Koronawirus w Polsce. Skandal w szpitalu w Nowym Targu. Dyrekcja postawiła warunek zwolnionej położnej
Renata Piżanowska z Podhalańskiego Specjalistycznego Szpitala w Nowym Targu została zwolniona po tym, jak negatywnie wypowiadała się o sytuacji szpitala w dobie koronawirusa. Teraz władze szpitala postawiły jej warunek, od którego zależy jej ponowne przyjęcie do pracy.
Renata Piżanowska to położna z wieloletnim doświadczeniem. Jej sprawa nabrała rozgłosu w marcu, gdy po swoim wpisie na Facebooku, została zwolniona z pracy w szpitalu w Nowym Targu.
Koronawirus w Polsce. Nowy Targ. Zwolniona położna z klauzulą do podpisu
Położna we wpisie skarżyła się na skandaliczne warunki pracy w szpitalu po wybuchu epidemii koronawirusa. Teraz, jak informuje "Fakt", dyrektor szpitala zaproponował kobiecie powrót do pracy. Postawił przed nią tylko jeden warunek.
Pani Renata musiałaby podpisać klauzulę milczenia. W niej ma znajdować się poświadczenie, że wcześniejsze informacje, opublikowane w mediach społecznościowych, są fałszywe. Kobieta musiałaby też zgodzić się na zakaz dalszego wypowiadania w mediach.
Koronawirus w Polsce. Nowy Targ. Zwolniona położna: Sprawa zrobiła się polityczna
Jak informuje "Fakt", położna nie zgodziła się na przedstawione warunki. - W zamian za ponowne przyjęcie do pracy miałam poświadczyć, że kłamałam. Sprawa zrobiła się polityczna. Widzę, że musiały być naciski z góry na takie rozwiązanie tej sprawy - podkreśla położna pracująca w szpitalu w Nowym Targu.
Do sprawy odniósł się także dyrektor Podhalańskiego Specjalistycznego Szpitala w Nowym Targu, Marek Wierzba. Jak stwierdził, klauzula to "gest dobrej woli szpitala". Dyrektor zaznaczył, że pani Renacie zapewne "niezręcznie jest odwołać publicznie nieprawdziwe twierdzenia, które były powodem rozwiązania stosunku pracy".
Koronawirus w Polsce. Nowy Targ. Położna zwolniona za wpis
Pani Renata została zwolniona z pracy pod koniec marca. Wpis dotyczący stanu wyposażenia w polskich szpitalach położna opublikowała na swoim profilu w mediach społecznościowych. - Wyleciałam, bo na moim prywatnym profilu na portalu Facebook wstawiłam post, gdzie pokazałam maseczkę ochronną i moje ręce po 12-godzinnej pracy, które były podniszczone po stosowaniu płynów ochronnych - przekonywała wtedy w "Gazecie Krakowskiej".
Położna zapewniała też, że w udostępnionym wpisie nie podała nazwy placówki, w której pracowała. Jak podkreślała, informację o tym, że straciła pracę uzyskała 19 marca, dzień po tym, jak wstawiła post do sieci.
Źródło: "Fakt"
Masz newsa? Daj znać na dziejesie.wp.pl. Czekamy na zdjęcia, nagrania oraz informacje!