Koronawirus w Polsce. Testy, testy, testy... a może niekoniecznie? Ciekawa opinia wirusologa
Koronawirus w Polsce. Wirusolog prof. Włodzimierz Gut uważa, że testy, które robi większość krajów, nie mają w zasadzie znaczenia dla zwalczania epidemii.
- Niektóre kraje "poszły na ilość", jeśli chodzi o testy na koronawirusa. Przy czym ilość robi się testami serologicznymi, które nie mają w zasadzie znaczenia dla zwalczania epidemii - mówił w TOK FM prof. Włodzimierz Gut.
Przypomnijmy: Ministerstwo Zdrowia poinformowało w piątek, że pod kątem obecności koronawirusa przebadano dotąd ponad 179 tys. próbek, a tylko w ciągu ostatniej doby zrobiono 10,5 tys. testów.
Zaczepił ją na Gubałówce. Nawet się nie wahała. "Zapakował 12 osób"
Dziennikarze TOK FM zapytali uznanego wirusologa prof. Włodzimierza Guta, czy polski model testowania jest wystarczający. Specjalista odpowiadał, że w najważniejszym wskaźnikiem mówiącym o liczbie testów, jest "proporcja udziału ciężkich przypadków w odniesieniu do wszystkich".
- Tu wartość jest stała dla każdej choroby. Jeżeli wykrywamy duży odsetek ciężkich przypadków, a słaby pozostałych, to oznacza, że system nie pełni funkcji nadzoru, ale jest tylko i wyłącznie systemem rozpoznawania szpitalnego ciężkich stanów. Jeśli ta druga statystka jest duża, to oznacza, że dobrze kontrolujemy całość epidemii - wyjaśniał ekspert w Głównym Inspektoracie Sanitarnym.
Jak podkreślał, niektóre kraje "poszły na ilość". - Przy czym ilość robi się testami serologicznymi. Takie testy nie mają w zasadzie znaczenia dla zwalczania epidemii - mówił.
Dlaczego? Takie testy nie wykrywają samego wirusa, ale przeciwciała, które nasz system immunologiczny wytwarza, żeby go zwalczyć. Problem w tym, że przeciwciała nie pojawiają się od razu, gdy dojdzie do zakażenia. Aby było ich tyle, żeby zostały wykryte przez test, musi upłynąć trochę czasu.
- W związku z tym odpowiedź możemy dostać pod koniec samej choroby, praktycznie po leczeniu. Mamy odpowiedź, która może być użyteczna na koniec kwarantanny, żeby sprawdzić, czy trzymaliśmy w niej kogoś, kto był chory, czy wydawało nam się, że był chory - wyjaśnił Gut.
Dodał, że takie testy są tanie i szybkie. - Przypominają test ciążowy: dajemy próbkę do kasetki, dostajemy ilość pasków i wszystko. W niektórych krajach takie testy może kupić każdy, można je zrobić w domu - tłumaczył prof. Gut.
Koronawirus w Polsce. Dotarły szybkie testy z Korei. Zrobić je można w 15 minut
Szybkie testy na koronawirusa, które można zrobić w 15 minut, dotarły już do Polski. Zostały zakupione w Korei Południowej - informuje PAP. Najpierw mają trafić do pracowników służby zdrowia. Wcześniej muszą jednak przejść walidację.
Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska poinformował, że walidacja testów zacznie się w sobotę. - Będzie sprawdzana ich czułość w Państwowym Zakładzie Higieny i w dwóch szpitalach warszawskich, w jednoimiennym i szpitalu zakaźnym - wyjaśnia wiceminister, którego cytuje PAP. - Chcemy wiedzieć, jak te testy będą się sprawdzały u osób, które są w tej chwili zakażone koronawirusem. Chcemy mieć pewność, że są one wiarygodne - dodaje.
Podkreśla, że z testami wiązane są duże nadzieje. - Zdecydowanie usprawniłoby to wykonywanie testów u pracowników służby zdrowia, u pensjonariuszy pomocy domów społecznych - przyznaje wiceminister.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl