Koronawirus. Czy jednak wydostał się z laboratorium?
Koronawirus na świecie. To, co początkowo wydawało się teorią spiskową, może okazać się prawdą. Część naukowców wskazuje Instytut Wirusologii w Wuhan jako potencjalne źródło pochodzenia nowego COVID-19.
18.04.2020 | aktual.: 18.04.2020 17:24
Koronawirus. Naukowcy i dziennikarze długo spekulowali wokół tego, w jaki sposób SARS-CoV-2 dotarł do Wuhan. Do tej pory wielu wskazuje na targ rybny, na którym handluje się dzikimi zwierzętami. Jednak różne zachodnie media informują, że wirus mógł wydostać się z Instytutu Wirusologii znajdującego się w pobliżu targu.
Już w styczniu w mediach społecznościowych kursowały teorie wskazujące na instytut – często w połączeniu z teoriami spiskowymi wokół produkcji tajnej broni biologicznej.
Koronawirus. Zakażenia już w listopadzie 2019
Wirusolodzy pytani przez "Washington Post” wykluczali jednak możliwość powstania ludzkiej mutacji nowego koronawirusa. Podkreślano przy tym fakt, że praca instytutu nie jest tajna i że wyniki licznych prac naukowych na temat wirusów nietoperzy były publikowane. W niektórych projektach uczestniczyli zachodni partnerzy. Bliskie związki z instytutem w Wuhan ma uniwersytet w Teksasie, a część badań była współfinansowana przez USA.
Wszystko to jednak nadal nie wyklucza możliwości wydostania się wirusa z laboratorium. Już pod koniec stycznia w piśmie "Science” pojawił się artykuł kwestionujący wersję mówiącą o pojawieniu się wirusa na targu. W piśmie "The Lancet” pisano o tym, że 13 pierwszych pacjentów chorych na COVID-19 nie miało żadnego związku z targiem w Wuhan. Możliwe też, że infekcja pacjenta "zero” nastąpiła już w listopadzie 2019 roku.
Zobacz także
Koronawirus. Czy nauka jest współwinna?
Tym bardziej zasadne jest pytanie, jak wirus trafił do Wuhan. Tropy prowadzą do profesor wirusologii Zhengli Shi zajmującej się badaniem nietoperzy w tamtejszym instytucie. Na początku 2019 roku opublikowała ona artykuł na temat koronawirusów roznoszonych przez nietoperze, w tym także tych bardzo podobnych do aktualnego koronawirusa, który wywołał pandemię.
Dzięki pracy Zhengli Shi i jej zespołu można było rekordowo szybko przeanalizować genom wirusa i rozpocząć prace nad szczepionką i nad testami wykrywającymi przeciwciała. Chińska wirusolożka trafiła jednak w ostatnich tygodniach pod ostrzał krytyki w mediach społecznościowych na całym świecie.
Bierze ją w obronę kolega po fachu Peter Daszak z Nowego Jorku, który w wywiadzie dla National Public Radio powiedział, że wydostanie się wirusa z laboratorium to "czysta bzdura”. Daszak wraz z grupą badaczy zajmował się w zespole Zhengli Shi badaniem odchodów nietoperzy. Wyjaśnił, że w laboratorium w Wuhan nie są przechowywane żadne wirusy typu SARS-CoV-2. Mówi o "nieszczęśliwym upolitycznieniu pochodzenia pandemii”.
Godne uwagi jest w tym kontekście ograniczanie przez Pekin przepływu informacji o badaniach koronawirusa. Wedle zachodnich mediów, wszelkie publikacje podlegają teraz kontroli rządowej. Ambasada Chin w Londynie uznała te informacje za "bezpodstawne”, zaś w specjalnie wydanym oświadczeniu napisała, że "badania na temat pochodzenia COVID-19 idą pełną parą”.
Przeczytaj także:
Koronawirus. Uczniowie w Hesji nie będą powtarzać klasy
COVID-19. Nadzieja w leku stosowanym w eboli