PublicystykaKonferencja w Warszawie miała być pokojowa. W rzeczywistości Amerykanie wskazali wroga

Konferencja w Warszawie miała być pokojowa. W rzeczywistości Amerykanie wskazali wroga

Wiceprezydent USA nie zostawił cienia wątpliwości wskazując na Iran jako na źródło wszelkiego zła na Bliskim Wschodzie. Każdy, kto je ma - jest po złej stronie barykady. Polska należy do tych dobrych i wiernych, co nie znaczy, że na spotkaniu zyskała.

Konferencja w Warszawie miała być pokojowa. W rzeczywistości Amerykanie wskazali wroga
Źródło zdjęć: © PAP/EPA
Jarosław Kociszewski

14.02.2019 18:09

Polskie i amerykańskie pomysły na bliskowschodnią konferencję w Warszawie bardzo szybko się rozjechały. Rząd dwoił się i troił, żeby wytłumaczyć, że spotkanie nie jest wymierzone w żaden konkretny kraj, a politycy z całego świata zjechali do Warszawy, żeby rozmawiać o uchodźcach, cyberbezpieczeństwie i terroryzmie.

Amerykanie błyskawicznie i brutalnie zburzyli tę fasadę. Z samego rana sekretarz stanu Mike Pompeo przyjął na Stadionie Narodowym premiera Izraela Beniamina Netanjahu. Gospodarzem był Amerykanin, w zasięgu wzroku nie było Polaków. Na miejsce przyprowadzono dziennikarzy z Izraela i USA. Reporterowi Wirtualnej Polski udało się dołączyć do grupy.

- Nie można zbudować pokoju i stabilizacji na Bliskim Wschodzie bez skonfrontowania Iranu - dobitnie oświadczył szef amerykańskiej dyplomacji.

"Dzieci Abrahama"

To zdanie nadaje ton spotkaniu. Antyirańskie przesłanie podkreślił później wiceprezydent Mike Pence. Odwołał się do "dzieci Abrahama", chrześcijan, żydów i muzułmanów, które zgodnie będą przeciwstawiać się wpływom irańskim. Teheran został obarczony odpowiedzialnością o dewastowanie Bliskiego Wschodu i globalny terroryzm. Pojawiły się nawet odniesienia do Holokaustu.

Pence nie zostawił cienia wątpliwości, że Amerykanie w Warszawie budowali koalicję przeciwko Iranowi. Z punktu widzenia Waszyngtonu niechęć do Teheranu powinna połączyć zarówno Izraelczyków, jak i arabskie państwa Zatoki Perskiej. Wiceprezydent USA napiętnował też Francję, Niemcy i Wielką Brytanię za próby obchodzenia sankcji gospodarczych.

Iran jako "boogieman"

Iran został uznany za "tego złego" (boogieman, jak określił to jeden z amerykańskich rozmówców), który zjednoczy sprzymierzeńców USA w myśl zasady: "wróg mojego wroga jest moim przyjacielem". To bardzo wygodny przeciwnik, bo niedemokratyczny reżim posługujący się terrorem, wojną i koszmarną, także antysemicką retoryką.

Amerykanie i pozostali uczestnicy konferencji zignorowali wysiłki Polaków, aby zachować chociażby pozory bezstronności obrad. Trudno zresztą było spodziewać się czegokolwiek innego chociażby po premierze Izraela Beniaminie Netanjahu, który wykorzystał "antyirańską" konferencję w Warszawie w swojej kampanii wyborczej. Izraelscy dziennikarze nie mieli przy tym wątpliwości, że tylko po to do Polski przyleciał.

Po spotkaniu na Stadionie Narodowym trudno się oprzeć wrażeniu, że USA nie traktują Polski podmiotowo, bo o partnerskich relacjach nie ma co marzyć. To oni zorganizowali spotkanie, narzucili tematykę i ton rozmów. Politykom rządu pozostało robić dobrą minę do złej gry i patrzeć, jak Waszyngton wbija klin pomiędzy Warszawę a inne stolice europejskie.

"Konferencja fejkowa"

Co więcej, trudno dopatrzeć się zysków dla Polski. Amerykanie sprzedaliby broń tak czy owak, bo na niej zarabiają. Wzmacnianie flanki wschodniej jest częścią strategii ograniczania wpływów rosyjskich, a zniesienie wiz do przede wszystkim kwestia techniczna. Sekretarz Pompeo upomniał się też o restytucję mienia pożydowskiego.

Jeden z izraelskich dziennikarzy określił warszawskie spotkanie mianem "konferencji fejkowej", czyli takiej, której niezbyt przekonująca fasada rozmów o pokoju nie skrywa rzeczywistych interesów. Administracji Donalda Trumpa zależało na wskazaniu wygodnego wroga zewnętrznego, który pomoże w mobilizowaniu wyborców. Podobny cel miał Beniamin Netanjahu. Z kolei Arabskie kraje Zatoki zyskały sojusz przeciwko wpływom irańskim.

Polska zorganizowała duże, międzynarodowe spotkanie, którym rząd może chwalić się w kraju. Na świecie już mniej, bo wielu dziennikarzy nie zostało nawet na podsumowującą konferencję prasową szefów dyplomacji Polski i USA. Ani jeden Izraelczyk nie doczekał do końca rozmów na Stadionie Narodowym.

Masz news, zdjęcie lub filmik? Daj znać przez dziejesie.wp.pl

konferencja bliskowschodniamike pencemike pompeo
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)