Kontrowersje wokół linii 201. Twierdzą, że inwestycja wpłynie na przyrodę
Grupa mieszkańców Kaszub stara się nie dopuścić do rozpoczęcia jednej z największych inwestycji kolejowych ostatnich lat w kraju, czyli rozbudowy linii 201 z Gdyni do Bydgoszczy. Ich zdaniem dołożenie tam drugiego toru i puszczenie kilkudziesięciu pociągów towarowych tygodniowo przyczynią się do degradacji przyrody i turystyki na Kaszubach oraz w Borach Tucholskich.
21.05.2024 14:58
Linia 201 powstała w czasie międzywojennym, żeby móc połączyć resztę kraju z bardzo prężnie rozwijającym się portem w Gdyni. Pociągi nie musiały przejeżdżać przez Wolne Miasto Gdańsk. Jednak nawet po II wojnie światowej, gdy miasto wróciło do granic Polski, z powodzeniem ją wykorzystywano. W czasach socjalizmu była bowiem m.in. alternatywą dla obciążonej dużym ruchem trasy przez Bydgoszcz, Tczew i Laskowice Pomorskie.
W III RP jej znaczenie mocno podupadło, ale zarówno obecny, jak i poprzedni rząd dochodziły do wniosku, że trzeba to zmienić. Nie tylko dlatego, że od czasu wejścia do Unii bardzo prężnie rozwija się nie tylko port w Gdańsku, ale również ten w Gdyni. Kryzys węglowy, jaki dotknął Polskę po wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej uzmysłowił rządzącym, jak ważne dla całego kraju mogą być dobre połączenia z portami w Trójmieście.
Na linii 201 odbywa się teraz głównie ruch pasażerski, choć na dużo mniejszą skalę niż dawniej, a pociągi towarowe jeżdżą tą trasą rzadko. Wszystko ma się zmienić za kilka lat, kiedy linia powstanie drugi tor, zostanie zelektryfikowana i wzbogaci się nowoczesne wiadukty oraz przystanki.
Koszt całego zadania może wynieść nawet kilkanaście miliardów złotych. Termin zakończenia robót wyznaczono na 2028 r. Według założeń osobówki będą mogły jeździć tam wówczas do 140 km/h, zaś pociągi towarowe 100 km/h. Wszystko jest obecnie na etapie załatwiania dokumentacji oraz wyłaniania wykonawców.
Kontrowersje wokół rozbudowy linii kolejowej nr 201
Polskie Linie Kolejowe stoją na stanowisku, że wszystko odbywa się zgodnie z przepisami i że dla inwestycji wykonano aż trzy raporty oddziaływania na środowisko, które dają inwestycji zielone światło. Na niektórych fragmentach trasy znajdą się elementy wytłumiające hałas pociągów, np. ekrany akustyczne.
Ale to nie wszystkich przekonuje. Najbardziej protestuje w ostatnim czasie Komitet Społeczny "Obrona Dziedzictwa Przyrodniczego i Kulturowego Kaszub", jego członkowie mieszkają głównie w okolic Stężycy.
W liście otwartym napisali "nie chcemy dopuścić do unicestwienia Uroczysk Pojezierza Kaszubskiego" oraz "nie zgadzamy się na taki kształt inwestycji, który będzie wyniszczał naszą przyrodę, nasze gospodarstwa, stadniny koni, ośrodki turystyczne".
Mieszkańców martwi przede wszystkim, że linia po rozbudowie ma mieć przede wszystkim charakter towarowy. Boją się, że ze spokojnego rejonu, w którym funkcjonują setki gospodarstw agroturystycznych, nagle zrobi się teren przemysłowy. Podkreślają, że trasa przechodzi m.in. przez obszar Natura 2000 oraz rezerwat Ostrzycki Las.
Jak wyjaśnia ich nieformalny lider Andrzej Stencel, chodzi o bardzo unikatowe przyrodniczo tereny, zaś linia przebiega blisko dużych, cenionych turystycznie jezior.
- Naszym zdaniem wystarczyłoby zelektryfikować tę jedną linię, która tam teraz przebiega oraz zrewitalizować tzw. mijanki kolejowe - podkreśla w rozmowie z Wirtualna Polską. - Mam 60 lat i jeździłem tą linią do szkoły. Ta jedna linia jakoś wystarczała, kiedy Polska była czempionem eksportu węgla kamiennego. Obsługiwała nawet kilkadziesiąt pociągów dziennie.
Zobacz także
Nie chcą hałasu pociągów
Komitet złożył dwie skargi do sądów administracyjnych, które dotyczyły decyzji środowiskowej, ale jedno postępowanie już się zakończyło dla niego niekorzystnie w Najwyższym Sądzie Administracyjnym.
Mieszkańcy mają też nadzieję, że zablokować inwestycję pomoże objęty ochroną konserwatorską zabytkowy wiadukt kolejowy, przez który przebiega trasa a także wyniki zleconych przez nich badań hałasu. Jak zaznaczają, nikt podczas planowania inwestycji nie sprawdzał, jak stukot kół pociągów poniesie się przez lasy i duże jeziora.
- Nasi specjaliści wyliczyli, że hałas będzie dziewięć razy większy niż dopuszczalny - zaznacza Andrzej Stencel.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski