Kontrowersyjne światła mijania
Niedawno minęły dwa lata odkąd w Polsce wprowadzono nakaz używania świateł mijania za dnia przez cały rok. Warto więc pokusić się o podsumowanie.
30.04.2009 | aktual.: 30.04.2009 11:22
Zgodnie z zapowiedzią zwolenników jazdy na światłach w ciągu dnia i uruchomionej przez nich kampanii medialnej nakaz ten miał zredukować liczbę wypadków na polskich drogach o ok. 20%. Jak jednak było w rzeczywistości? Wystarczy wejść na stronę internetową policja.pl i zapoznać się ze statystyką wypadków w Polsce w wybranych latach. I tak w 2006r., kiedy nie było nakazu włączania świateł w ciągu dnia, liczba wypadków w naszym kraju wyniosła 46 876, natomiast w 2007r., kiedy nakaz ten zaczął obowiązywać, liczba ta wzrosła o 5,6% i wyniosła 49 536. Odnotowano wzrost liczby wypadków zarówno w miesiącach zimowych, kiedy wcześniej nakaz już obowiązywał, jak również w miesiącach letnich, kiedy takiego nakazu nie było. Trudno więc mówić o jakiejkolwiek poprawie bezpieczeństwa, a co dopiero o 20-procentowym spadku liczby wypadków. Wprawdzie liczba samochodów w roku 2007 wzrosła znacząco, jednak począwszy od roku 2000 liczba pojazdów nad Wisłą również stale rosła, ale liczba wypadków z ich udziałem z roku na rok
malała.
Wszystko wskazuje więc na to, że pozytywny wpływ używania świateł w ciągu dnia jest mitem. Między innymi dlatego w Austrii na początku 2008r. zniesiono taki sam nakaz po dwóch latach obowiązywania, a od tego czasu liczba zdarzeń drogowych wyraźnie zmalała. Dlaczego tak się stało?
Austriacy zrozumieli, że z dróg nie korzystają jedynie samochody. Są tam również obiekty nieoświetlone, takie jak piesi, rowerzyści, czy zaprzęgi konne. W sytuacji obowiązywania nakazu kierowcy przyzwyczaili się do tego, iż wszystko co znajduje się na drodze ma włączone światła i przestali w porę dostrzegać obiekty nieoświetlone. To właśnie piesi i rowerzyści byli grupą, która najbardziej ucierpiała na tym nakazie – liczba wypadków z ich udziałem istotnie wzrosła. Identycznie zresztą sytuacja wygląda w Polsce oraz każdym kraju, który w ostatnim czasie wprowadził opisywany nakaz.
Ponadto zarówno w Austrii, jak i w Polsce odnotowano wzrost liczby wypadków z udziałem motocyklistów. W Polsce liczba ta wzrosła aż o 16,8%! W sytuacji, kiedy każdy pojazd ma zapalone światła, motocykliści przestali, tak jak dawniej, wyróżniać się w ruchu ulicznym, a z racji swych mniejszych rozmiarów i prędkości, z jaką się poruszają, zostali narażeni na wyjątkowe niebezpieczeństwo.
Użytkownicy dróg byli też często oślepiani przez auta, które miały źle wyregulowane światła. Wystarczyło też, że auto podskoczyło na nierównościach albo kierowca zabrał 3 pasażerów na tylną kanapę i nie zmienił ustawienia świateł, przez co oślepiał nadjeżdżające z naprzeciwka samochody.
Austriakom częściej zaczęły przepalać się żarówki. Pół biedy, gdy auto bez sprawnego jednego reflektora poruszało się w dzień, jednak gdy taki "cyklop” wyjechał na drogę w nocy, stwarzał poważne niebezpieczeństwo. Ludzie bowiem nie potrafili często sami wymienić żarówki, a wizytę w warsztacie odkładali w czasie.
Niebagatelną rolę w zniesieniu nakazu jazdy na światłach w ciągu dnia odegrały względy ekologiczne. Wiadomo, że auto na włączonych światłach spala nieco więcej paliwa (ok. 1-2%), przez co emituje więcej dwutlenku węgla i innych substancji toksycznych do atmosfery. W przypadku pojedynczego pojazdu różnica ta jest niemal niezauważalna, jednak przemnożona przez liczbę samochodów w całym kraju, robi się groźna. W Polsce zarejestrowanych jest ponad 14 mln pojazdów osobowych. Doliczając do tego samochody ciężarowe oraz ruch tranzytowy mamy poważne źródło zanieczyszczeń. Ekolodzy twierdzą, że od 17 kwietnia 2007r. do atmosfery emitujemy rocznie więcej o ponad 500 tys. ton dwutlenku węgla niż przed wprowadzeniem nakazu. Zważywszy na brak pozytywnego wpływu używania świateł na bezpieczeństwo drogowe, jest to świadome i bezcelowe zatruwanie środowiska naturalnego. Dziwne, że na ten problem nikt tak naprawdę nie zwraca uwagi, za to media emocjonują się akcjami typu "Godzina dla Ziemi”, których efekt jest praktycznie
tylko wizerunkowy.
Większe zużycie paliwa z tytułu włączonych świateł mijania ma również swoje konsekwencje ekonomiczne – z jednej strony zwiększa się wpływ z akcyzy do budżetu państwa oraz rosną zyski firm paliwowych i żarówkowych, a z drugiej strony chudnie portfel kierowców. Szacuje się, że koszt samego paliwa zużytego z tego powodu wynosi aż trzy mln zł dziennie.
Niekorzystne konsekwencje używania świateł mijania w ciągu dnia można naprawić stosując specjalne światła do jazdy dziennej, które pobierają zdecydowanie mniej energii i są bardziej trwałe, a do tego nie powodują efektu oślepienia. Jednak z uwagi na ich koszt (kilkaset złotych) oraz czasochłonność montażu, niewielu kierowców się na nie decyduje i w efekcie używa zwykłych świateł mijania, zaprojektowanych przecież do jazdy nocą.
Warto przy tym zwrócić uwagę na to, że w Polsce, jako jedynym kraju Europy, wymaga się, aby oprócz przednich świateł, świeciły się również tylne światła pozycyjne. Taka absurdalna regulacja prawna utrudnia montaż świateł do jazdy dziennej, ponieważ w większości są one produkowane za granicą i instrukcja obsługi nie mówi, jak je podłączyć, aby przy rozruchu silnika zapalały się również tylne światła.
Europa w kwestii stosowania świateł w ciągu dnia jest podzielona. Nakaz taki obowiązuje w krajach skandynawskich oraz w większości państw Europy Środkowej. Kraje zachodnie, takie jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Hiszpania nie zdecydowały się na jego wprowadzanie. Nakaz wycofano w Austrii oraz Chorwacji. Ciekawym przypadkiem jest Grecja, gdzie obowiązuje zakaz używania świateł w ciągu dnia. Warto nadmienić, że Komisja Europejska, która początkowo rekomendowała używanie świateł w ciągu dnia, wycofała się z tego pomysłu w listopadzie 2007r.
Natomiast wiele krajów pozaeuropejskich, takich jak np. USA, Japonia, Australia rozważało wprowadzenie takiego nakazu, jednak wycofało się z tego pomysłu. Wyniki badań amerykańskiej Rządowej Agencji ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (NHTSA) oraz austriackiego Instytutu Kompleksowego Badania Wypadków i Bezpieczeństwa EPIGUS stwierdzają bowiem wyraźnie, że światła używane w ciągu dnia nie mają żadnego pozytywnego wpływu na bezpieczeństwo. Mogą za to prowadzić do dekoncentracji, odwracają uwagę od obiektów niewyposażonych w światła, takich jak piesi, czy rowerzyści oraz trudniej przez nie ocenić odległość nadjeżdżającego z przeciwka pojazdu.
Biorąc pod uwagę powyższe argumenty oraz fakt, że w Austrii po wycofaniu nakazu liczba wypadków wyraźnie spadła, nasuwa się proste pytanie: dlaczego w Polsce nadal obowiązuje ten szkodliwy i nieekonomiczny nakaz? To przecież chyba niemożliwe, aby rządzący przedkładali wyższe wpływy z akcyzy paliwowej nad bezpieczeństwo swoich obywateli.
Michał Filipkiewicz
Autor jest członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Kierowców Przeciw Korzystaniu w Dzień ze Świateł Mijania (DADRL).