Komorowski wiedział, że WSI inwigilowały posłów?
Stekiem bzdur i nonsensów nazwał b. szef MON
Bronisław Komorowski (PO) artykuł "Wprost" o tym, że w 2000 r.
Wojskowe Służby Informacyjne inwigilowały posłów z sejmowej
komisji obrony narodowej, a o sprawie mógł wiedzieć Bronisław
Komorowski, ówczesny minister ON, a dziś jeden z liderów PO.
14.10.2007 | aktual.: 14.10.2007 17:28
Tajna grupa oficerów WSI działała w Sejmie i hotelu sejmowym. Stosowała techniki operacyjne, m.in. podsłuchiwanie telefonów komórkowych. Funkcjonariusze mieli też zbierać materiały obciążające parlamentarzystów - pisze Wprost.pl
Komorowski powiedział dziennikarzom, że wzruszyłby tylko ramionami, gdyby nie to, że ta publikacja "jest oczywistą próbą zastraszenia konkurencji".
Podkreślił, że jeśli byłoby prawdą, że WSI inwigilowały posłów z sejmowej komisji obrony narodowej, to prosi "Wprost" o wystąpienie do prokuratury, bo to przestępstwo. Zaznaczył, że jeśli "Wprost" ma dowody przeciwko niemu, to powinno go postawić w stan oskarżenia. "Hańbą" nazwał wysuwanie publiczne takich twierdzeń nie próbując ich udowodnić.
Fakt inwigilacji potwierdził "Wprost" Krzysztof Borowiak, ówczesny dyrektor Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wojskowego MON. Jego zdaniem, zdobyte w czasie inwigilacji materiały mogły trafić do ówczesnego szefa MON Bronisława Komorowskiego.
Komorowski podkreślił, że cały artykuł jest oparty tylko na jednej wypowiedzi - Borowiaka, który - zdaniem Komorowskiego - "robi wrażenie nie do końca zrównoważonego psychicznie". Nazwał Borowiaka "niewiarygodnym". Ocenił, że poziom publicystyki "Wprost" sięgnął bruku.