ŚwiatKoniec świata tuż-tuż

Koniec świata tuż-tuż

Ludzkość nie przeżyje XXI wieku! - alarmują
naukowcy z różnych stron świata. Ich zdaniem tegoroczne kataklizmy
potwierdzają, że zagłada... już się rozpoczęła - pisze "Metro".

05.10.2005 | aktual.: 05.10.2005 07:34

Huragany "Katrina" i "Rita" w USA, tsunami w Azji, powodzie i lawiny błotne w Alpach, gigantyczne pożary na Półwyspie Iberyjskim, susze we Francji - to tylko kilka przykładów pokazujących, że na Ziemi dzieje się coś dziwnego. Jednak to i tak przedsmak wydarzeń, których będziemy świadkami w tym stuleciu.

Naukowcy od dawna biją na alarm. Tłumaczą, że nieszczęścia klimatyczne, jakie nas dotykają, to w większości skutek beztroskiej emisji do atmosfery gazów wywołujących efekt cieplarniany. - Aby zmniejszyć prawdopodobieństwo katastrof, powinniśmy radykalnie zmniejszyć produkcję dwutlenku węgla - mówią jedni. To optymiści. Pesymiści twierdzą, że próg, za którym podzielimy los dinozaurów, dawno został przekroczony i zmniejszanie emisji gazów już nie pomoże. Kto ma rację?

Twierdzenia tych ostatnich potwierdzają, niestety, najnowsze badania przeprowadzone pod patronatem Unii Europejskiej. - Dokonaliśmy komputerowych symulacji podnoszenia się temperatury na Ziemi - mówi Erik Rokner z Instytutu Meteorologii w Hamburgu. - Globalne ocieplenie już o 2 st. C spowoduje nieodwracalne skutki dla całej ludzkości. Z naszych symulacji wynika zaś, że pod koniec stulecia temperatura może wzrosnąć nawet o 4 st. - dodaje.

Co więc nas czeka? Ocieplanie się powietrza już skutkuje topnieniem lodowców na biegunach, w efekcie wzrasta poziom oceanów. Tylko czekać, jak Amsterdam i Wenecja podzielą los mitycznej Atlantydy. Jednak to nie wszystko.

- Nie od razu zginiemy w potopie. Czekają nas coraz częstsze i silniejsze huragany, susze i inne kataklizmy - ostrzegają naukowcy z poczdamskiego instytutu klimatologii. Ich apokaliptyczne wizje potwierdzają badacze z Chin, Kanady, USA, Australii i Japonii. - A wyższa temperatura to wzrost niebezpieczeństwa epidemii, np. ptasiej grypy - nie pozostawia nadziei prof. Aleksander Sieroń ze Śląskiej Akademii Medycznej. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)