Strefa żółta. Rzecznik rządu komentuje nowe obostrzenia
W ostatnich dniach koronawirus rozprzestrzenia się w Polsce w zawrotnym tempie. W reakcji na rosnące dobowe liczby zakażeń rząd zdecydował o tym, że strefa żółta będzie obowiązywała na terenie całego kraju. Rzecznik rządu Piotr Müller skomentował działania rządu i ocenił sytuację służby zdrowia.
Piotr Müller był gościem programy "Sygnały dnia" na antenie Pierwszego Programu Polskiego Radia. Polityk odpowiadał na pytania związane z dynamicznie rozwijającą się sytuacją epidemiczną w Polsce.
Strefa żółta. System ochrony zdrowia da sobie radę?
Rzecznik rządu skomentował obawy o wydolność systemu zdrowia, które coraz częściej pojawiają się w komentarzach ekspertów z uwagi na rosnącą liczbę zakażeń SARS-CoV-2. Zdaniem Müllera polskie szpitale nie są na razie zagrożone brakiem miejsc.
- Na tym etapie mamy pona 50 procent wolnych łóżek, na podobnym poziomie jest liczba respiratorów. Służba zdrowia sobie radzi, ale wszystko zależy od tego, jak podejdziemy do nowych obostrzeń - stwierdził rzecznik rady ministrów. - System opieki zdrowotnej wytrzyma wzrost w ciągu najbliższych dni. Nie wszystkie osoby, które są zakażone wymagają hospitalizacji. Większość zakażonych może w domu spędzić czas choroby - dodał.
Koronawirus w Polsce. Paweł Rabiej: w Warszawie brakuje łóżek covidowych
Sterfa żółta. Nowe obostrzenia
Müller mówił również o nowych obostrzeniach wprowadzonych przez rząd oraz o karach za ich nieprzestrzeganie. Rzecznik rządu podkreślał, że ograniczenie rozprzestrzeniania się koronawirusa zależy w dużej mierze od zachowań społecznych. - W dużej mierze wszystko zależy od zachowań społecznych. Jeśli obostrzenia będą przestrzegane to jest szansa spowolnić rozwój epidemii w ciągu najbliższych tygodni. Podkreślam jednak, że nie chcemy kolejnego lockdownu. Chcemy by społeczeństwo mogło funkcjonować w miarę normalnie i by funkcjonowała gospodarka - mówił.
Rzecznik rządu przypomniał również, że za nieprzestrzeganie obostrzeń mogą zostać nałożone kary i apelował o solidarność społeczną. - Jest kilka poziomów egzekwowania obostrzeń. Podstawową karą za ich ignorowanie jest mandat 500 zł, ale mogą też pojawić się mandaty od 1000 do 5000 zł. - wyliczał Müller. - Pamiętajmy, że robimy to dla innych osób. Z żalem patrzę na osoby młode, które w nieuzasadniony sposób maseczki nosić nie chcą. A przecież nie jest to jakiś wielki problem. Dwie osoby w maseczkach i do tego dystans naprawdę może przyczynić się do wzrostu bezpieczeństwa nas wszystkich. - powiedział.
Polityk odniósł się również do komentarzy osób sprzeciwiających się noszeniu maseczek i powołujących się przy tym na wyroki sądowe. Müller stwierdził, że owszem pojawiają się pojedyncze wyroki sądowe, dlatego rząd nieustannie pracuje nad treścią ustaw. Przypomniał jednak, że przestrzeganie obostrzeń nie powinno być kwestią prawną.
- To przecież jest kwestia odpowiedzialności. Chciałbym żyć w kraju w którym odpowiedzialność społeczna jest taka, że takie prawa nie musiałyby obowiązywać. Rozumiemy jednak, że tak nie jest dlatego wprowadzamy odpowiednie akty prawne - stwierdził rzecznik rządu.