Koronawirus w Polsce. GIS wyjaśnia wątpliwości ws. rozbieżności raportowania w liczbie zakażeń
Główny Inspektor Sanitarny zabrał głos ws. różnic w liczbie przypadków koronawirusa. Część raportów nie wpływała codziennie. Opóźnienia wynikały też m.in. z powodu wyłączenia stacji sanitarnych przez zakażenia pracowników. Łącznie różnica wynosi około 22 tys. przypadków w skali kraju.
23.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 13:29
W raportach sanepidu i Ministerstwa Zdrowia pojawiły się różnice w liczbie zakażeń koronawirusem. Główny Inspektor Sanitarny poinformował na konferencji prasowej, skąd wzięła się tak duża rozbieżność. Wszystkie wyniki z województw mają pojawić się na specjalnej stronie internetowej. Zastępca GIS Izabela Kucharska tłumaczyła, że jest kilka raportów, a dane są zbierane w różnych celach i są nieporównywalne.
Koronawirus. Polska. Rozbieżności w raportowaniu przypadków
Kucharska dodała, że część danych była wpisywania do systemu codziennie, ale niektóre były wpisywane ręcznie. - W pewnym momencie duże aglomeracje miały tyle przypadków, że fizycznie nie nadążały z ich wprowadzeniem. Stacje sanitarne były również ogniskami zakażeń i były wyłączone z działań "covidowych". Nie można było zastąpić tych pracowników, bo to są profesjonaliści - mówiła zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego.
Pełniący obowiązki szefa inspekcji Krzysztof Saczka podkreślał, że przystosowany i zorganizowany jest już nowy system. Zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia Adama Niedzielskiego wyniki mają być wprowadzane do 48 godz. Saczka zapewnił, że trwa porównywanie wyników z różnych systemów, w tym z tych, które były wprowadzane ręcznie. Rozbieżności dotyczą około 22 tys. przypadków w skali kraju.
Koronawirus w Polsce. Różnice w zakażeniach. "Będą konsekwencje służbowe"
P. o. Głównego Inspektora Sanitarnego podkreślił, że dane nie przekładają się na sytuację epidemiologiczną. Różnice w zakażeniach koronawirusem mają dotyczyć długiego okresu czasu. Ich znaczenie ma być znikome. Pracownicy sanepidów zostaną zobowiązani do szybszego wprowadzania danych. Saczka zapowiedział, że będą konsekwencje służbowe w stosunku do osób, które są odpowiedzialne za zaniedbania.
Wprowadzone zostaną również zmiany organizacyjne. Kontakt z klientem ma być jak najszybszy. Załoga zostanie podzielona na konkretne zadania i jeden pracownik nie będzie już odpowiadać za wszystkie działania. Kontakt z klientem ma się odbywać od 7 do 15, a sprawa ma być załatwiona w ciągu trzech godzin. Obecnie do inspekcji wpłynęło 150 tys. zgłoszeń. Poziom ich "spracowania" wynosi 93 proc.
Przeczytaj również: Koronawirus. PiS chce włączyć dentystów do walki z pandemią