Koniec wojny na szczycie PO? "Przenieśli walkę pod dywan"
Choć przez chwilę wydawało się, że tym razem konflikt na linii Donald Tusk-Grzegorz Schetyna może niebezpiecznie dla PO wymknąć się spod kontroli, nie minęły 24 godziny od ataku, a już nastąpiło praktyczne zawieszenie broni - pisze "Polska The Times". Jednak według niektórych polityków PO, tak naprawdę to przeniesienie wojny "pod dywan".
28.01.2011 | aktual.: 28.01.2011 10:08
Chodzi o głośną wypowiedź marszałka sejmu, w której zaatakował premiera za zbyt późną reakcję ze strony polskiego rządu na raport MAK.
Schetynie odpalili natychmiast rzecznik rządu i bliscy w partii Tuskowi politycy jak minister zdrowia Ewa Kopacz i wicemarszałek sejmu Stefan Niesiołowski. Z kancelarii premiera - jak ustaliła "Polska" - wyszedł też celowo przeciek do mediów, który miał pokazać, że Schetyna faktycznie walczy jedynie o wpływy w spółkach Skarbu Państwa.
Ale po południowej rozmowie ze Schetyną Tusk wydał swoim ludziom polecenie, żeby sprawę wyciszyć. Powód? - Tusk wie, że jest zbyt trudna sytuacja, by pozwolić sobie teraz na eskalowanie konfliktu. Zależy mu na uspokojeniu wewnętrznej sytuacji w Platformie, bo wie, że czeka go ostra walka w sejmie. Przede wszystkim o OFE, do którego to rozwiązania wątpliwości mają sami jego posłowie - tłumaczy jeden z polityków PO.
Dlatego po tym, jak w poniedziałek Tusk sam zbagatelizował publicznie wagę ataku Schetyny, w środę wezwał do siebie pilnie kierownictwo klubu PO. Cel? W pierwszej kolejności ustalenie wspólnie planu obrony ministra obrony Bogdana Klicha, o odwołanie którego wniosek opozycji leży już w sejmie. - Tusk obawia się trochę zachowania PSL, którego politycy do jego dymisji nawoływali. Wie też, że w samej Platformie Klich nie ma obrońców. Tłumaczył jednak, że w obecnej sytuacji ostrego ataku opozycji niezależnie od wyników komisji Millera Klich nie może polec. I zarządził pełną mobilizację w PO w dniu głosowania - relacjonuje jeden z członków władz klubu, biorących udział w środowym spotkaniu.
W Platformie mówi się, że wojny otwartej przed wyborami nie będzie. Nie oznacza to jednak, że w ogóle jej nie będzie. - Nie mam wątpliwości, że takimi wypowiedziami Schetyna chciał dać Donaldowi do zrozumienia: musisz się ze mną liczyć. I wojna będzie trwała, tyle że pod dywanem - kwituje jeden z polityków PO.