"Konstytucja UE to nie tylko preambuła i głosy"
Brak kompleksowego podejścia do Traktatu
Konstytucyjnego UE oraz sprowadzanie jego znaczenia do treści
preambuły i sposobu liczenia głosów w Radzie UE to - w ocenie
politologów - największe wady polskiej dyskusji publicznej na
temat projektu unijnej konstytucji.
21.10.2003 | aktual.: 21.10.2003 14:47
Treści i znaczeniu Traktatu poświęcona była konferencja, zorganizowana w Katowicach przez Uniwersytet Śląski, Fundację im. Friedricha Naumanna i Dom Współpracy Polsko- Niemieckiej w Gliwicach. Politolodzy i politycy mówili o zaletach i wadach Traktatu oraz polskim stanowisku wobec niego.
Lider śląskiego SLD, poseł Zbyszek Zaborowski, podkreślił, że wbrew powszechnej opinii, proponowany w Traktacie sposób podejmowania decyzji w Radzie UE zwiększa udział Polski w ogólnej liczbie głosów w Radzie UE z 7,83 do 8,05 proc. Mimo to, słabnie pozycja Polski wobec największych państw, stąd sprzeciw wobec tej propozycji i obstawanie przy Traktacie Nicejskim, dającym Polsce 27 głosów wobec 29 dla największych państw.
"Zgodnie z Traktatem Konstytucyjnym, pozycja Polski w stosunku do mniejszych krajów poprawia się. Ale niepokoi nas to, że o wiele bardziej rośnie siła głosu innych: dwukrotnie - Niemiec i znacząco - Francji, Włoch i Wielkiej Brytanii. Nasze stanowisko podyktowane jest więc niedostatecznym zaufaniem do motoru europejskiego, jakim są wiodące państwa europejskie" - ocenił Zaborowski.
Jego zdaniem, fakt, że Polska będzie konsekwentnie optować za systemem nicejskim nie oznacza, że niemożliwy jest kompromis w tej sprawie w negocjacjach w ramach konferencji międzyrządowej. "Hasło 'Nicea albo śmierć' jest co najmniej przesadzone. Sprawa głosowania ma duże znaczenie, ale nie tego rodzaju" - ocenił.
Według posła, tak jednoznaczne stawianie sprawy może - w przypadku przegranej - skomplikować ratyfikację Traktatu. Opinia publiczna odbierze bowiem jako porażkę każdy inny od nicejskiego sposób liczenia głosów i podejmowania decyzji w UE. Zaborowski podkreślił, że Traktat Konstytucyjny "generalnie jest przez Polskę akceptowany", choć twarde stanowisko dotyczące sposobu decydowania może sprawiać w opinii publicznej inne wrażenie.
Bartłomiej Nowak z Centrum Stosunków Międzynarodowych w Warszawie przestrzegał, aby twarde stanowisko Polski w obronie Traktatu Nicejskiego nie zostało w UE odebrane jako umacnianie wizerunku Polski jako "hamulcowego" unijnych reform już na początku funkcjonowania rozszerzonej Unii.
Tzw. system nicejski, który miał wejść w życie z początkiem 2005 roku, przewiduje trzy kryteria podejmowania decyzji w UE w 20 obszarach problemowych: system ważenia głosów (Polska miała mieć ich 27 - tyle samo, co Hiszpania, o 2 mniej niż Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Włochy), kryterium większości państw oraz kryterium 62 proc. ludności UE.
W projekcie Traktatu Konstytucyjnego liczbę obszarów, których dotyczyć będą podejmowane w ten sposób decyzje, zwiększono do 70, ale zrezygnowano z ważenia głosów, co wywołało sprzeciw Polski i Hiszpanii. Utrzymano natomiast zasadę większości państw (musi ich być co najmniej 14, czyli tzw. podwójna większość) oraz kryterium demograficzne, ustalając je na 60% unijnej ludności.
Oznacza to, że decyzja poparta przez państwa reprezentujące 60% ludności UE będzie wiążąca. Nowe zasady powodują, że Francja, Niemcy, Wielka Brytania i Włochy same są w stanie stworzyć taką większość. Zgodnie z zasadami nicejskimi, potrzebne było do tego sześć państw.
Zdaniem Nowaka, sytuacja związana ze zmianą sposobu podejmowania decyzji nie jest w istocie tak dramatyczna, jak wynikałoby z toczącej się w Polsce dyskusji. "O ile możliwości koalicyjne Polski zmniejszają się, o tyle trudno będzie utworzyć koalicję w ważnej sprawie, która pomija Polskę" - ocenił Nowak.
60% ludności UE to 288 mln 780 tys. obywateli. Większość potrzebna do zablokowania decyzji (40% ludności) musi reprezentować 192 mln 52 tys. obywateli.
Według Nowaka, potencjalna koalicja Niemiec i Francji, chcąc przeforsować decyzję bez poparcia któregoś z krajów "wielkiej czwórki", musiałaby mieć poparcie Polski i Hiszpanii. Pominięcie Polski w takim układzie jest bardzo mało prawdopodobne, podobnie jak koalicja trzech największych państw UE: Niemiec, Wielkiej Brytanii i Francji, przy jednoczesnym pominięciu Polski i Hiszpanii.
Uczestnicy katowickiej konferencji podkreślali zmiany, które niesie dla funkcjonowania UE Traktat Konstytucyjny. Dzięki niemu Unia ma być prostsza i przejrzystsza; dość jasno sformułowano też podział kompetencji między UE i państwa członkowskie. Zastrzeżenia może budzić natomiast sposób potraktowania polityki zagranicznej i obronnej UE, gdzie unijne państwa nie mają jak dotąd wspólnego stanowiska. Powoduje to, że polityczna waga UE nadal nie odpowiada jej wadze gospodarczej.(iza)