"Kommiersant": upadek reżimu Łukaszenki jest przesądzony
"Kommiersant" ocenia, że rozpędzając brutalnie w minioną sobotę manifestację demokratycznej opozycji w Mińsku, Aleksander Łukaszenka przegrał bitwę o władzę. Zdaniem moskiewskiego dziennika, otwarta pozostaje tylko kwestia, kiedy i w jaki sposób białoruski prezydent zejdzie z politycznej sceny.
27.03.2006 | aktual.: 27.03.2006 11:04
"Wydając siłom specjalnym rozkaz rozpędzenia pokojowej manifestacji opozycji, Aleksander Łukaszenka w rzeczywistości oddał jej nieocenioną przysługę: w gruncie rzeczy potwierdził, że wyniki wyborów prezydenckich na Białorusi zostały sfałszowane, a jego reelekcja była niezupełnie zgodna z prawem" - pisze "Kommiersant".
"Takie potwierdzenie, przy czym z ust samego prezydenta, jest bardzo cenne. Wszak białoruska opozycja dostała świetne usprawiedliwienie - tak w oczach Białorusinów, jak i światowej opinii publicznej - dla kontynuowania swoich akcji protestacyjnych" - dodaje gazeta.
W opinii "Kommiersanta", "z historycznego punktu widzenia Alaksandr Łukaszenka swoją bitwę o władzę już przegrał, gdyż pierwszym i najważniejszym krokiem ku zejściu z jej szczytów jest przyznanie, że sprawuje się ją bez legitymacji prawnej". "Otwarta pozostaje jedynie kwestia, jak długo będzie trwała ostatnia kadencja prezydenta i w jaki sposób się skończy" - konstatuje dziennik.
Według "Kommiersanta", warianty są tylko dwa. "Aleksander Łukaszenka może opuścić fotel prezydencki, choć nie z własnej woli, to jednak bez większego szumu i strzelaniny - tak, jak uczynili to przed nim Eudard Szewardnadze (w Gruzji) i Leonid Kuczma (na Ukrainie). Jednakże taki wariant - sądząc po dotychczasowym postępowaniu prezydenta Białorusi - wydaje się mało prawdopodobny" - ocenia gazeta.
Jej zdaniem, "o wiele bardziej prawdopodobny jest inny wariant - upadek autorytarnego białoruskiego władcy". "Tak, jak było - na przykład - w przypadku prezydenta Jugosławii Slobodana Miloszevicia, którego - nawiasem mówiąc - Alaksandr Łukaszenka uważał za swojego bliskiego przyjaciela" - konkluduje "Kommiersant".
Jerzy Malczyk