Komu bije dzwon - rocznica zamachów z 11 września
Wszyscy jesteśmy Amerykanami - pisały
francuskie dzienniki po 11 września 2001 roku. Od tamtej pory
temperatura uczuć wzajemnych po obu stronach Atlantyku znacznie
spadła i trudno spotkać w Europie podobne gesty solidarności pod
adresem Stanów Zjednoczonych. Jednak użyte wówczas słowa są dziś
bardziej prawdziwe niż kiedykolwiek - pisze Jan Skórzyński w
"Rzeczpospolitej".
11.09.2004 | aktual.: 11.09.2004 13:04
Oznaczają przecież - obok duchowego wsparcia dla doświadczonych wrześniową tragedią mieszkańców Ameryki - przekonanie o zasadniczej wspólnocie losu w obliczu zagrożenia terroryzmem. O tym, jak bardzo jest to realne, mogli się przekonać w ciągu minionych trzech lat mieszkańcy Indonezji, Maroka, Hiszpanii, Rosji i Kaukazu, a także wielu innych krajów. Bomby na Bali i w Madrycie, porwania i śmierć zakładników w Moskwie i w Biesłanie - trudno o bardziej dobitne sygnały, że nikt nie może się czuć zupełnie bezpieczny - podkreśla komentator gazety.
"Przyczyny tego zjawiska bywają różne, ale zbrodnicze oblicze terroryzmu jest zawsze takie samo. W Biesłanie przybrało wymiar dotąd niespotykany - w wyniku ataku na szkołę pełną uczniów zginęło kilkaset osób, z których większość stanowiły dzieci. Zamach na życie dzieci jest przekroczeniem kolejnej bariery barbarzyństwa, które tak niespodziewanie ujawniło się na progu XXI wieku. I choć można upatrywać korzeni terroryzmu na Kaukazie w brutalnej wojnie, jaką Rosja prowadzi w Czeczenii, to nie sposób uznać tego za usprawiedliwienie dla zamachowców. Cel nie może uświęcać środków - ta zasada leży u podstaw cywilizacji europejskiej. Zgoda na jej przekreślenie byłaby uznaniem logiki terrorystów - twierdzi komentator "Rzeczpospolitej".
Terroryzm naszych czasów ma charakter globalny - jego celem może stać się każdy kraj i każdy człowiek. Ale w swojej najgroźniejszej, związanej z Al-Kaidą, postaci jest wymierzony przede wszystkim w cywilizację Zachodu. Polska należy do niej poprzez swoją historię, kulturę i świat wartości, a od niedawna także z tytułu uczestnictwa w NATO i Unii Europejskiej. To zobowiązuje. Dlatego nasi żołnierze pełnią służbę w Iraku i dlatego musimy być przygotowani do dalszego udziału w wojnie z terroryzmem. Jeśli zdarzy się następny atak, nie pytajmy, komu bije dzwon: bije on nam wszystkim - konkluduje publicysta dziennika.