Kopacz nie zrezygnuje z ubezpieczeń zdrowotnych
Minister zdrowia Ewa Kopacz nie zamierza
rezygnować z projektu ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach
zdrowotnych, mimo że jej zawetowanie zapowiedział prezydent.
Jestem gotowa przekonywać do niego pana prezydenta, bo jest dobry i prospołeczny projekt, oparty o zasadę solidaryzmu - mówiła Kopacz podczas gali, na której otrzymała tytuł najbardziej wpływowej osoby w ochronie zdrowia w 2007 roku.
W zeszłym tygodniu rząd Donalda Tuska przedstawił projekty ustaw reformujących system ochrony zdrowia, m.in. o ochronie indywidualnych i zbiorowych praw pacjenta, o prywatnych uzupełniających ubezpieczeniach zdrowotnych oraz o zakładach opieki zdrowotnej. Projekty wpłyną do Sejmu jako poselskie, co ma przyspieszyć tryb procedowania.
O możliwości zawetowania przez prezydenta projektu ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych mówił premier w poniedziałek po Radzie Gabinetowej. W "Sygnałach Dnia" Lech Kaczyński zapowiedział, że prawdopodobnie zawetuje tę ustawę, ponieważ nie przyniesie wielkiego dopływu pieniędzy do systemu, a "będzie jeszcze pogłębiała podział pacjentów na tych pierwszej kategorii, tych z jednoosobowej klimatyzowanej salki, czy pokoju i tych z wieloosobowych dusznych sal".
Pytana, czy w tej sytuacji zrezygnuje z projektu o dodatkowych ubezpieczeniach, Kopacz wyraziła nadzieję, że prezydent zmieni zdanie, gdy "wczyta się w projekt". Przypomniała, że w parlamencie wszystkie ustawy będą jeszcze dopracowywane i poprawiane przez posłów.
Według Kopacz, prezydent, mówiąc, że dodatkowe ubezpieczenia są niekorzystne dla pacjentów, zwłaszcza tych najuboższych, pokazuje, że nie zna treści projektu. Gdyby znał jego intencje, pewnie mówiłby inaczej. Dzięki dodatkowym ubezpieczeniom dla tych, którzy w systemie są najubożsi, skraca się kolejka. Wierzę że pan prezydent, jako osoba życząca dobrze Polakom i nie kierująca się żadną polityczną intencją, wczyta się w ten projekt i będziemy mogli jeszcze o nim rozmawiać - przekonywała Kopacz.
Na pytanie, czy zamiast przekonywać prezydenta, nie lepiej jest szukać poparcia do odrzucenia jego ewentualnego weta w Sejmie, Kopacz przypomniała, że jest za tym, by izolować ochronę zdrowia od polityki. Szukanie poparcia to działanie polityczne. Ja się koncentruję na konkretach. Chcę apolitycznie naprawiać system i tylko w tym obszarze będę szukać sojuszników - zapewniła minister zdrowia.
Kopacz odniosła się także do publikacji "Rzeczpospolitej", która napisała, że resort zdrowia nie jest zadowolony z wyników ankiety na temat zarobków lekarzy. Jak podała gazeta, ankietę taką ministerstwo rozesłało w zeszłym tygodniu. "Rz" twierdzi, że politycy kwestionują metodologię badań, bo pensje lekarzy wyszły niższe, niż się spodziewali.
Zdaniem Kopacz, na podstawie informacje jakie ma resort ze szpitali, trudno określić średnie wynagrodzenie lekarza w Polsce. Wyjaśniła, że ma to związek z różnymi sposobami zatrudnienia - trudno wyliczyć średnią, jednocześnie wiedząc, że w każdym z tych systemów (np. na kontrakcie, etacie, czy w systemie zmianowym - PAP) lekarze będą pracować inną liczbę godzin. Według Kopacz do tej pory do resortu napłynęły informacje z ok. 300 na ponad 700 szpitali.
Są takie miejsca w Polsce, gdzie lekarz zarabia 2,4 tys. zł pensji zasadniczej, ale są i takie, gdzie ludzie na kontraktach zarabiają po 10 tys. złotych - powiedziała Kopacz. Tłumaczyła, że wiedza o zarobkach lekarzy jest ministerstwu potrzebna m.in. po to, by wiedzieć, czy dyrektorzy zoz-ów przekraczają swoje możliwości finansowe, podpisując porozumienia z lekarzami. Dodała, że takie przypadki się zdarzają. To doprowadza do niekontrolowanego zadłużania szpitali. I taką wiedzę musimy mieć - powiedziała Kopacz. (mg)