Koronawirus w Polsce. Ruszyły testy przesiewowe nauczycieli. "Po co to badanie?"
- Czy naprawdę nic już nie możemy zrobić w edukacji z sensem? Testowanie nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej jest dla mnie nieuzasadnione. Jakie korzyści płyną z informacji, że jakaś liczba nauczycieli w dniach 11-15 stycznia nie była zakażona COVID-19? - pyta dyrektor szkoły podstawowej. Od poniedziałku jego pracownicy mogą wykonać test na koronawirusa. I już tego dnia pięć osób z tej możliwości zrezygnowało.
Dariusz Zelewski, dyrektor szkoły podstawowej w Kartuzach przyznaje, że na 31 pracowników jego szkoły, 27 zgłosiło się, by zrobić sobie test PCR na koronawirusa. W trakcie naszej rozmowy poinformował, że właśnie pięcioro z nich zrezygnowało.
W jego ocenie badania te nie mają sensu. Ktoś, kto będzie zakażony w dniu testu, może nie być już chory wtedy, kiedy dzieci wrócą do szkoły. Albo może zdrowy wrócić do szkoły, a w niej zakazić się koronawirusem.
- Oczywistym wydaje się więc, że nauczyciele, podobnie jak pracownicy służby zdrowia, powinni mieć możliwość szczepień w pierwszym możliwym terminie. I to nie tylko ze względów edukacyjnych, ale gospodarczych. Gdyby na początek zaszczepić nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej, to ze spokojem można zrobić powrót dzieci najmłodszych do szkół. Tym samym rodzice mogą pójść do pracy, prowadzić biznesy. Zdaję sobie jednak sprawę, że wybory rządu są inne - mówi dyrektor Zelewski.
"Jednorazowe badanie jest bezsensowne"
Renata Zajder, nauczycielka z Poznania i współtwórczyni nauczycielskiej inicjatywy Protest z Wykrzyknikiem, komentuje dla WP: - Trudno zająć inne niż krytyczne stanowisko wobec pomysłu ministerstwa. Jednorazowe badanie jest po prostu bezsensowne - w jego wyniku zidentyfikowana zostanie grupa osób, które w danej chwili są chore i co dalej?
- Sens miałyby raczej badanie na obecność przeciwciał, jako akcja poprzedzającą pilne szczepienia nauczycieli - mówi nauczycielka. I dodaje, że do tego właśnie powinien przekonywać premiera i ministra zdrowia minister Czarnek podczas spotkań rządowego sztabu kryzysowego. - Gdyby zamiast czczych konferencji rozpocząć dziś szczepienie 190 tys. osób, to 18 stycznia dzieci i nauczyciele klas I-III bez przeszkód mogliby wrócić do szkół. Jeśli jednak teraz miałaby być testowana jakakolwiek grupa, to nauczycielki z przedszkola. W przeciwieństwie do nauczycieli klas I-III, cały czas wystawione są na ryzyko zarażenia i tam te badanie miałyby jakiś sens - stwierdza nauczycielka.
Wirusolog: średnia efektywność tego działania
O sprawę spytaliśmy też wirusologa, dr. Tomasza Dzieciątkowskiego. - Z punktu widzenia diagnostyki wirusologicznej metody użyte do badania nauczycieli, czyli testy przesiewowe, mogą służyć wyłącznie do wykrywania aktualnego stanu zdrowia osoby badanej. Dowiemy się zatem tylko, czy danego dnia konkretny nauczyciel jest zakażony, czy też nie. Nie będziemy znać jego stanu zakażenia w kolejnych dniach - wyjaśnia ekspert.
I zauważa, że jest to raczej jednorazowa akcja. - Ani ministerstwo zdrowia, ani ministerstwo edukacji nie będzie przecież codziennie testowało nauczycieli, bowiem zwyczajnie nas na to nie stać - dodaje.
- Podsumowując: niestety z punktu widzenia wirusologa widzę średnią efektywność tego typu działania - ocenia nasz rozmówca.
Przypomnijmy: 18 stycznia do szkół wrócą uczniowie z klas I-III. Decyzję ogłosili podczas konferencji prasowej w poniedziałek minister zdrowia Adam Niedzielski i minister edukacji narodowej Przemysław Czarnek.
Testy przesiewowe wśród nauczycieli. "Bałagan"
Inna nauczycielka, która chce pozostać anonimowa, wskazuje na jeszcze inny aspekt akcji testowania nauczycieli. - Warto zwrócić uwagę na bałagan. Nie wiadomo dlaczego za organizację tych testów przesiewowych odpowiedzialne były kuratoria, a nie organy prowadzące. Dyrektorzy byli bombardowani mailami w sprawie ekspresowego zbierania danych (najpierw tylko liczba chętnych, a potem bardzo szybko pesel, nr telefonu). Pojawiały się też sprzeczne komunikaty - mówi kobieta.
I wyjaśnia, że nauczyciele dostawali SMS, a później maila, że mają SMS zignorować. - W SMS była też informacja o kwarantannie, na którą nauczyciele mieli być automatycznie kierowani w oczekiwaniu na wynik testu. Dyrektorzy natomiast po telefonie do sanepidu otrzymywali informację, że jednak ta przy testowaniu nauczycieli nie obowiązuje - wyjaśnia nasza rozmówczyni. I podsumowuje: - To wszystko podważa zaufanie do systemu.
Nauczyciele narzekali też na grupach, że dostawali informację o zmianie terminu ich testowania więcej niż raz, co często skłaniało ich do zrezygnowania z wykonania testu.
Na skrzynkę Dziejesię napisała do nas nauczycielka, która próbowała poddać się w poniedziałek testowi. "Było nas około pięćdziesiąt osób przy szpitalu powiatowym. Okazało się, że nie ma kodów, w laboratorium nie można było nas wybadać, panie z sanepidu obecne rozkładały ręce, wspominały, że system 'nawala' i może uda się jutro, ale nie są pewne. Niestety byliśmy zmuszeni mimo chęci zrezygnować z poddania się testom na obecność koronawirusa. Sytuacja godna pożałowania".
165 tys. chętnych. Ilu przetestują?
Do udziału w testach w całym kraju zgłosiło się około 165 tysięcy osób - nauczycieli klas I-III szkół podstawowych, nauczycieli szkół specjalnych i pracowników niepedagogicznych tych szkół. Informowało o tym w piątek Ministerstwo Edukacji i Nauki. Badania będzie można zrobić w 600 punktach wymazowych.
W woj. wielkopolskim zgłosiło się 12 660 osób. W woj. małopolskim - zainteresowanych badaniem jest ok. 7 tys. nauczycieli z klas I-III, tysiąc ze szkół specjalnych i ok. 2,5 tys. niepedagogicznych pracowników szkół.
W województwie mazowieckim to 28 tys. chętnych, a w zachodniopomorskim do akcji testowania zgłosiło się 7295 osób (nauczyciele i pracownicy administracyjni). Na terenie woj. śląskiego natomiast - 19 880 osób.
Ile osób z tych, które się zgłosiły, weźmie udział w badaniu? Na te dane musimy jeszcze poczekać. Próbowaliśmy dowiedzieć się, ile osób z tej grupy już wykonało wymaz. Otrzymaliśmy informację z kilku wojewódzkich stacji sanepidu, że za wcześnie jeszcze na uzyskanie takich informacji. Będą one dostępne po zakończeniu akcji, która potrwa do 15 stycznia.