Koronawirus. Fikcyjna kwarantanna? Służby mają problem z izolowaniem zakażonych

Koronawirus w Polsce przybiera na sile. Liczba zakażonych nieustannie rośnie, a służby sanitarne nie radzą sobie z izolowaniem chorych. Wiele osób nie jest w stanie dodzwonić się do sanepidu, a zakażeni swobodnie chodzą po ulicach.

Koronawirus. Służby sanitarne nie radzą sobie z zakażonymi / foto ilustracyjne
Koronawirus. Służby sanitarne nie radzą sobie z zakażonymi / foto ilustracyjne
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański

09.10.2020 08:04

W czwartek ministerstwo zdrowia poinformowało o 4280 nowych przypadkach zakażeń koronawirusem w Polsce. To kolejny dobowy rekord, który odnotowano w ostatnim czasie.

W związku z tym rząd zapowiedział wprowadzenie kolejnych obostrzeń. Od soboty 10 października żółtą strefą zostanie objęty cały kraj. Jak informuje "Rzeczpospolita", służby sanitarne przestają radzić sobie z izolowaniem chorych. Sanepid nie jest w stanie obsłużyć wszystkich zgłoszeń.

Podczas czwartkowej konferencji prasowej premier mówił, że jeżeli "nie wprowadzimy zdecydowanych działań, co trzy dni czeka nas podwojenie liczby zakażeń". - Mamy do wyboru albo zamknięcie ruchu, albo wprowadzenie obostrzeń - zaznaczył Morawiecki.

Koronawirus. Sanepid nie kontaktuje się z chorymi na koronawirusa.

Zapowiedział m.in. obowiązek noszenia maseczek, a także znaczne ograniczenie liczby osób biorących udział w imprezach okolicznościowych.

"O dodatnim wyniku testu u jednej osoby wiemy od wtorku, ale sanepid zamknął przedszkole dopiero w czwartek. W środę dyrektorka 34 razy dzwoniła na telefon interwencyjny przeznaczony dla oświaty, ale było zajęte. Dostaliśmy tylko ozonator do sali" - napisała w mediach społecznościowych wychowawczyni z warszawskiego przedszkola cytowana przez "Rzeczpospolitą".

Okazuje się, że podobnych sytuacji są setki. W ciągu ostatnich kilku dni dziennik dotarł do kilkunastu osób, które po kontakcie z zakażoną osobą nie mogły dodzwonić się do sanepidu albo zupełnie długo czekały na odzew z jego strony. Mimo że część z nich doczekała się wykonania testu, to inni po dziesięciu dniach domowej izolacji sami uznali, że są już zdrowi. Wszyscy jednak zgodnie twierdzą, że izolacja zakażonych jest fikcją.

Koronawirus. Adam Bodnar zabrał głos

Lekarz jednego z warszawskich szpitali przyznał, że w chwili, gdy okazało się, że personel jest zakażony koronawirusem, zgodnie z wytycznymi, wysłali do sanepidu listę osób, z którymi w ostatnim czasie mieli kontakt. Sanepid zadzwonił wyłącznie do dwóch pierwszych osób z listy. Z kolei Lekarz Damian Patecki do dziś nie doczekał się telefonu, mimo że jeszcze w połowie sierpnia wracał samolotem, którym podróżował zakażony.

Rzecznik GIS Jan Bodnar w rozmowie z dziennikiem zauważył, że większość zarzutów pod adresem inspektorów jest nieuzasadniona. - Część osób uważa, że powinna być w kwarantannie, gdy minie się z zakażonym na ulicy. Zaufajmy inspektorom. - powiedział Bodnar.

.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (44)