Koniec złudzeń?
Przedstawiony na szczycie w Porto Carras projekt eurokonstytucji nie powinien nas zadowalać. W końcu przekreśla ustalenia z Nicei co do podziału głosów w Radzie UE. Niemcy i tak mają faktyczną przewagę w Unii, żadne dokumenty tego nie zmienią, ale rozczarowanie pozostaje. Rozczarowanie postawą naszego rządu przede wszystkim.
Niekorzystna zmiana polega na zlikwidowaniu podziału, zgodnie z którym przysługiwałoby nam 27 głosów (tyle co Hiszpanii), zaś Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Włochy miałyby ich po 29. Ten system nie faworyzował krajów „twardego jądra” UE kosztem państw mniejszych, lecz gwarantował pewną równowagę w podejmowaniu decyzji. Teraz ma być odwrotnie, „mali” nie mają nic do gadania, decyduje większość głosów państw, które reprezentują 2/3 ludności Unii.
Wszyscy pamiętamy triumfalne relacje mediów, gdy na szczycie w Nicei „rzutem na taśmę” udało się przepchnąć te przysługujące Polsce 27 głosów. Miał to być dowód, że w Unii nie będziemy dyskryminowani, że nasze zdanie będzie się liczyć. W Porto Carras jakoś nikt nie walczył. Polska delegacja nie zrobiła prawie nic. A przecież należało skrzyknąć wszystkich, którzy na zmianach ustaleń z Nicei tracą nawet więcej niż Polska. Należało porozumieć się z Hiszpanami. Nikt na to nie wpadł. Gdzie podział się ten lwi zapał, który przejawiali nasi negocjatorzy, gdy sprawa członkostwa Polski w UE nie była jeszcze przesądzona?
Premier i prezydent ograniczyli się do wyrażenia łagodnej dezaprobaty. Danuta Huebner zapewniła nawet, że projekt eurokonstytucji jest „doskonały”. Jak napisała „Rzeczpospolita”, przedstawiciele naszego kraju nie chcieli psuć Giscardowi święta. Ręce opadają. Tacy ludzie mają reprezentować polskie interesy w UE? Dziękuję bardzo.
Początek naszego członkostwa nie zapowiada się wcale różowo. Normalka – w Unii każdy bez pardonu walczy o swoje. Zaskoczeniem może być jedynie to, że ktoś nie chce brać w tej walce udziału. Trudno uwierzyć, że jeszcze niedawno nasi politycy zachwycali się, jaką to silną pozycję Polska ma na arenie międzynarodowej. Teraz gdzieś ta siła wyparowała. A może nigdy jej nie było?