Koniec protestu osób niepełnosprawnych w Sejmie. Wszyscy przegrali
Chciałoby się powiedzieć „uff”, ale nikt ulgi nie czuje. Zakończył się protest, w którym nikt nie wygrał. Nikt nie czuje się zwycięzcą. Przegrali wszyscy. A najbardziej my jako wspólnota.
Kolejny raz nie zdaliśmy egzaminu z jedności, wspierania najsłabszych, czy nawet wręcz ze zwykłej przyzwoitości.
Opiekunowie niepełnosprawnych na pewno nie byli gotowi na tak długie koczowanie w Sejmie. Na te wszystkie upokorzenia, przepychanki, złe słowa pod adresem ich samych i ich niepełnosprawnych podopiecznych. Nie byli przygotowani na polityczną walkę, w którą zostali wciągnięci. Nie byli gotowi na to, że tak wiele grup wykorzysta ich do własnych celów, jako narzędzie w brudnej grze.
Brakło planu na negocjacje, ustępstwa, strategię. Brakło, a właściwie szybko się okazało, że takiego planu w ogóle nie było. Sejm opuszczają w poczuciu klęski, choć i tak przecież przez swoją determinację ugrali więcej, niż ugrać w ogóle mogli. Głośne deklaracje, że to tylko zawieszenie protestu, mają tylko nieco zagłuszyć ich własne poczucie przegranej.
Zobacz także: Protest w Sejmie. Interwencja Straży Marszałkowskiej
Przegrała też władza. Ustępstwa, nowe udogodnienia i kolejne zadeklarowane formy wsparcia przestają mieć znaczenie przy tej ilości obraźliwych słów, które przez ten czas padły. Jakie znaczenie ma podniesiona renta w zderzeniu z tym, że ktoś z pogardą mówi o dewiantach, że śmierdzą, że im się od dobrobytu w głowie poprzewracało.
Symbolem władzy w tracie rozpaczliwej walki o godność będzie nie poprawa bytowa tych ludzi, a zabarykadowany gabinet marszałka, rozwieszone kotary, poseł, który z podkulonym ogonem idzie z kwiatami, posłanka, która ucieka przed ludźmi na wózkach, czy profesor, która w każdym kolejnym internetowym wpisie postanawia przebijać samą siebie w coraz mocniejszych epitetach.
Przegrała i opozycja, która pomogła rozpocząć kolejny protest, ale nie wiedziała, jak doprowadzić do jego zakończenia. Przegrała zwłaszcza ta część opozycji, która cztery lata temu, jeszcze będąc u władzy, nie rozwiązała problemu i teraz przez cały czas była niewiarygodna. A jedyny jej argument to, że za jej czasów nikt niepełnosprawnych nie obrażał. Ustawki pod zdjęcia przy kotarach pokazały, że niepełnosprawni stali się dla niektórych świetnym "materiałem do okładania rządzących".
Przegrali i dziennikarze. Wielu, siedząc z dala od Sejmu, zapomniało w swoich sporach, po co w ogóle jest ten protest, czym jest niepełnosprawność i trud opieki nad tymi, którzy sami sobą zaopiekować się nie mogą. Stał się dla nich protestem jak wiele innych, gdzie są tylko nasi i obcy, którym trzeba "dowalić".
Niestety przegrali i sami niepełnosprawni. Obawiam się, że od tej pory jeszcze częściej będą się stykać z brakiem zrozumienia i tolerancji. Dla wielu stając się większym wyrzutem sumienia, mogą się spodziewać, że znajdą się osoby, które będą chciały zagłuszyć te wyrzuty kolejnymi obraźliwymi słowami, nowymi epitetami i udowadnianiem sobie i innym, że niepełnosprawni to nie ludzie, którzy potrzebują wsparcia i zrozumienia, a ludzie, którzy raczyli pokazać wszystkim innym, że w swoim trudnym życiu można zachować więcej godności i piękna, niż będąc w pełni sprawnym.
Ten protest można jeszcze wygrać. W jeden sposób. Nie pozwolić mu przestać istnieć w świadomości ludzi i polityków. Teraz już na spokojnie potrzebne są rozmowy ponad podziałami politycznymi i wypracowanie systemowego wsparcia. Jeśli jako społeczeństwo nie będziemy potrafili tego zrobić, to okaże się, że jesteśmy bardziej niepełnosprawni od tych, którzy na podłogach sejmowych spędzili ostatnie czterdzieści dni.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl