Koronawirus w Polsce. Pozezdrze. Hejt wobec osoby poddanej kwarantannie

Od kilku tygodni Polska żyje w rzeczywistości zagrożenia epidemicznego i wyzwala to różne emocje wśród Polaków. Te negatywne dotarły do Pozezdrza (woj. warmińsko-mazurskie) - okoliczni mieszkańcy zaczęli stosować mowę nienawiści wobec mężczyzny przebywającego na kwarantannie oraz jego najbliższych.

Koronawirus w Polsce. Pozezdrze. Hejt wobec osoby poddanej kwarantannie
Źródło zdjęć: © PAP
Piotr Białczyk

Bulwersującą sprawę opisuje Interia. Pierwsze "niepokoje społeczne" w Pozezdrzu wybuchły pod koniec ubiegłego tygodnia, gdy u mężczyzny przebywającego na kwarantannie po powrocie zza granicy wykryto zakażenie koronawirusem. "Brat przechodzi tę chorobę bezobjawowo, ale ponieważ ludzie strasznie szemrali, wygrażali jemu i nam zdecydował, że pojedzie do izolatorium do Ostródy i tam wszystko przeczeka" - mówił w rozmowie z portalem brat zakażonego Oskar Krasowski.

Mężczyzna zaznaczył, że podczas kwarantanny wszyscy członkowie rodziny zachowywali wszystkie przepisy epidemiczne, co zresztą potwierdza lokalna policja. Jego brat odbierał posiłki pozostawione na progu przez przepracowanych i schorowanych rodziców. Przez wiele dni unikał także kontaktowania się z kimkolwiek z rodziny. Mimo to test na obecność koronawirusa okazał się "pozytywny".

"To rozpętało wokół nas piekło. Tacie, który od 30 lat jest w okolicy listonoszem, ludzie zarzucali, że razem z listami roznosił po okolicy chorobę, ojciec nie spał dwa dni. Wciąż dzwonił taty telefon, wciąż ludzie mieli do nas pretensje, w internecie wypisywano na nasz temat niestworzone historie, np., że zakaziliśmy z pół gminy, że będą przez nas ludzie umierać. Rodzice to bardzo przeżywali i przeżywają" - relacjonował Oskar Krasowski.

Nienawistne komentarze skierowano również wobec wójta Pozezdrza, którego mieszkańcy oskarżali o "narażenie zdrowia" udostępniając lokal na kwarantannę w wiejskiej świetlicy. "Tłumaczenia, że przy zachowaniu procedur wszyscy są bezpieczni nie trafiają. To przykre ale tak jest, trzeba to przeczekać" - przyznał Bohdan Mohyła. Według samorządowca negatywne nastroje są efektem pochodzenia mieszkańców - głównie ze środowisk postpegeerowskich. "Są roszczeniowi, nie czują się wspólnotą" - dodał wójt.

Sprawie przygląda się lokalna policja. - Dzielnicowy skontaktował się ze stronami i zaapelował o stonowanie emocji. Poinformował o konsekwencjach prawnych jeśli chodzi o znieważenie osoby. Policjant udzielił również informacji o możliwych krokach prawnych, jakie każda ze stron konfliktu może podjąć - przekazuje oficer prasowa policji w Węgorzewie Agnieszka Filipska.

Sprawa najprawdopodobniej będzie miała finał w sądzie. - Zamierzam walczyć o to, by ta osoba publicznie przeprosiła moich rodziców. Testy wykazały, że poza bratem nikt z nas nie jest chory, nikt z nas nikomu nie zagraża, nikogo nie uśmierca. Nie godzę się na skazywanie nas na ostracyzm społeczny, na wytykanie palcami. Koronawirusem może się zakazić każdy i nie jest to powód do wymyślania na temat chorych niestworzonych historii - napisał na Facebooku Oskar Krasowski.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło: interia.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (278)