Koniec odysei czeskiego rozbitka
Tajemniczy rozbitek odnaleziony w kwietniu na wodach skandynawskich, został deportowany do Czech. Choć ustalono jego narodowość i nazwisko, jego historia nadal pozostaje zagadką.
20.05.2006 04:05
W kwietniu agencje doniosły, że norweski tankowiec w cieśninie Skagerrak między Norwegią a Danią trafił na rozbitka. Mężczyzna dryfował na prymitywnej tratwie z czterech beczek po paliwie i drewnianej palety. Miał na sobie tylko lekkie ubranie. Nie chciał powiedzieć, jak znalazł się na morzu.
Twierdził, że wyrzucono go z brytyjskiego statku i że pochodzi z Kalifornii. Załoga tankowca przekazała go władzom w najbliższym porcie - szwedzkim Marstrand. Rozbitek podał policji nazwisko George Williams, ale okazało się ono fałszywe.
Udało się go zidentyfikować za pośrednictwem Interpolu. Służby niemieckie odkryły, że jego odciski palców pasują do należących do mężczyzny pochodzącego z Czech i deportowanego z Niemiec w latach 90. Miał on na imię Jirzi.
Władze czeskie potwierdziły tożsamość Jirziego, ustalając, że nosi nazwisko Kvapil i urodził się w Czechach w 1957 roku. Odkryto, że w 1989 roku odwiedził Niemcy i od tego czasu aż do 2002 roku przebywał za granicą. W tymże roku jego krewni widzieli go w ojczyźnie po raz ostatni. Dalsze losy Jirziego pozostają tajemnicą.
Przez pewien czas przebywał podobno w Londynie, dostając wikt i opierunek w zamian za pracę w niezidentyfikowanym bliżej kościele metodystów. Władzom szwedzkim nie potrafił jednak przedstawić żadnych dokumentów, które uprawniałyby go do legalnego pobytu w Wielkiej Brytanii lub w Szwecji.
Jakim sposobem i z jakiej przyczyny znalazł się w kwietniu na tratwie w Skagerrak - nie potrafiono ustalić. Daremnie pytano o to samego Kvapila.
W piątek urzędnicy szwedzcy przekazali go w Pradze władzom czeskim. Te zwolniły go, mówiąc, że nie popełnił żadnego przestępstwa.