Komórki na ostry zawał
Poznański eksperyment, w którym pacjentom w ostrym zawale podaje się ich komórki szpikowe, będzie kontynuowany. U wszystkich obserwuje się poprawę ukrwienia serca.
Ostry ból rozrywający klatkę piersiową dopadł Adama W. w samo południe niedzieli palmowej To był klasyczny zawał. Dwie godziny później 47-letni mężczyzna leżał już na intensywnej terapii kardiologicznej I Kliniki Kardiologii poznańskiego Szpitala Klinicznego przy ul. Długiej: – Ból minął, pacjent ma założony stent i w tym stanie jest idealnym kandydatem do eksperymentalnego podania komórek macierzystych – mówi prof. Stefan Grajek w kilka chwil po uratowaniu chorego. Profesor jest szefem poznańskich badań nad przydatnością tej metody w w stanach tzw. świeżego zawału.
Celny strzał
– To ciągle jest eksperyment, który nie wykroczył poza kilka ośrodków na świecie i stu chorych poddanych takiemu leczeniu – przypomina poznański kardiolog, który swoje prace rozpoczął dopiero w czerwcu zeszłego roku. Od tamtego czasu wraz z prof. Mieczysławem Komarnickiem, kierującym Kliniką Hematologii AM w Poznaniu, do badań wyłonił 16 chorych. Zaledwie 10 z nich otrzymało do dzisiaj komórki, pozostali, którzy znaleźli się w grupie kontrolnej – placebo. Poznańska próba ratowania zawałowców wykorzystuje tylko komórki szpikowe: – To są pierwotne komórki macierzyste, które organizm przechowuje na ,,czarną godzinę”. Ostry zawał, gdy dochodzi do uszkodzenia serca, tak jest traktowany i właśnie na ten sygnał do ogniska martwicy wysyłane są komórki na ratunek – objaśnia poznański specjalista.
Zjawisko samonaprawy, w którym biorą udział komórki mające zdolność przeistaczania się w mięsień serca, o ile do niego dotrą, nosi nazwę homingu. Prof. Grajek zwraca uwagę na ten istotny szczegół, bo jest to czas, w którym jego pacjenci otrzymują porcję komórek otrzymanych z własnego szpiku. Tym zadaniem zajmuje się Klinika Hematologii. W ten sposób wspomagane są siły naturalne organizmu, które są niewystarczające: – W czasie zawału taka okazja zdarza się tylko raz: między 4 a 8 dobą – mówi profesor. Ten zastrzyk zdrowia poznańscy chorzy otrzymują po udrożnieniu tętnicy, która w trakcie zawału uległa zablokowaniu. Pacjent musi spełniać pewne warunki i wyrazić na zabieg zgodę. Adam W., którego obserwowaliśmy od pierwszej godziny zawału, dzisiaj, lub jutro może być kolejnym pacjentem w grupie ,,potraktowanych komórkami macierzystymi”.
Pozytywne sygnały
Prof. Stefan Grajek wrócił w tych dniach ze spotkania na kongresie w Nowym Orleanie, gdzie mówiono o pierwszych konkretnych rezultatach, jakie daje ta metoda. Dwa niezależne ośrodki informują o fiasku, jaki poniosły eksperymenty, w których tym sposobem próbowano leczyć serce w przewlekłej chorobie po zawale; po poprawie obserwowanej po sześciu miesiącach nie było już śladu w następnym półroczu. Zawiodły też tzw. mioblasty, pierwotne komórki mięśniowe, które nie sprostały zadaniu.
– Nie dziwię się temu, bo w w 14. dobie po zawale nie występuje już homing, tym bardziej nie ma go jeszcze później, gdy jest już blizna. Natomiast nasz cel i droga, jaką obraliśmy, są dobre – mówi prof. Stefan Grajek. – Nie o- czekujemy spektakularnych efektów, ale liczymy na ważną poprawę pracy serca po przebytym zawale.
Za sukces należy więc uz- nać, że u wszystkich poznańskich pacjentów, którzy o- trzymali własne komórki szpikowe pomiędzy 4. a 8. dobą po zawale, jest lepsze ukrwienie w obszarze uszkodzonym przez zawał: – Liczę, że to zapobiegnie powstawaniu tętniaków serca, które prowadzą do martwicy – objaśnia poznański kardiolog. Teraz będzie się badać, jak zwiększyć liczbę komórek przyjętych przez serce. Trzeba więc poprawić ich przyczepność, bo tylko wtedy będą lepiej spożytkowane na "remont" serca. Teraz jest to zaledwie 4 proc. z porcji, jaką lekarze wysyłają na ratunek. Lekarze mówią, że są dopiero na początku długiej drogi, ale jest to podróż tak kusząca, że zapiera dech w piersiach.
O pierwszych, oficjalnych wynikach poznańskich badań usłyszymy we wrześniu na polskim kongresie kardiologów w Warszawie.
Danuta PAWLICKA