Posłowie PiS przerwali konferencję. Na koniec krzyki
- Marszałek Hołownia, jeśli nie dopuści do udziału w obradach Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, złamie prawo - stwierdził Mariusz Błaszczak na konferencji prasowej. Doszło do ostrej wymiany zdań. Konferencja zakończyła się krzykami, posłowie PiS ją przerwali i pożegnali się szybko z dziennikarzami.
- Zapraszamy na manifestację, która odbędzie się 11 stycznia o godzinie 16 przed Sejmem. Będzie to manifestacja przeciwko łamaniu prawa przez Koalicję Obywatelską oraz przejmowaniu mediów publicznych. Będzie to także sprzeciw odnośnie likwidacji formuł wsparcia takich jak: wakacje kredytowe, kredytu 2 proc., a potem może i likwidacji 13 i 14 emerytury - mówił na konferencji prasowej PiS Mariusz Błaszczak.
Szybko doszło do przepychanki słownej między politykami PiS a dziennikarzami. Padło pytanie o wygaszanie mandatów Kamińskiego i Wąsika. - Albo panie chcą się z nami kłócić, albo panie oczekują na odpowiedź - mówił Błaszczak do dziennikarek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pytanie o gest Kozakiewicza
Po kolejnym pytaniu o gest Kozakiewicza, który w grudniu wykonał w Sejmie Mariusz Kamiński, Błaszczak stwierdził, że jest w nim zawarta teza. - Pani interpretuje, ma pani prawo - powiedział do dziennikarki.
Potem Błaszczak zaczął mówić o tym, że wielokrotnie słyszał w swoją stronę, jaki "to on jest osiem gwiazdek". - Mówię o wulgaryzmach. Czy wtedy państwo protestowali? Przeciwko słowom na "w"? - pytał. - To słowo zaczyna się na "w", a kończy na "ć" albo "j" - ciągnął dalej polityk.
Koniec konferencji polityków PiS był jeszcze bardziej nerwowy. Doszło do prawdziwej kłótni. Dziennikarze przekrzykiwali się wręcz z politykami. Błaszczak przerwał konferencję i szybko pożegnał się z dziennikarzami.
- Życzy państwu miłego dnia, do zobaczenia. I rodzinnego święta Trzech Króli - rzucili politycy PiS i odeszli od mikrofonów.