Koronawirus. "Jarmark" na Placu Zamkowym. Południowcy cierpią, stolica bawi się w najlepsze
Obostrzenia obostrzeniami, Polacy zawsze znają sposób, by obejść każdy zakaz. Tym razem padło na Plac Zamkowy w Warszawie, który w czasie długiego weekendu był zapełniony po brzegi. Czemu restrykcje nie obowiązują wszystkich po równo?
Obostrzenia mające zapobiegać rozprzestrzenianiu się koronawirusa od początku budziły wiele kontrowersji, stawiając na przeciw siebie zwolenników rozwiązań surowych, z tymi którzy opowiadają się za "miękkim lockdownem". Na samym końcu w grę wchodzi jednak czynnik ludzki.
Narodowa kwarantanna za pasem, a Polacy chętniej niż wcześniej korzystają z uroków zimowej aury. Na krążących po internecie zdjęciach widać nieprzebrane tłumy "szturmujące" Plac Zamkowy w Warszawie i okolice. Niestrudzone świątecznym wypoczynkiem rodziny spędzają wieczory przy cieszących się dużym zainteresowaniem instalacjach świetlnych i punktach gastronomicznych wydających jedzenie na wynos.
Cepelia przeszła z gór do stolicy - rządzą "serki z gór" i zakręcone frytki - komentują ironicznie obrazki ze stolicy internauci. Sytuacja w praktyce nie napawa jednak optymizmem.
Stoki i narodowa kwarantanna
Przypomnijmy, że od 28 grudnia wejdzie w życie zapowiadane przez rząd rozporządzenie wprowadzające szereg obostrzeń, które obowiązywać będą do 17 stycznia. Wśród nowych restrykcji znalazło się również zamknięcie stoków narciarskich.
Na jeden dzień przed wejściem w życie zakazu w Bałtowie pod Ostrowcem Świętokrzyskim pojawiły się tłumy wielbicieli sportów zimowych, chcących skorzystać z ostatniej w tym roku szansy na szusowanie. Na zdjęciach nadesłanych na dziejesie.wp.pl widać długie kolejki ustawiające się do punktów usługowych i wyciągów.