Koniec z esperalem
Polfa skończyła produkować jedyną w kraju "wszywkę". Lekarze, którzy wszczepiali ją swoim pacjentom, pomstują na bezduszną firmę. Inni cieszą się, że to koniec mitu, bo esperal nigdy nikogo z alkoholizmu nie uleczył - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
25.08.2008 08:32
Kiedyś o "zaszyciu" kogoś mógł zdecydować sąd: jeśli kierował alkoholika na przymusowe leczenie, a ten się od niego wzbraniał, wszczepiano mu esperal bez zgody, najczęściej na plecach, żeby przypadkiem sam nie mógł go sobie wydłubać. Dzięki temu miał nie pić 8-12 miesięcy. Ze strachu.
Nie pij, bo umrzesz! - mówili lekarze. Według nich esperal tak zaburzał metabolizm alkoholu w organizmie, że picie po wszyciu kapsułek mogło skończyć się śmiercią. To była jednak wersja, której nie wszyscy dawali wiarę. Wielu lansowało teorię, że wszywka tylko potęguje kaca.
Prawda jest taka, że z esperalem czy bez i tak można się śmiertelnie zatruć alkoholem - mówi Zbigniew Rusek, od 20 lat trzeźwy alkoholik i szef Ośrodka Edukacji, Profilaktyki i Terapii Uzależnień "Droga" w Dąbrowie Górniczej.
Produkcja esperalu skończyła się kilka lat temu. Nie wykluczamy, że kiedyś wznowimy produkcję, ale dziś nie da się określić, kiedy się to może stać - usłyszeli dziennikarze gazety w Polfie.