Koronawirus. Niedobór witaminy D zwiększa szansę zgonu?
Naukowcy z Meksyku przeprowadzili badania dotyczące niedoboru witaminy D a ryzyka zgonu z powodu COVID-19. To kolejne opracowanie w tej kwestii. Prof. Krzysztof Pyrć, wirusolog z UJ, studzi jednak emocje.
06.04.2021 20:25
Meksykańskie badania to kolejne po amerykańskich i hiszpańskich wykazujące związek pomiędzy niedoborem w organizmie witaminy D a ciężkim przebiegiem COVID-19.
U naukowców z Nowego Orleanu analiza poszczególnych przypadków wykazała wyraźnie obniżony poziom witaminy D (poniżej 30 nanogramów na milimetr) w 85 proc. badanych przypadków.
Najnowsze doniesienia z Meksyku wskazują witaminę D3, której niedobór miałby zaostrzać przebieg infekcji. Mowa tu o kalcyfediolu, który jest jednym z metabolitów tejże witaminy. W przeprowadzonym badaniu stwierdzono, że zbyt mała ilość sprzyja rozwojowi burzy cytokinowej, jak i powstawaniu zakrzepów.
Najgorsze rokowania miały osoby, u których poziom witaminy D był równy bądź niższy niż 12 ng/ml. Co ciekawe, niedobory stwierdzano częściej u kobiet.
Witamina D to panaceum? "Niekoniecznie"
Emocje studzi jednak prof. Krzysztof Pyrć z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. - Badania nie są zaskakujące. Jeżeli ktoś ma niedobór witaminy D, to jest bardziej wrażliwy na wszelkie infekcje - tłumaczy.
I zaznacza, że zanim zacznie się suplementację, warto skonsultować się z lekarzem, a przede wszystkim zbadać poziom witamin w organizmie. - Wszystkie pomysły, że witamina D jest lekiem na koronawirusa, w związku z czym wyższa dawka będzie bardziej skuteczna - to jest bzdura. Niedobór jest szkodliwy, ale nadmiar również - zaznacza prof. Pyrć.