PolskaKończy się proces ws. śmierci przed nocnym klubem w Białymstoku

Kończy się proces ws. śmierci przed nocnym klubem w Białymstoku

Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku kończy się proces związany ze śmiercią 24-letniego mężczyzny przed nocnym klubem. Uderzony w twarz mężczyzna upadł, uderzając głową o kamienne płyty; zmarł w szpitalu. Sąd przesłuchał m.in. matkę zmarłego.

Kończy się proces ws. śmierci przed nocnym klubem w Białymstoku
Źródło zdjęć: © WP.PL | Marcin Gadomski

12.09.2013 | aktual.: 12.09.2013 15:50

Proces został odroczony do 22 października. Sąd chce wówczas przesłuchać m.in. dwie osoby, które miały być naocznymi świadkami wydarzeń przed klubem (zgłoszone przez obrońców) oraz biegłą z zakresu medycyny sądowej.

Oskarżeni w tej sprawie, to mężczyźni zatrudnieni w lokalu w charakterze służby porządkowej. Na ławie oskarżonych zasiada osiem osób, ale najpoważniejszy zarzut - ciężkiego uszkodzenia ciała skutkującego śmiercią - postawiono mężczyźnie, który uderzył w twarz 24-latka.

To po tym ciosie chłopak upadł, uderzając głową w twarde podłoże. Obrażenia były na tyle poważne, że zakończyły się śmiercią. Oskarżony nie przyznaje się, że uderzył chłopaka pięścią, jak przyjęła prokuratura. Na początku procesu mówił, że zrobił to "otwartą dłonią" i że nie chciał zrobić mu krzywdy.

Kolejnym siedmiu osobom prokuratura postawiła zarzuty nieudzielenia pomocy nieprzytomnemu chłopakowi, który był w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia. Pięć z nich zostało też oskarżonych o pobicie, jeszcze w lokalu, brata 24-latka.

W czwartek sąd przesłuchiwał m.in. biegłego lekarza, który oceniał obrażenia tego chłopaka. Lekarz przyznał, że sporządzając opinię nie zapoznał się z zapisami monitoringu z zajść w klubie (są dowodem w aktach sprawy), a jedynie z dokumentacją na papierze i zdjęciami.

Mówił, że chłopak był uderzany pięściami i kopany przez kilka osób, a po obejrzeniu zapisu monitoringu w czasie czwartkowej rozprawy, nie zmienił swojej opinii. W jego ocenie, obrażenia twarzy powstały wskutek uderzeń pięścią, łokciem, kolanem i nie mogło to się stać np. wskutek upadku.

Emocjonalne zeznania składała też matka chłopaków. Płakała, trzymała w rękach zdjęcie zmarłego syna. Sąd musiał zarządzić przerwę, by kobieta mogła się uspokoić. Mówiła, że oskarżeni w swoich zeznaniach "próbowali zrobić z jej synów jakichś bandziorów", sugerując, że to oni sprowokowali całe zajście.

Zdarzenie miało miejsce półtora roku temu przy ul. Lipowej w centrum Białegostoku. Wszystko zaczęło się od awantury w lokalu, która następnie przeniosła się na ulicę. Na początku śledztwa kilka osób było aresztowanych, teraz wszyscy odpowiadają przed sądem z wolnej stopy.

Prokuratura powoływała w sprawie biegłych, którzy zajmowali się odzyskiwaniem danych z monitoringu w lokalu. Zarejestrowano przebieg zdarzeń, które doprowadziły do śmierci chłopaka.

Rodzice zmarłego mają w procesie status oskarżycieli posiłkowych. Chcą 130 tys. zł zadośćuczynienia i odszkodowania od oskarżonych.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)