Kontrofensywa na południu Ukrainy. Najpierw Chersoń, później Krym?

- Bez większego wsparcia Rosjanom może być ciężko utrzymać odcinek chersoński na południu Ukrainy. Szanse, że wojska ukraińskie dojdą do Chersonia, z każdym dniem rosną. A z odcinka zaporoskiego mogą próbować "przeciąć" korytarz lądowy na Krym – mówi Wirtualnej Polsce Konrad Muzyka, analityk wojskowy ds. Rosji z firmy Rochan Consulting.

Ukraińcy utworzyli 80-kilometrowy front na północ i północny wschód od Chersonia, celem ich ofensywy może być odzyskanie Chersonia
Ukraińcy utworzyli 80-kilometrowy front na północ i północny wschód od Chersonia, celem ich ofensywy może być odzyskanie Chersonia
Źródło zdjęć: © East News | East News
Sylwester Ruszkiewicz

Leżący na południu Ukrainy Chersoń i niemal cały obwód chersoński znajdują się pod rosyjską okupacją od początku marca. To jedyne miasto obwodowe Ukrainy, które zostało zajęte przez wojska rosyjskie na początku rosyjskiej agresji.

"Nie podawajcie nazw miejscowości"

Pod koniec maja ukraińska armia rozpoczęła w tamtym rejonie kontrataki na pozycje przeciwnika, które nasiliły się w połowie czerwca. Inspiracją było również przemówienie prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który podkreślał, że wyzwolenie Chersonia jest najważniejszym celem ukraińskiej armii na południu kraju.

Jak poinformowała w środę Natalia Humeniuk z ukraińskiego Dowództwa Operacyjnego "Południe", Siły Zbrojne Ukrainy kontynuują kontrofensywę w obwodzie chersońskim.

- Odnosimy określone sukcesy, prowadzimy kontrofensywę, która pozwala nam znacząco posuwać się na wschód, ale nie podajemy nazw wyzwalanych miejscowości w tym momencie, ponieważ w czasie wojny jest bardzo ważne, by nacierać, wyzwalać teren, umacniać naszą obecność, odpychać wroga tak daleko, jak to możliwe, aby przeciwdziałać potężnym i brutalnym atakom artyleryjskim i moździerzowym na miejscowości, które są już pod naszą kontrolą - mówiła Humeniuk.

I jak podkreślała, siły zbrojne Ukrainy są w kontakcie z mieszkańcami okupowanych ukraińskich ziem i z partyzantami, którzy pomagają tamtejszym żołnierzom.

"Rosjanom ciężko będzie utrzymać ten odcinek"

Według Konrada Muzyki z Rochan Consulting, sytuacja na południowym odcinku jest skomplikowana. - Ukraińcy powoli zbliżają się do Chersonia, ale nie komunikują o szczegółach operacji. Nie mamy dokładnych informacji, jak blisko są, jakie miejscowości udaje im się przejąć i jak przebiegają ich ataki - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.

- Rosjanie na tamtym odcinku są mocno rozciągnięci. Wydaje się, że jeszcze kilka tygodni temu nie mieli sił, by odpowiedzieć na ukraińskie ataki. Prawdopodobnie w ubiegłym tygodniu przerzucili tam jednak kilkanaście czołgów T-62, żeby wzmocnić obronę. Tyle że bez większego przerzutu sił na ten kierunek Rosjanom będzie go ciężko utrzymać. Podobnie z terenami na północny zachód od Dniepru. Rosjanie je stracą bez wsparcia – ocenia Konrad Muzyka, analityk ds. wojskowości.

Jak informował portal Defence24.pl, w ostatnich dniach na odcinku chersońskim pojawiły się, niepotwierdzone na ten moment, doniesienia o przełamaniu rosyjskich pozycji w Kiseliwce oraz wejściu Ukraińców do tej miejscowości. Według tych samych informacji nie oznacza to jednak końca walk – oddziały rosyjskie nadal się tam bronią. Z kolei wokół Chersonia Rosjanie budują umocnienia.

- Rosyjska armia płaci za błędy z poprzednich miesięcy. Niepotrzebnie poszli głębiej w kierunku Mikołajewa i Krzywego Rogu. Po zajęciu Chersonia mogli okopać się i utworzyć linię obrony na Dnieprze, tak by dalej utrzymywać stan posiadania. Kusiło ich jednak, żeby pójść dalej. W efekcie nic z tego nie wyszło – ocenia Konrad Muzyka.

I jak przypomina, w marcu Rosjanie posunęli się za Mikołajów do Wozniesieńska, gdzie miała miejsce kluczowa bitwa. - To miejscowość ok. 70 kilometrów od Mikołajewa. Rosjanie ją przegrali. Po skutecznej kontrofensywie ukraińskiej armii musieli się wycofać w okolice połowy drogi między Chersoniem a Mikołajewem - mówi nasz rozmówca.

Już w połowie czerwca Ukraińcy utworzyli 80-kilometrowy front na północ i północny wschód od Chersonia i mieli odbić położoną ok. 20 km na północny zachód od Chersonia Kiseliwkę. W zasięgu ukraińskiej artylerii trafiła Nowa Kachowka, w której znajduje się tama na Dnieprze, a także początek kanału, który dostarcza wodę na Krym.

Najpierw Chersoń, później korytarz na Krym?

- Ukraińcy mimo wszystko dojdą do Chersonia. Zobaczymy, co się stanie potem. Czy Rosjanie się wycofają, czy jednak Ukraińcy będą musieli, po ciężkich walkach, zdobyć miasto. Prawdopodobnie nie przy pomocy środków artyleryjskich, ale przy udziale walki w mieście. Z tego, co mi wiadomo, most Antonowsky na Dnieprze, łączący Chersoń z południowymi terenami, jest zaminowany. Jeśli Rosjanie będą się wycofywać, mogą go wysadzić w powietrze. Albo Ukraińcy mogą go próbować zniszczyć, by odciąć możliwość ucieczki – prognozuje Konrad Muzyka.

Jego zdaniem, jeśli Rosjanie zajmą cały region Ługański, "rzucą się" na obwód doniecki, nad którym obecnie sprawują kontrolę w 55-60 procentach.

- Pytanie, czy wówczas dojdzie do większej pauzy, a Putin zadowoli się stanem posiadania, czy też będą szli dalej w głąb Ukrainy. Na pewno będą chcieli utrzymać korytarz lądowy z Krymem. Nie sądzę, by Ukraińcom udało się przeprawić przez Dniepr na południu kraju. Nie mając możliwości sforsowania rzeki, siły ukraińskie mogłyby przerzucić swoje jednostki na odcinek w rejonie Zaporoża i stamtąd pójść w kierunku Melitopola. A tam ewentualnie próbować przeciąć korytarz lądowy na Krym – uważa ekspert ds. bezpieczeństwa.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie