Koronawirus w Polsce. Prof. Krzysztof Simon: dzicz nie przestrzega niczego
Koronawirus w Polsce nie daje za wygraną. Mimo wysokiej temperatury i wilgotności, kiedy wirusy słabiej się mnożą, liczba nowych zachorowań na COVID-19 wciąż jest na wysokim poziomie. Przyczyna? Zdaniem prof. Krzysztofa Simona to ludzie, którzy lekceważą zagrożenie.
Maciej Deja, Wirtualna Polska: Koronawirus w Polsce nie odpuszcza. We wtorek Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 597 nowych przypadkach zachorowań. Trzeci dzień z rzędu z liczbą oscylującą wokół 600 zakażonych. To początek jakiegoś trendu?
Prof. Krzysztof Simon, ordynator Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii UM we Wrocławiu: 597 tych jawnych klinicznie. Przecież nie wie pan, ile jest zachorowań bezobjawowych. Nie testujemy przesiewowo, tylko testujemy te osoby, które mają objawy, lub miały bezpośredni kontakt z osobami zakażonymi. Jako że 20 proc. ludzi jawnie choruje, a pozostali nie, to trzeba tę liczbę przypadków pomnożyć przez 4 do 5.
Czy to dużo?
To ma swoje minusy i plusy. Minusy są takie, że wciąż dużo ludzi choruje, wielu z nich jest w stanie ciężkim na oddziałach. Z drugiej strony jest ich proporcjonalnie mniej niż tych lekko chorych. Mamy ciężkie klinicznie przypadki, są ludzie, którzy umierają, ale to praktycznie wyłącznie przypadki wielochorobowe. To zwykle wiąże się z wiekiem powyżej 70. roku życia, ale nie zawsze.
Koronawirus w Polsce. Prof. Krzysztof Simon: trzeba egzekwować restrykcje!
Od dłuższego czasu w trójce regionów, gdzie notuje się najwięcej przypadków, są Śląsk, Małopolska i Mazowsze. Tym razem zdecydowanie najwięcej, bo 130 przypadków, odnotowano w tym drugim województwie.
Kraj jest dziwny. Pięknie się zmobilizowaliśmy na ten lockdown, którego oczywiście nie można było dłużej utrzymywać, bo trzeba było wrócić do pracy. Po jego zakończeniu trzeba było przestrzegać restrykcji i prowadzić politykę diagnostyczną. I być przygotowanym na kumulację zachorowań w sezonie jesienno-zimowym.
Ale to się nie dzieje, mimo kolejnych rekordów dobowych.
Społeczeństwo słuchało polityków, którzy mówili, że koronawirus jest za nami, jesteśmy najlepsi, pokonaliśmy epidemię. I skutki są takie, że nikt nie nosi maski, nie utrzymuje dystansu i nie myje rąk. I tacy ludzie są obsługiwani w sklepach, knajpach i klubach. Chodzą na wesela, msze. Trzeba to egzekwować! Obecna polityka rządu jest racjonalna, ale trzeba ludziom przekazać, po co to robimy.
Koronawirus w Polsce. Prof. Krzysztof Simon: dzicz nie przestrzega niczego
Jak to zrobić?
Wie pan, jaka jest główna przyczyna wzrostu zachorowań? Dzicz - tak to trzeba nazwać - agresywna dzicz, która nie przestrzega niczego. Msze, pogrzeby, wesela, duże zakłady pracy. W miejscach, gdzie kumulowała się duża liczba osób na małej przestrzeni najłatwiej o zakażenia. Trzeba nosić maskę w zamkniętych pomieszczeniach i koniec. Byłem na wakacjach, w hotelu weszło do windy kliku bezczelnych mięśniaków, żaden z nich nie miał maseczki. Jak z nimi rozmawiać? Zwróciłem uwagę, dostałem maila z groźbami śmierci, które nie nadają się do zacytowania. Gdzie my żyjemy?
Mamy drugą połowę sierpnia, zaczynają się powroty z wakacji. Będzie wzrost liczby zachorowań, gdy urlopowicze, którzy tłoczyli się nad morzem lub w górach, rozjadą się po kraju?
Małe szanse. Mimo wszystko na plaży czy na deptaku tego miejsca jest sporo, mamy przestrzeń otwartą. Gorzej, kiedy jesteśmy zamknięci w pomieszczeniu z osobami, które nie mają maseczki. Lato to jest moment, kiedy powinniśmy mieć wyciszenie epidemii. Jest cieplej, bardziej wilgotno, wirusy źle się szerzą. A co będzie jesienią?