Koniec szkolnych stołówek?
Cena jest już niemal zaporowa. Gdyby ją podnieść, dzieci nie będą przychodzić na obiady. Stołówkę należałoby zamknąć, bo przecież nie zdołamy dopłacać do biznesu. Wydajemy około stu dwudziestu obiadów dziennie - mówi Irena Bocheńska prowadząca stołówkę w Szkole Podstawowej nr 18 w Nowym Sączu. - Cena obiadu jest minimalna: cztery i pół złotego, a i tak tylko piętnaściorgu dzieciom posiłki opłacają rodzice. Dwunastce sponsoruje Rada Rodziców. Większość je, bo opłaca im posiłki Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej.
16.11.2005 | aktual.: 16.11.2005 09:47
Grom z jasnego nieba
Tymczasem prowadzący stołówki w placówkach oświatowych w Nowym Sączu dowiedzieli się, że powinni płacić podatki od nieruchomości wykorzystywanych na cele gospodarcze, choć te pomieszczenia są w szkołach. Stawki nie są małe. Rocznie 16,60 zł od metra kwadratowego dzierżawionych od szkoły pomieszczeń. Najgorsze, że podatek obowiązuje już od 2003 r. i urzędnicy, którzy do tej pory nie upominali się o takie podatki, obecnie przypominają o zaległościach. - Nie twierdzę, że prowadzenie stołówki to działalność charytatywna - mówi Monika Szołdrowska, żywiąca dzieci w Szkole Podstawowej nr 3 w Nowym Sączu. - Ceny obiadów muszą być na granicy kosztów. Inaczej stracilibyśmy klientów, bo przecież większość posiłków kontraktuje samorząd lokalny dla dzieci z rodzin znajdujących się w fatalnej sytuacji materialnej.
Pomoc społeczna ustala stawki, a my musimy się w tym jakoś zmieścić zzupą, drugim daniem i kompotem. Do tego płace personelu, ZUS i czynsz. Zysk prowadzącego, to praktycznie jego pensja. Gdyby nie tradycja rodzinna po mamie, która pracowała wgastronomii, to pewnie nigdy bym w to nie weszła po obronie magisterim wWSB. Jeśli teraz dojdzie podatek, to będzie krach. Może podatek liczony na bieżąco udałoby się wepchnąć w kalkulację posiłków opół złotego droższych niż obecnie, ale regulowanie zaszłości dla fiskusa to już bankructwo.
Liczenie zysków i strat
- Sprawa podatku lokalnego od stołówek szkolnych jest dla mnie nowa - mówi nadzorujący oświatę zastępca prezydenta Nowego Sącza Stanisław Kaim. - Podatku nie da się uniknąć - dodaje. - Ustawa opomocy publicznej mówi, że umorzyć go można tylko bankrutującemu. Stołówki są potrzebne w szkołach. Musimy je ocalić. Będziemy analizowali możliwości innych form pomocy, na które, jako gmina, mamy wpływ. Może będzie to obniżenie czynszów za dzierżawę lokali. Przecież dla prowadzących to znaczące kwoty. W przypadku "osiemnastki", to aż dziewięćset złotych miesięcznie.
Musimy przeanalizować także możliwości odejścia przynajmniej od ściągania odsetek od tych zaległych podatków, gdyż to również nie są małe kwoty. Prowadzący stołówki przyjęli zasadę postępowania zgodnie z prawem. Obecnie występują do ratusza o naliczenie wymiaru podatku od nieruchomości. Mając wyliczenia w ręce, chcą się spotkać i ustalić strategię działania. Chcą dyskutować także z władzami miasta, by wspólnie uratować dla dzieci ich codzienny, nierzadko jedyny, ciepły posiłek.
Stanisław Śmierciak