Koronawirus. Polscy medycy wrócili z Kirgistanu. "Cel? Powstrzymać tragedię"

Polscy medycy byli we Włoszech, potem polecieli do Kirgistanu. Kraju, któremu do walki z pandemią koronawirusa brakuje i doświadczenia, i sprzętu. - Skutki kryzysu mogą tu być tragiczne - opowiada ratownik Marcin Gałkiewicz. Jednak nawet u Kirgizów medycy dostrzegli rozwiązania, z których Polska mogłaby brać przykład.

Koronawirus. Polscy medycy wrócili z Kirgistanu. "Cel? Powstrzymać tragedię"
Piotr Barejka

Ośmiu polskich ratowników, lekarzy i pielęgniarzy z Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej, spędziło w Kirgistanie dziesięć dni. Zespół PCPM poleciał na misję jako grupa szybkiego reagowania, która działa pod egidą WHO.

- Kraj jest obecnie na wcześniejszym etapie pandemii niż Polska, ale skutki kryzysu mogą być tu dużo bardziej tragiczne - opowiada w rozmowie z WP Marcin Gałkiewicz, jeden z uczestników misji. - Jednak byliśmy pod wrażeniem zasad kwarantanny i izolacji, których się przestrzega w Kirgistanie - dodaje.

Kirgistan to państwo w Azji Środkowej, graniczy z Chinami, Kazachstanem, Tadżykistanem i Uzbekistanem. Liczy nieco ponad 6 milinów mieszkańców. Według ostatnich danych potwierdzono tam ponad 800 przypadków zakażenia koronawirusem. Zmarło 8 osób.

Koronawirus w Kirgistanie. Brak leków, problemy z logistyką

Polacy pracowali w kilku szpitalach, byli przy pacjentach ramię w ramię z Kirgizami. Dzielili się wiedzą, którą zdobyli nie tylko w Polsce, ale też we Włoszech. Trójka medyków z zespołu była wcześniej na misji w Lombardii.

- Brak doświadczenia w walce z pandemią jest wspólny dla wszystkich krajów, cały świat został zaskoczony - zauważa Marcin Gałkiewicz. - Ale standardy, które zostały opracowane przez światowe organizacje, docierają do nas znacznie szybciej. Wcześniej zaczynamy według nich pracować.

Dlatego jednym z zadań, które realizowali polscy medycy, była pomoc we wprowadzeniu odpowiednich procedur. Między innymi tych dotyczących logistyki w szpitalu, organizacji oddziałów zakaźnych czy kwalifikacji pacjentów. Jednak poważniejsze problemy, z jakimi zmaga się Kirgistan, to brak sprzętu czy leków.

- Nie byłoby tu możliwości, żeby ściągnąć respiratory z innych szpitali, tak jak się to robi we Włoszech - mówi Gałkiewicz. - Trzeba pamiętać, że to kraj w środkowej Azji, odległości od szpitali są bardzo duże.

Kryzys, przez jaki przechodzą obecnie europejskie kraje, podobna liczba zakażonych, mogłaby w Kirgistanie oznaczać tragedię. Jednak dotychczasowe skutki pandemii są stosunkowo lekkie. Kraj ma jeszcze szansę, aby zapobiec poważnemu kryzysowi.

- Nasza misja opierała się na tym, żeby przygotować do skutków pandemii kraj, który jest biedniejszy. Kryzys byłby tam bardzo trudny do opanowania. My, jako kraje bogatsze, mamy większe szanse ze względu na ilość sprzętu i leków - stwierdza.

Kwarantanna i izolacja? Polacy pod wrażeniem

Polscy medycy byli jednak pod wrażeniem, jak Kirgizi stosują się do zasad kwarantanny, choć te są bardzo rygorystyczne. - Jest godzina policyjna w miastach, widać izolację na ulicach. Żeby wyjść do sklepu trzeba mieć świstek, który potwierdza, że się idzie do sklepu. Nie można iść do sklepu odległego na trzy kilometry, bo tam pieką lepsze bułki - opowiada Marcin Gałkiewicz.

Dostrzegli również procedury, które można by wprowadzić w innych krajach, bo znacząco ograniczają liczbę zakażeń wśród medyków. - Każdy szpital, każda osoba, która pracuje z zakażonymi pacjentami, nie wraca do domu. Mieszkają w szpitalach, najczęściej przez dwa tygodnie, potem idą na dwa tygodnie kwarantanny, przechodzą testy i dopiero potem wracają do domu - opowiada ratownik. - Niemal cały miesiąc są odłączeni od rodziny. To bardzo duże poświęcenie.

Polacy pomagali w walce z koronawirusem. Władze dziękują

Zarówno władze szpitala, jak i kraju, przyjęły Polaków niezwykle gościnnie. Polscy medycy pracowali w Biszkeku, stolicy Kirgistanu, i w Osz, drugim największym mieście kraju. Spotkali się również z kirgiskim ministrem zdrowia, wicepremierem i przedstawicielem prezydenta. Władze oficjalnie podziękowały Polakom za przyjazd, podkreślały ich odwagę oraz zaangażowanie.

- Czuli, że działamy bratersko - mówi Gałkiewicz. - Jak delegacja zagraniczna ubieramy się w kombinezony, podejmujemy ryzyko pracy przy pacjencie, stoimy ramie w ramie. Dziękowali nam, że nie była to praca zza biurka - podsumowuje.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (85)