Konkurs gry na instrumentach pasterskich
Blisko 150 muzyków ludowych i pasjonatów z Polski, Białorusi, Litwy, Słowacji i Bułgarii weźmie udział w 29. Ogólnopolskim Konkursie Gry na Instrumentach Pasterskich, który w sobotę po południu rozpoczął się w Ciechanowcu. Laureaci będą znani w niedzielę.
05.12.2009 | aktual.: 05.12.2009 14:47
To jedyna w kraju taka impreza, jej celem jest podtrzymywanie dawnych tradycji pasterskiego muzykowania. Organizuje ją ciechanowieckie Muzeum Rolnictwa im. księdza Krzysztofa Kluka. Od 2006 roku konkurs nosi imię Kazimierza Uszyńskiego, nieżyjącego już, byłego dyrektora muzeum i pomysłodawcy konkursu.
Gdy impreza powstawała, jej głównym celem było uratowanie przed zapomnieniem tradycji gry na ligawkach - długich drewnianych trąbach, w innych regionach Polski zwanych też trąbitami czy bazunami. W północno-wschodniej Polsce ligawki zwane są też trąbami adwentowymi. Ich dźwięk obwieszczał bowiem początek przygotowań do świąt Bożego Narodzenia.
Obecnie konkurs przyciąga także amatorów grania na różnych instrumentach używanych niegdyś przez pasterzy. Dla nich utworzono kategorię innych instrumentów pasterskich, w tym roku startuje w niej ponad pięćdziesięciu instrumentalistów grających m.in. na fujarkach, drumlach, dudach (zwane też gajdami), rogach pasterskich czy okarynach. Białorusini pokazują grę na żalejkach, podobnych do fujarek.
Wciąż jednak najpopularniejsze są ligawki. Ich nazwa pochodzi od słowa "legać" - czyli opierać na czymś. Trąba jest bowiem długa, czasem kilkumetrowa i często trzeba ją o coś oprzeć, bo nie da się jej wygodnie utrzymać w rękach w czasie gry.
Tradycje ligawkowe na geograficznym Podlasiu - w dużej mierze dzięki konkursom - są wciąż żywe. Na ligawkach gra się, a także je wyrabia w południowych powiatach województwa podlaskiego, a także w części Mazowsza. Grają na nich często całe rodziny.
Jak podkreśla Antoni Mosiewicz, kierownik działu etnografii ciechanowieckiego muzeum, tradycję, która zanikła podczas II wojny światowej i długo nie mogła się odrodzić, udało się przywrócić. W czasie wojny Niemcy niszczyli ligawki i zakazywali ich używania, twierdząc, że służą do przekazywania różnych sygnałów np. przez oddziały partyzanckie. "Tradycja wróciła. Jest pewna ambicja, by w każdej wsi to podtrzymywać. Oni są dumni, gdy dostają nagrody" - powiedział Mosiewicz.
Dodał, że w adwentowe wieczory słyszy dźwięk ligawek niosący się ze wsi okalających Ciechanowiec. Przy dobrej pogodzie słychać je bowiem z odległości kilku kilometrów.