Koronawirus. Jak Poczta Polska zarabia na pulsoksymetrach
Poczta Polska liczy sobie niemało za dostarczenie i odebranie przesyłki z pulsoksymetrem - oburzają się politycy KO. Chodzi nawet o 130 złotych.
Niedawno rząd ogłosił, że osoby objęte programem Domowej Opieki Medycznej pulsoksymetr otrzymają za darmo. To niewielkie urządzenie zakładane na palec, które sprawdza poziom saturacji pacjenta.
Programem zostały objęte osoby powyżej 55. roku życia, które łagodnie przechodzą zakażenie koronawirusem. Wraz z dostarczeniem sprzętu wyniki badań pacjentów automatycznie trafiają do całodobowego centrum monitoringu. Gdy dana osoba przejdzie koronawirusa, pulsoksymetr jest odbierany i przekazywany kolejnemu zakażonemu.
Za doręczenie pulsoksymetrów do adresatów odpowiada Poczta Polska. Jednak opłaty za dostarczenie i późniejszy odbiór sprzętu nie są małe.
Pulsoksymetr za darmo? Nie do końca
Poseł KO Dariusz Joński opublikował w sieci pismo, jakie otrzymał z Ministerstwa Zdrowia. Wynika z niego, że opłata za doręczenie pulsoskymetru opiewa na 53,01 zł, a zwrot - na 80,51 zł.  
– Poczta się na tym obłowi – skwitował w rozmowie z "Faktem" poseł Joński. Jego partyjny kolega Michał Szczerba dodał, że "tak wyciekają z resortu pieniądze obywateli".
Z tymi zarzutami nie zgadza się Ministerstwo Zdrowia. – Ten sprzęt może uratować ludzkie życie i jego dostarczenie na czas jest niezwykle ważne – powiedziała tabloidowi Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska z resortu zdrowia. Dodała, że urządzenie ma dobę na to, by trafić do pacjenta, a koszty Poczty obejmują również m.in. dezynfekcję urządzenia czy wymianę baterii.