Koronawirus w Polsce. "Najemcy w biurowcach zostawieni sami sobie. Poważna luka w tarczy antykryzysowej"
Firmy, zwłaszcza gastronomiczne, które nie są w stanie świadczyć usług ze względu na zamknięcie galerii handlowych mogą liczyć na zamrożenie czynszów i wsparcie rządu. Niestety analogiczna branża działająca w biurowcach, została w tarczy pominięta. W ten sposób może upaść kilka tys. miejsc pracy.
Z tygodnia na tydzień, rząd stopniowo rozluźnia reżim pandemiczny nałożony na polską gospodarkę oraz tworzy nowe narzędzia pomocowe. Najpierw we wtorek 28 kwietnia przyjęto przekrojową modyfikację tarczy antykryzysowej. W wersji 3.0 rozszerzyła ona m.in. zakres osób zwolnionych ze składek ZUS oraz świadczeń pieniężnych przeznaczonych dla samozatrudnionych, wprowadzając bezzwrotne pożyczki dla przedsiębiorców.
Następnie, jak informowaliśmy na Wirtualnej Polsce już 24 marca, w środę zaprezentowano kolejne etapy rozmrażania życia społecznego. Główne zmiany to otwarcie od 4 maja sklepów w galeriach handlowych z obostrzonym reżimem sanitarnym, hoteli oraz żłobków i przedszkoli dla rodziców pracujących. Istnieje jednak branża, która od początku sygnalizowała pominięcie w istniejących przepisach i nie czuje się wysłuchana, pomimo licznych poprawek do ustawy antykryzysowej.
Pominięci w tarczy
Chodzi o najemców przestrzeni usługowej w setkach biur na terenie całej polski - zwłaszcza z branży gastronomicznej - która świadczy usługi na analogicznych warunkach jak w galeriach handlowych, ale nie może liczyć na systemowe zamrożenie płatności czynszów i ulgi, które w przypadku galerii zostały uwzględnione w istniejących zapisach tarczy.
- Doceniamy to, co rząd zrobił do tej pory, ale zależy nam na równym traktowaniu. Zatrudniamy w naszych restauracjach w biurowcach ponad 400 osób, nie ze swojej winy nie mogąc świadczyć usług. Restauracje w galeriach na mocy ustawy zwolniono z umów najmu na czas pandemii, a nas nie. Dodatkowo sytuację utrudnia negocjowanie z właścicielem każdego biurowca z osobna. Często są to zagraniczne fundusze, które w ogóle nie chcą siadać do stołu, wykazują brak zrozumienia, albo zrywają negocjacje, żądając zapłaty za przestrzeń, która stoi pusta - mówi Piotr Niemiec, prezes Gastromall Group, właściciela m.in. sieci restauracji "Olimp".
Jego firma płaci obecnie ponad 1 mln 300 tys. zł netto samych kosztów najmu w przestrzeni biurowej, która ze względu na przeniesienie pracy do domów, stoi po prostu pusta. W podobnej sytuacji jest obecnie około 1500 podmiotów w całej Polsce w ramach działalności w budynkach biurowych. Dotyczy to głównie sektora gastronomicznego, usług medycznych, klubów fitness, zakładów fryzjerskich czy usług kosmetycznych. Choć technicznie będą one mogły niedługo wznowić częściową działalność, dopóki praca masowo nie wróci do biur stacjonarnych, nie będzie klientów, których mogłyby obsługiwać. Jeśli branża ta się doczeka się systemowego wsparcia, pracę stracić może nawet 14 tys. osób.
Co dalej z gastronomią? Koronawirus likwiduje miejsca pracy
A mówimy o branży często ze 100 proc. polskim kapitałem, zatrudniającą na umowę o pracę i broniącą się przed zwolnieniami pracowników. A ci, mając świadomość trudnej sytuacji, chcą zrobić wszystko, aby pracy nie stracić. - Obserwujemy większą wyrozumiałość, solidarność i elastyczność ze strony pracowników. Ludzie są otwarci na zmianę stanowiska, zmianę miejsca pracy, angażują się tak, jak potrafią, np. przygotowując posiłki dla krakowskich szpitali - mówi Piotr Niemiec.
Problemy nie kończą się jednak na biurach. Również gastronomia działająca w centrach handlowych narzeka na brak precyzji w zapisach tarczy, które w wielu wypadkach uniemożliwiają powrót do świadczenia usług.
- Prowadzę dwie wyspy gastronomiczne w galerii Galaxy w Szczecinie. Sprzedaję w nich lody i bajgle - wszystko pakowane na wynos i spożywane poza budynkiem. Nie rozumiem, dlaczego w nowych zapisach rozmrażających gospodarkę podobna działalność musi być nadal zamknięta, ale restauracja obok, działająca w sektorze gastronomicznym już nie? Gdzie tu jest logika? - mówi Wirtualnej Polsce Mateusz Sobczyk, lokalny przedsiębiorca. Żali się, że przed widmem zwolnień stoi nie tylko on, ale praktycznie każda firma sprzedająca jedzenie, która funkcjonuje w przestrzeniach zamkniętych.
Jakie rozwiązania uratowałyby biurowe usługi i gastronomię? To rozszerzenie do tarczy 1.0 w zakresie art. 15 o lokale i powierzchnie poza galeriami handlowymi oraz - jak mówi jeden z naszych informatorów z branży - "uregulowanie zobowiązań czynszowych na poziomie 8 proc. od przychodu jako całkowitej opłaty ponoszonej przez najemców na rzecz wynajmujących (OCR) do momentu osiągnięcia 90 proc. przychodów z 2019 roku". Aby ocalić tysiące miejsc pracy, trzeba zacząć jednak działać już teraz.
Marcin Makowski dla WP Wiadomości