronach, tłumaczyliśmy, jak należy się zachowywać. Docieraliśmy do aptek, przychodni, zakładów pracy, staraliśmy się trafić do jak największej liczby mieszkańców - wyjaśnia starosta.
- Współpracujemy z gminami, mieliśmy konferencje z wojewodą, z marszałkiem, między sobą. Policja od pierwszych dni informowała, żeby nie wychodzić z domów. Ja nagrywałam swoje apele, zwracałam się do mieszkańców, tak od serca. Myślę, że ludzie posłuchali i to na nich zadziałało - stwierdza.
Marzanna Wardziejewska zwraca również uwagę na kolejny istotny czynnik, czyli gęstość zaludnienia. W powiecie gołdapskim to około 35 osób na kilometr kwadratowy, dla porównania w uznanym za "czerwoną strefę" powiecie rybnickim to prawie 350 osób, w pszczyńskim 237 osób, zaś w wodzisławskim aż 547.
- Ale do tej pory, jak się z kimś witamy, to łokciem, a nie dłonią - zastrzega starosta. - Kontakty naprawdę zostały ograniczone, ale myślę, że to różnie się może skończyć, bo mamy bardzo dużo turystów. Wszystkie domki nad jeziorem są zajęte - martwi się.
Jednak z drugiej strony to dla powiatu dobra wiadomość, bo turystyka jest dla wielu mieszkańców głównym źródłem. - Boimy się i cieszymy jednocześnie. Czasami jest u nas ruch jak w Warszawie, samochód za samochodem. Nie wszyscy noszą maseczki w sklepach, ale policja robi od czasu do czasu niezapowiedziane kontrole. Wtedy mandaty się sypią - podsumowuje starosta.
Zielona wyspa przestanie istnieć? Sanepid ma obawy
Również gołdapski sanepid martwi się, że niedługo powiat może odnotować swój pierwszy przypadek. - Osób na kwarantannie jest z dnia na dzień coraz więcej. Teraz obserwujemy dużą liczbę turystów, pojedyncze osoby do nas dzwonią, że mają objawy - mówi nam inspektor Halina Karpińska. - Pole namiotowe jest pełne, pensjonaty też, widać ludzi w sklepach i na ulicach. Myślę, że pierwsze zakażenie to kwestia czasu - dodaje.
- Trudno powiedzieć, dlaczego tak wygląda u nas sytuacja. Na pewno wpływ miała dyscyplina mieszkańców - ocenia inspektor. - Poza tym jest trochę powiatów, gdzie są tylko pojedyncze zakażenia. Olecko, które z nami sąsiaduje, miało jeden przypadek śmiertelny i jedno zakażenie, ale pacjent już wyzdrowiał.
Obecnie na kwarantannie w całym powiecie jest 28 osób, z czego czternaście skierował na kwarantannę gołdapski sanepid. Pozostałe osoby to obywatele Ukrainy, którzy pracują na terenie powiatu i przechodzą obowiązkową kwarantannę. - Czasami mówi się złośliwie, że u nas nie ma zachorowań, bo nie robimy testów. Ale to jest nieprawda. Ludzie dobierani są do testów tak samo, jak w całym województwie i Polsce - podkreśla na koniec starosta.